Jak Żółkowski Francuza dobrych manier uczył

wpis w: Humor | 0

poznajemy warszawę poprzez humor

Powtarzano po całej Warszawie, jak to sławny aktor Żółkowski uczył grzeczności francuskiego oficera. Żółkowski był stałym bywalcem kawiarni „Na Suchym Lesie” przy ulicy Długiej, gdzie się w owych latach codziennie zbierała brać aktorska i literacka. Wiele osób przychodziło, aby popatrzeć na ludzi znanych w mieście i w ich towarzystwie wypić szklankę ponczu czy kawy. Kawiarnia miała trzy pokoje.

Pewnego dnia Żółkowski, Otoczony gronem wielbicieli, siedział w pierwszym pokoju, podczas gdy w ostatnim czytał gazetę Ludwik Dmuszewski, znany aktor i literat. Wtem wchodzi oficer francuski w kapeluszu na głowie i nie zdejmując go każe sobie podać kawę. Oburzyło to obecnych, nikt jednak nie śmiał zwrócić mu uwagi. Wówczas odezwał się Żółkowski:
– Panowie jesteście obrażeni, a nie macie odwagi Francuza tego nauczyć grzeczności. Ja was wyręczę, ale musicie zapłacić za poncz, który wypijemy razem.
Z ogólnym aplauzem przyjęto propozycję, spodziewając się nowego kawału Żółkowskiego znanego ze swych wesołych pomysłów.
– Panie Dmuszewski! – zawołał Żółkowski na cały głos. – Jak się nazywa kapelusz, co go się na głowę nie kładzie, tylko pod pachą nosi?
– Chapeau bas – odpowiedział Dmuszewski z trzeciego pokoju.
Tak bowiem brzmiała nazwa kapelusza, a równocześnie słowa te znaczą „zdejm kapelusz”.
– Jak? – pytał głośniej Żółkowski.
– Chapeau bas – odpowiedział Dmuszewski także głośniej.
– Może głośniej, bo nie słyszę!
– Chapeau bas!! – wrzasnął już trochę zniecierpliwiony Dmuszewski po raz trzeci. Wówczas oficer, myśląc, że to się do niego stosuje, odkrył głowę.

Żółkowski kazał podać poncz, a obecni wypili za zdrowie pogromcy Francuza.

 

elegant z wołówki

Szenic Stanisław Larum na traktach Warszawy, Warszawa 1960, ss. 201-202.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *