CIV Akcję GTWb Nie srebro, nie złoto postanowiliśmy połączyć z naszym cyklem POZNAJEMY WARSZAWĘ POPRZEZ PORZEKADŁA. Chociaż nie złotym, ani nie srebrnym, a miedzianym, ale za to niekwestionowanym bohaterem będzie bania karmelicka, obecnie pokryta typowym znakiem upływu czasu, czyli patyną.
SPUCHŁ JAK BANIA KARMELICKA
Bania znajduje się na dachu Kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i św. Józefa Oblubieńca, czyli Kościoła karmelitów bosych, mieszczącego się przy Krakowskim Przedmieściu 52/54. Dziś żadnych historyczno-sensacyjnych odkryć nie będzie, zainteresowani dobrze znają historię kościoła, który przetrwał wojny, (a tych, którzy przypadkiem nie znają, niezmiennie odsyłamy na znakomitą stronę o Warszawie, której już nie ma), po prostu mieliśmy dość pracy, projektów, sesji, zaliczeń i egzaminów, wybraliśmy się więc onegdaj na krótki spacer i wrzucamy kilka zdjęć plus parę słów o samej bani, zaczerpniętych z publikacji. Dziwna sprawa – codziennie przechodzą tą trasą tysiące ludzi, a wiele osób nie wie, że bania tam w ogóle jest i że to od niej wzięły się powiedzenia typu: „Spuchł jak bania karmelicka” czy też „Mieć łeb jak bania [karmelicka]”. Warto czasem podnieść oczy znad telefonu i spojrzeć w górę.
O bani karmelickiej wspominał Zygmunt Gloger w Encyklopedii staropolskiej:
„Bania, kula czyli gała miedziana, wewnątrz pusta, osadzona na dachach wież i szczytach gmachów. Największa z takich bań w Warszawie znajduje się na szczycie kościoła karmelickiego na Krakowskiem-Przedmieściu i stała się przysłowiową u ludu warszawskiego, u którego słyszeliśmy np. porównanie: „Łeb wielki jak bania karmelicka”. W takich baniach, niekiedy grubo złoconych, pomieszczano dokumenta fundacyjne, wiadomości o fundatorze i budowniczym budynku, tudzież pieniądze krajowe współczesne. Zwyczaj ten zastosowany został uroczyście w r. 1879 przy poświęceniu odbudowanych Sukiennic krakowskich, podczas świetnego zjazdu na obchód 50-letniego jubileuszu Józefa Ignacego Kraszewskiego. Lud nazywa baniami dynię pospolitą.”[1]
W drugim tomie Warszawa. Wybór publikacji Franciszka Maksymiliana Sobieszczańskiego czytamy:
„Na wierzchu przyczółka znowu grupy posągów, wyobrażające Miłość i Nadzieję (albowiem kto kocha, nadzieję zawsze mieć musi), a po samym środku unosi się nad świątynia wielka kula blaszana, koło której obwija się wąż z jabłkiem w pysku, przyciśnięty złocistym kielichem z hostią na wierzchu, wyobrażającym Wiarę.”[2]
Na szczęście dziś pada, temperatura jest niższa, więc nie czuję się spuchnięta jak karmelicka bania, ale co roku, szczególnie w lato, jest ten problem, wtedy zawsze przypominam sobie o owej bani, przez wielu określanej mianem szkaradziejstwa, dla mnie jednak bardzo zgrabnej i nierozerwalnie kojarzącej się ze spacerami po Krakowskim Przedmieściu, szczególnie nocą.
[1] Zygmunt Gloger Encyklopedia staropolska, Wiedza Powszechna, Warszawa 1978, tom I, s. 110.
[2] Franciszek Maksymilian Sobieszczański Warszawa. Wybór publikacji, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1967, s. 223.
Marcin K
Bania jest niezwykle efektowna a z deszczu bardzo się cieszę; niech pada jak najwięcej.
Vars i Sava
Nawet codziennie od rana do wieczora oraz od wieczora do rana :)