Amen. Wystawa Maurizia Cattelana

wpis w: Galerie, SEZON 1 | 0

Maurizio Cattelan Amen. Czy człowiek, który przewrócił papieża, zmusił Hitlera do modlitwy i doprowadził wiewiórkę do samobójstwa rzeczywiście jest genialnym artystą czy tylko efekciarzem i cynicznym prowokatorem? W Centrum Sztuki Współczesnej w Zamku Ujazdowskim zagościł Maurizio Cattelan z wystawą Amen.

Maurizio Cattelan Amenfoto: Zeno Zotti,  Centrum Sztuki Współczesnej

MAURIZIO CATTELAN AMEN

Negocjacje trwały bite dwa lata, ale zakończyły się sukcesem – przez jednych podziwiany, przez innych piętnowany za obrazoburczość, włoski artysta ponownie zgodził się zaprezentować w Warszawie swoje prace. Jego poprzednia wizyta w Polsce zakończyła się wielkim skandalem, kiedy to nasi ówcześni posłowie poczuli, że mocno się tu obraża ich katolickie uczucia i zniszczyli instalację „Dziewiąta godzina”, przedstawiającą przewróconego papieża przygniecionego przez wielki meteoryt. Kustosze zdaje się próbowali zapewnić Cattelana, że w ciągu 12 lat mentalność Polaków uległa znacznej transformacji, że staliśmy się bardziej otwarci, gotowi zaakceptować kontrowersyjną rzeźbę jako formę sztuki, a wręcz – chcemy więcej! A zatem: jest i ponownie może szokować.

Maurizio Cattelan Amen foto: Zeno Zotti  Centrum Sztuki Współczesnej

Trzeba przyznać, że cel, zdaje się, został osiągnięty: odwiedzający wystawę są zaskoczeni! Szkoda tylko, że głównie… ilością eksponatów. Rzeźbiarz chyba jednak nie do końca dał się przekonać, bo do sprawy podszedł bardzo ostrożnie i przywiózł ze sobą zaledwie garstkę swoich prac. Być może bał się kolejnych destrukcyjnych ataków? Chociaż oczywiście kuratorzy tłumaczą się, że warszawska galeria dostała więcej, niż te światowe mogą tylko pomarzyć!

No, ale co tu dużo mówić: „wystawa” to chyba jednak nieco za szumne słowo, jak na te kilka instalacji rozrzuconych po sali, po której organizatorzy nawet zrobili specjalną mapę, aby zwiedzający przypadkiem się nie zgubili… o_O Być może CSW daleko do objętości Muzeum Guggenheima, ale gdy Cattelan prezentował tam jakiś czas temu swoje dzieła, wystawił ich ponad 120, a do Warszawy przywiózł mniej niż 10 – jednak różnicę widać gołym okiem, nie da się zaprzeczyć. Cena biletu nie jest może szczególnie wygórowana (12 zł), ale nie o nią tu przecież chodzi. W Warszawie jest Cattelan, idziemy na Cattelana… te słowa jednak do czegoś zobowiązują! Po tylu latach oczekiwania, w tym dwóch poświęconym pertraktacjom i ustaleniom, Polacy, warszawiacy spodziewali się drugiego Nowego Jorku! I to tym bardziej, że artysta ogłosił niedawno przejście na emeryturę i kto wie, może nie być więcej okazji do obejrzenia jego dzieł, zwłaszcza w Polsce, a więc wystawa powinna być tym bardziej spektakularna! A w czym to niby Warszawa jest gorsza od Nowego Jorku??! Czyż na naszych ulicach nie gości skandalizujący performance, a ściany naszych galerii nie są obwieszone gorszącymi produkcjami, mianującymi się sztuką? Na miły bóg, przecież to Polacy są największymi skandalistami dopiero co rozpoczętego roku i nie gdzie indziej, a w Warszawie właśnie, chciano otworzyć lokal o najbardziej kontrowersyjnej i oburzającej nazwie wszech czasów! Niby że nie przetrzymalibyśmy siły prowokacji i nie poradzilibyśmy sobie z wymową kalosza nazutego na ludzką głowę? No chyba nas jednak Cattelan nie docenił, nie takie rzeczy żeśmy ze szwagrem robili!

Rzeźbiarz chyba trochę bawi się z nami, widzami, bo przecież od zawsze podkreślał, że siebie samego za prowokatora nie uważa, a wręcz bywało, że przedstawiał się mianem… idioty. Człowiek to taka przewrotna bestia, że dosłownie we wszystkim chce się doszukać skandalu, więc widzi go nawet tam, gdzie go nie ma lub wcale nie został zamierzony. A może jednak został? I te woskowe gołębie na gzymsie nie są zwykłymi ptakami, z niesłabnącą zawziętością brudzącymi miejskie fasady i pomniki? Prawdziwa sztuka nie powinna przecież znać żadnych ograniczeń, a to, czy koń przebity tablicą z napisem budzącym jednoznaczne skojarzenia, jest sztuką, czy nią nie jest, to już zupełnie inna historia.

Maurizio Cattelan Amenfoto: Zeno Zotti  Centrum Sztuki Współczesnej

Trudno nam, widzom, pogodzić się z myślą, że nie do końca wiadomo, o co w tej wystawie chodzi, o czym ona właściwie jest… Można powiedzieć, że codziennie o czym innym – w zależności od tego, kto na tę wystawę przyjdzie i jakie na nim wywrze wrażenie. Sami organizatorzy sądzili na początku, że instalacje dotyczą kwestii śmierci i przemijania, ale czy da się to tak jednoznacznie określić? Spieszy nam z pomocą kilku literatów, m.in. Leszek Kołakowski, którzy próbują podejść do prac Cattelana od strony teologicznej, filozoficznej i politycznej. W katalogu, który towarzyszy wystawie, można zapoznać się z ich przemyśleniami.

PRÓŻNA 14 – HITLER

A jakie my, Vars i Sava, mamy przemyślenia na ten temat? Nie powiemy Wam, czy to woskowy kicz, czy genialna sztuka, każdy sam musi to ocenić. Naszym zdaniem, prawdziwy Cattelan – taki, którego chcemy i oczekujemy – nie wystawił się w CWS w Zamku Ujazdowskim, ale na Próżnej 14. To właśnie tam możemy obejrzeć bodaj jego najsłynniejsze dzieło… Przez dziurę w zamkniętej bramie dostrzec można coś zaskakującego – klęczącego człowieka.

Maurizio Cattelan Amenfoto: Zeno Zotti  Centrum Sztuki Współczesnej

Nieduża, filigranowa wręcz postać ubrana jest w szkolny mundurek. Domyślamy się więc, że jest to dziecko, a przynajmniej bardzo młoda osoba. Gdyby można było zajść od przodu, zobaczylibyśmy, że klęcząca postać ma twarz… Hitlera. Jednak niestety nie da rady tego zrobić, gdyż brama jest zamknięta, a wejście od drugiej strony starannie zatarasowane. Przynajmniej teraz, bo na początku ciekawość brała górę i wiele osób zachodziło budynek od tyłu, byle tylko móc spojrzeć Hitlerowi w oczy. Organizatorzy szybko jednak ukrócili ten proceder. Szkoda. Wielka szkoda, bo wielu widzów właśnie na tę rzeźbę czekało – klęcząca postać to bowiem nic innego, jak „on” – słynny Hitler Cattelana, wstawiany w dziesiątkach galerii, pokazywany oczywiście tyłem, ale z możliwością zobaczenia tego, co ludzi najbardziej zaskakuje, przeraża i jednocześnie podnieca – twarzy. Wystarczyło po prostu zrobić dojście z obu stron budynku.

Jednak nie o to, zdaje się, chodziło. Obejść postać z każdej strony można było na całym świecie. W Warszawie szok miał polegać na czym innym – tutaj główną rolę odgrywa ideologia, symbol i przesłanie. Jeśli się odrobinę postaramy i dobrze przygotujemy, ta inscenizacja może stać się przeżyciem, które wywoła ciarki na plecach i naprawdę nigdy o nim nie zapomnimy.

Na Próżną trzeba wybrać się po zmierzchu, gdy ulica jest cicha i opustoszała. Warto przystanąć i rozejrzeć się wokół. Tutaj czas jakby się zatrzymał. Pośród tętniącego życiem, energicznego i nowoczesnego centrum miasta, w którym dominują odremontowane budynki i nowoczesne wieżowce, jakimś cudem zachowała się stara kamienica, która pamięta jeszcze czasy wojny. W stanie jest już wręcz opłakanym, ale stanowi idealne tło dla sceny, która właśnie w takich warunkach ma sens i podkreśla jej niewiarygodność. Oto bezbronny, korzący się ludobójca, klęczy w miejscu, gdzie niegdyś było żydowskie getto. Chyba w żadnym innym miejscu na świecie, tylko w Polsce właśnie, scena ta jest tak wymowna. Tu nie potrzeba słów. Działa nasza wyobraźnia, wiedza przekazana przez naszych dziadków, walczących na wojnie oraz wpajane nam od wieków przeświadczenie o byciu mesjaszem wśród narodów… To właśnie tu, zaglądając przez dziurę w obdrapanej bramie, dzięki idealnemu połączeniu czynników i faktów, poprzez siłę, jaką niesie sztuka, możemy doznać swoistego katharsis.

Bo stojąc tam, nie zastanawiamy się już, czy prace Cattelana, w tym klęczący Hitler, to jest sztuka, czy nie jest – czujemy, że jesteśmy świadkami czegoś nieprawdopodobnego i tylko my, Polacy, możemy zrozumieć wagę tej instalacji. Żadne zdjęcie nie odda jednak tego, co naprawdę tam zastaniemy. To po prostu samemu trzeba zobaczyć i poczuć na własnej skórze.

Maurizio Cattelan Amen

vars

Dlaczego w kółko każesz mi oglądać wypchane zwierzęta?

sava

Jak to: w kółko??

vars

Jakiś czas temu widzieliśmy przecież Piramidę zwierząt w Zachęcie. Nawet zmusiłaś mnie do obejrzenia tego przerażającego filmu na temat preparowania konia, który był częścią instalacji.

sava

Owszem, ale to było dzieło Kozyry, a to jest, proszę ja ciebie, Maurizio Cattelan.

vars

Ahaaaaaa…. czyli polska wykształcona młoda studentka [ówcześnie – przypis], która niedługo po upadku komuny szokuje swoją Olimpią w czasie osobistej, tragicznej walki z rakiem, nie ma szans w konkurencji z włoskim eksprojektantem mebla bez plastycznego wykształcenia, który ma się za artystę, bo układa na podłodze rząd prześcieradeł i podpiera obraz szczotką?

sava

I co ja mam ci na to odpowiedzieć? – tak właśnie jest, bo… Amen?

Maurizio Cattelan Amen

Trudno mi się oprzeć wrażeniu, że skoro Cattelan tak poskąpił nam swoich prac podczas warszawskiej wystawy, to trochę jakby pokazał nam swój sześciotonowy środkowy palec

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *