TAK TO SIĘ ROBI NA WOLI

O Kamasutrze słyszał zapewne każdy. Większości znane są również ilustracje par w nieprawdopodobnych pozycjach. Ale ilu z nas zapoznało się z samym tekstem? Aldona Figura podjęła się próby interpretacji traktatu miłosno-filozoficznego, efekty eksperymentu prezentuje Teatr Na Woli. Czy w XXI wieku można się zmierzyć z orientalną legendą ars amandi? Sprawdźmy to w serii POZNAJEMY WARSZAWĘ POPRZEZ TEATR.

Teatr na Woli

Księgi Kamasutry, których autorstwo przypisuje się Watsjajanie, to nie tylko poradnik życia seksualnego, ale także zbiór ważnych i ciekawych informacji o kulturze, moralności, etyce, obyczajach dnia codziennego, aranżacji i prowadzeniu domu, spędzania wolnego czasu. Są to elementy uzupełniające i wzbogacające piękno sztuki kochania, momentami odległe od znanych nam w tradycji chrześcijańskiej, np. te dotyczące zdrady czy pozycji kurtyzany.

Wchodzący na salę widz od razu zastaje na scenie to, czego się spodziewał – ogromne łoże. Otaczają je fale rozbijające się o brzeg, słyszymy nawet odgłosy morza. Jesteśmy w raju! W raju filozoficznym, duchowym, fizycznym. Trzeba przyznać, że scenografia autorstwa Jana Kozikowskiego robi bardzo pozytywne wrażenie. Czekamy więc na więcej! Nie ma chyba na sali osoby, która nie rozmyślałaby nad tym, w jakiż to sposób można zaprezentować Kamasutrę w teatrze – jak daleko można się posunąć? Ile pokazać, a ile zostawić wyobraźni widza? Skupić się na filozofii czy erotyce?

 Teatr na WoliPółtorej godziny na zaprezentowanie istoty oraz przesłania traktatu tak ważnego w historii literacko-etycznej nie jest sprawą prostą. Aldona Figura, reżyser spektaklu, osadziła tekst w tłumaczeniu Marii Krzysztofa Byrskiego i adaptacji Edyty Dudy-Olechowskiej we współczesnych realiach – na przyjęciu u playboya, w czasie którego uwodzona jest młoda kobieta. Tekst traktatu został podzielony na kilkanaście części i włożony w usta aktorów, którzy ni to rozmawiają ze sobą, ni to zwracają się do słuchaczy. Szóstka znajomych, odgrywających poszczególne postaci z Kamasutry, opisowo przedstawia nam ich rolę w społeczeństwie i z przymrużeniem oka prezentuje poszczególne fazy sztuki miłosnej. Po „Naukach ogólnych” mamy inne rozmaite lekcje, tj. „Badanie uczuć niewiast”, „Rodzaje obłapiania” czy „Rodzaje pocałunków”. Dowiemy się jaką niewiastę najlepiej wybrać na żonę i jak zdobywać jej względy; poznamy sposoby i odmiany pieszczot; uzmysłowimy sobie, że zachowania ludzkie klasyfikują się w odniesieniu do zwierząt, a terminologia porównawcza typu „ogier”, „byk” czy „gazela” przetrwała do dziś. Chwilami tekst jest nieco zabawny, w niektórych miejscach wręcz groteskowy, zwłaszcza doposażony w budzące jednoznaczne skojarzenia gesty, głównie w męskim wykonaniu.

Jednak nie ma się co spodziewać śmiałych scen i przekraczania granic pruderii – wszystko w tym spektaklu ma wymowę frywolnej elegancji. Chwilami aż chciałoby się zobaczyć coś więcej – nieco zaskakującego, może nawet szokującego. Przecież w końcu mamy do czynienia z Kamasutrą – kwintesencją sztuki erotycznej, a samej erotyki na scenie jednak niewiele. Trudno też mówić o grze aktorskiej, kiedy ma się po prostu do wygłoszenia konkretny tekst, chociaż widać, że każdy starał się na swój sposób zinterpretować powierzoną mu rolę, będą więc i chwile zabawne, i romantyczne. Na scenie czuć nutę beztroski, co udziela się także widowni.

Teatr na WoliTeatr na Woli

Dość specyficzny, żeby nie powiedzieć dziwny jest to spektakl, ale wszak i niezwykły tekst interpretuje, a przynajmniej próbuje się z tym zadaniem zmierzyć. Pewnie równie trudno byłoby odegrać instrukcję obsługi robota kuchennego, a Kamasutra jest właśnie swego rodzaju instrukcją – obsługi kobiety z punktu widzenia mężczyzny, ale w sposób taki, żeby i mężczyzna czerpał z tego jak największą rozkosz. Gdyby nie chwilami wręcz odważna choreografia ruchowa, multimedialne wstawki i gra świateł, całość można by uznać za rzecz dość monotonną, jest jednak w tej sztuce coś, co przyciąga i kusi. Może jest to doskonale wręcz wtapiająca się w scenerię muzyka, wykonywana na żywo przez fantastycznego kontrabasistę – Daniela Biela? Może jest to frywolna, ale nie wulgarna atmosfera na scenie? A może po prostu tekst traktatu, który sam się broni i wywołuje dreszcz emocji niezależnie od upływającego czasu i sposobu interpretacji?

varsavskie_dialogisava

Czy wiesz, że gdy narzeczeni proszą o książki zamiast kwiatów na swoim ślubie, to statystycznie 2 na 10 książek to właśnie Kamasutra?

vars

Ale ta oryginalna czy współczesna? Bo te dzisiejsze książki to raczej takie zamerykanizowane pseudoKamasutry – wydawca wycina tekst, bo przecież ludzie i tak nie czytają, ale za to wstawia 101 zdjęć z dziwacznymi pozycjami, a na okładkę wrzuca fluorescencyjną wlepkę, że to najgorętsza książka roku!

sava

To niestety prawda. Kiedyś europejscy tłumacze Kamasutry byli na tyle pruderyjni, że nawet nie podawali swoich nazwisk w przekładzie. Profesor Byrski opowiadał w czasie dysputy nad Kamasutrą, że tłumacz angielski był tak wstydliwy, że napisał, iż jego pióro zadrżało i nie pozwoliło mu dalej pracować nad tekstem wobec bezeceństw, które się tam znalazły i pominął niektóre fragmenty. Na szczęście naszemu profesorowi ręka nie zadrżała – tłumaczył wszystko po kolei, a gdy wydał Kamasutrę w ’85 roku, to nakład się rozszedł w okamgnieniu i musieli robić dodruk, chociaż nie było w nim żadnych ilustracji! A dziś co? W tych grzesznych czasach bez cenzury i tak nie ma komu tego czytać.

vars

Teraz liczy się efekt wizualny, bez kolorowych zdjęć podkręcających efekt marketingowy, książka tak dobrze się nie sprzeda. W ogóle żeby sprzedała się jakaś książka! Wszystko przecież można znaleźć w Internecie.

sava

Signum temporis. Ale jeśli już, to dodatkiem do takiego filozoficznego traktatu powinny być indyjskie kunsztowne miniatury, a nie wulgarne, niemal pornograficzne zdjęcia, bo to jednak niesmaczne! A gdzie pole dla wyobraźni?

vars

No i pewnie dlatego – w ramach tej wyobraźni – w teatrze też za dużo nie pokazali, bo traktat został w formie wykładu.

zlota_mysl_varsaJak to filuternie na temat Kamasutry powiedział kiedyś profesor Byrski: „A po wykładzie czas na ćwiczenia praktyczne!” :>

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *