Przygoda włoskiego malarza na Zapiecku w Warszawie opowiedziana została przez Franciszka Maksymiliana Sobieszczańskiego w Tomie pierwszym Warszawa. Wybór publikacji. Zacytował on Kurier Warszawski z 11 grudnia 1826 r. nr 294. Opublikowano w nim przesłany artykuł na temat historii, która przydarzyła się włoskiemu malarzowi w czasie podróży po Europie, wyczytana z kolei w książce pt. Peregrini, wydrukowanej w 1688 r. w Wenecji. Z historii dowiadujemy się, że malarz Francesco Benetti podróżował po Europie i w 1648 r. przybył do Polski, najpierw na Śląsk, a potem do Warszawy, gdzie pomieszkiwał przy ulicy określanej mianem Capiecco, przypuszczalnie chodziło o Zapiecek. W cyklu POZNAJEMY WARSZAWĘ POPRZEZ WŁOCHY przedstawiamy przygodę, która doprowadziła włoskiego malarza na królewski dwór Jana Kazimierza.
PRZYGODA WŁOSKIEGO MALARZA NA ZAPIECKU W WARSZAWIE
Malarz Franciszek Benetti, wędrując po Francji i Niemczech, udał się do Polski r. 1648. W Śląsku artysta ów zgubił sakiewkę i ledwo o kilku dukatach przybył do Warszawy. Zmiana klimatu i zmartwienie po utracie całego mienia stało się powodem ciężkiej choroby. Wtedy zajął małą izdebkę przy ulicy Zapiecek, a gdy już ostatni grosz mu pozostał, prosił służącej, aby sprzedała dwie miniatury, jedyną rzecz wartościową pozostałą przy nim w chorobie. W pół godziny przyprowadza taż służąca jakiegoś dworzanina, który wypytuje malarza o nazwisko, gdzie przebywał i w jakim czasie, i po dość długiej indagacji oddala się. Znowuż w pół godziny jawi się poważny starzec, oświadcza, że jest doktorem i że ma rozkaz leczyć, płacąc nawet za aptekę. Gorliwe starania tego zacnego lekarza wróciły artyście dawne zdrowie w przeciągu dni dziesięciu, wówczas doktor każe mu się ubierać, prowadzi do powozu i wiezie do wspaniałego pałacu na Krakowskim Przedmieściu. Zdumiony cudzoziemiec nie pojmuje, co się z nim dzieje. Prowadzą go do wielkiej sali, w której znajduje pana, otoczonego licznym i świetnym orszakiem dworzan. Doktor przedstawia malarza w te słowa:
– Otóż to ów Włoch, Jaśnie Wielmożny Panie.
Malarz strwożony nie śmie przemówić, a pan łagodnie rzecze:
– Pokazano mi miniatury, na których znajdowało się imię ich autora; chciałem się przekonać, czy to ten jest w istocie, którego miałem zamiar wezwać, jakoż jesteś nim rzeczywiście. Gdym przejeżdżał z licznym orszakiem do Paryża, na popasie uwiadomiony zostałem, że przejeżdżający przez to miasto malarz niezmiernie sobie życzy, aby mógł mój portret wymalować. Niegrzeczna straż nie dozwoliła, aby malarz do mnie był przypuszczony, lecz ja zanotowałem jego nazwisko, przeto odtąd jesteś moim nadwornym malarzem.
Skądinąd wiemy, że Benetti żył długo i umarł w Warszawie, nie zapominając o Zapiecku naszym, gdzie go szczęście spotkało.[1]
[1] Franciszek Maksymilian Sobieszczański Warszawa.Wybór Publikacji, Tom pierwszy, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1967, ss. 203-205. [2] Kurier Warszawski nr 294, 11 grudnia 1826 r., e-Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego.
Dodaj komentarz