Zburzenie Teatru Wielkiego

wpis w: Muzyka, SEZON 3 | 0

Zburzenie Teatru Wielkiego zaproponował Zbigniew Domaniewski, krytyk muzyczny piszący dla Kuriera Porannego, w recenzji opery Ryszarda Wagnera Lohengrin, wystawionej w Warszawskiej Operze w 1930 r. Wraz z cytatem tego odważnego postulatu zapraszamy na cykl POZNAJEMY WARSZAWĘ POPRZEZ MUZYKĘ.

Teatr Wielki

 

TEATR WIELKI

Każdy, najgorętszy nawet miłośnik Warszawskiej Opery, największy przyjaciel jej artystów, musiał po wczorajszym przedstawieniu Lohengrina[1] dojść do przekonania, że nie ma w tej chwili innego wyjścia jak zburzenie Teatru Wielkiego, zaoranie gruntu i posianie tam jakiejkolwiek bądź flory, aby ten kawałek pl. Teatralnego zajęty był z pożytkiem dla mieszkańców miasta, choćby nawet najbłahszym.

Takich przedstawień, jak wczorajsze, słuchać mogą tylko ci, którym za to słuchanie płacą i wskutek tego słuchać muszą operowej „sztuki”, w której każdy ton jest dla ucha wrażeniem jeśli nie bolesnym, to w każdym razie przykrym. Przysłużyli się do tego zgodnie stali artyści naszej Opery, prezentując głównie zdarte głosy, jak np. Zaleski[2] (Telramund) albo p. Czapska[3]. […] Ale koroną przedstawienia byli obaj wczorajsi goście w osobach p. Ardeliego[4] (Lohengrin) i Mazurkiewicza[5] (dyrekcja). W normalnych warunkach taki śpiewak jak wczorajszy Lohengrin nie utrzymałby się w Warszawie na trzeciorzędnym stanowisku i dziś występuje jako „gość”, jako atrakcja. Może dla obecnego dyrektora Opery Warszawskiej jest on atrakcją, dla mnie osobiście słuchanie śpiewu p. Ardeliego było zdecydowaną przykrością […]. O dyrygowaniu p. Mazurkiewicza powiedzieć można tylko jedno, że jest to zabawa w kapelmistrzowanie, zabawa pozbawiona nawet cech dyletantyzmu połączonego z ta­lentem […]. Ciągła arytmia. nieprawdopodobne rozłożenie się orkiestry w naj­prostszych miejscach stwarzało dookoła przedstawienia atmosferę nie do zniesienia.[6]

 

ZAMIANA RÓL

Zbigniew Domaniewski słynął ze swoich kąśliwych, ostrych uwag, nie szczędził ani śpiewaków, ani dyrygentów, ani dyrektorów. Krytykował za drżenie głosu, sposób trzymania batuty, muzyczne decyzje. Aż reszcie… skończył się „złoty okres” krytycznej działalności Zbigniewa Domaniewskiego. Snadź przebrała się miarka i wszyscy mieli go dosyć. Nawet dla swych protektorów stał się postacią żenującą. Na jego miejsce zaangażowano utalentowanego młodego kompozytora Jana Maklakiewicza.[7] [8] Za punkt honoru Maklakiewicz postawił sobie taki oto cel: Uważam za swoje zadanie wyszukiwać i podnosić w usłyszanych kompozytach lub w interpretacji wykonawców głęboki podkład duchowy, zdrową uczuciowość, entuzjazm, z jakim należy do sztuki się zwracać, barwność, poczucie linii, doskonałą technikę oraz szczerość i prawdę, którymi winny być owiane wszelkie poczynania prawdziwie artystyczne.[9]

 

 

 

palac namiestnikowski 1823 przypisy

[1] Lohengrin

opera romantyczna w trzech aktach Richarda Wagnera (1850). Jest to historia Lohengrina, syna Parsifala, jednego z rycerzy świętego Graala, oraz Elzy, która została oskarżona przez hrabiego Telramunda o zamordowanie swojego młodszego brata, Gotfryda. Hrabia wyzywa na pojedynek każdego, kto będzie chciał bronić czci Elzy – odważył się na to rycerz w srebrnej zbroi, który przybył w łodzi ciągniętej przez łabędzia. Rycerzem tym był Lohengrin, który prosił, aby Elza nigdy nie pytała o jego imię, jeżeli zwycięży i zostanie jej mężem. Elza nie dotrzymała jednak przysięgi i po ślubie zapyta swego wybawiciela o imię, czym wszystko zaprzepaściła.

Bodaj najbardziej znanym fragmentem jest marsz weselny Treulich geführt, tutaj akurat w reżyserii Andrisa Nelsonsa z zaskakującą scenografią.

 

[2] Zbigniew Zaleski

Teatr Wielki: Występy Zygmunta Zaleskiego. Po występach Beliny (Stefan Belina-Skupiewski śpiewak, tenor, pedagog, dyrektor opery) – występy Zaleskiego. O ile u pierwszego przemawiał do duszy widza-słuchacza szczery, głęboki liryzm, o tyle Zaleski zdobywa sobie słuchacza potęgą, która charakteryzuje zarówno jego śpiew, jak i ujęcie roli. Dlatego Rigoletto Zaleskiego nie był tylko nieszczęśliwym, zbolałym starcem, lecz urósł do wyżyn uosobienia potęgi cierpienia i nieszczęścia. O ile np. u Brzezińskiego (Wacław Brzeziński śpiewak operowy, baryton, reżyser) Rigoletto skarży się, o tyle u Zaleskiego skarży się, ale zarazem protestuje. I na tem łączeniu dwóch pierwiastków polega wielkość kreacji Zaleskiego, wspartej przepięknym, wielkim głosem i świetnem władaniem nim. Występy Beliny i Zaleskiego odkryły przed nami dwa polskie skarby – kultywowane niestety na obczyźnie. [w:] Życie teatru. Tygodnik poświęcony polskiej kulturze teatralnej, Nr 5, s. 47.

Występy Zaleskiego w Wiedniu: Znakomity baryton, który wywarł w Warszawie nieza­tarte wrażenie, występuje obecnie z wielkiem powo­dzeniem w operze ludowej w Wiedniu, gdzie już zeszłego roku zyskał wielkie uznanie. [w:] Życie teatru. Tygodnik poświęcony polskiej kulturze teatralnej, Nr 15, s. 119.
 
 
[3] Adelina Czapska
wybitna śpiewaczka, miała w swoim repertuarze 37 partii operowych. Debiutowała w 1919 r. w Operze w Teatrze Wielkim w Warszawie w Goplanie Władysława Żeleńskiego. Od czasów II wojny światowej prowadziła szkołę śpiewu i wykładała na Uniwersytecie w Montrealu.
 
 
[4] Ardelli właśc. Adler Norberto
śpiewak, tenor, kształcił się w Polsce i we Włoszech. Śpiewak teatrów europejskich, po wybuchu II wojny światowej wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, występował i nauczał w Nowym Jorku.
 
 
[5] Tadeusz Mazurkiewicz
dyrygent, nauczyciel gry fortepianowej, dyrektor teatru.

 

[6] Zbigniew Domaniewski „Kurier Poranny” 14 czerwca 1930 r.

 

[7] Roman Jasiński Koniec epoki. Muzyka w Warszawie (1927-1939), Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1986, s. 131.

 

[8] Jan Maklakiewicz

kompozytor, dyrygent, krytyk muzyczny, pedagog; stryj Zdzisława Maklakiewicza (pamiętna rola inżyniera Mamonia w Rejsie).

 

[9] Roman Jasiński op. cit., s. 131.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *