GTWb – Akcja CXXVIII – Bareja wiecznie żywy

wpis w: GTWb, SEZON 5 | 6

CXXVIII Akcja Gtwb – Bareja wiecznie żywy – jest znakomitym pretekstem do tego, aby się do czegoś przyznać: Sava ma fiksum-dyrdum! Prawdziwego bzika na punkcie wycieraczek – zarówno nowych, jak i starych, czystych, jak i brudnych. I traf chciał, że właśnie walczymy z administracją Wspólnoty w kwestii wycieraczkowej, a cała sprawa ocierała się o absurd rodem z filmów Barei właśnie. Przynajmniej z naszego punktu widzenia, bo zapewne znajdą się i tacy, którzy uznają, że się czepiamy, bo nam się ewidentnie nudzi. Mili Państwo, czepiamy się, ponieważ Zarządca bierze pieniądze za coś, czego następnie przez długie tygodnie, a nawet miesiące nie realizuje, dlatego też postanowiliśmy odpłacić pięknym za nadobne, bo im się to po prostu należało. Jeżeli ktoś ma fantazję, może zakwalifikować to do serii POZNAJEMY WARSZAWĘ POPRZEZ HUMOR. Ale nie musi.

A sprawa wycieraczkowa wygląda tak…

Bareja wiecznie żywy

WOJNA WYCIERACZKOWA, czyli BAREJA WIECZNIE ŻYWY

W okolicach lutego lub marca w naszej Wspólnocie organizowane jest doroczne zebranie, podczas którego omawiane są rozmaite kwestie organizacyjno-remontowe. Nikomu nie trzeba tłumaczyć, każda spółdzielnia czy wspólnota takie zebrania organizuje. Chyba że ktoś na takie zebrania nie chadza (wiadomo: CZY PAN OSZALAŁ? JAKIE ZEBRANIE? KTO MA NA TO CZAS? PANIE, JA PRACUJĘ, JA DZIECI MAM, JA TEŚCIOWĄ DO SANATORIUM MUSZĘ ZAWIEŹĆ!), no to faktycznie nie wie, co się na takich wybraniach dzieje. Sugerujemy się wybrać, może być interesująco. I możecie mieć wpływ na to, żeby nie pomalowali Wam ścian na klatce na sraczkowato. Przez siedem lat działałam w zarządzie, więc z doświadczenia wiem, że na zebraniu roztrząsane są i takie kwestie. Ale w końcu powiedziałam jednak: DOŚĆ, NIECHŻE TERAZ INNI CZŁONKOWIE WSPÓLNOTY SIĘ WYKAŻĄ i odtąd w Zarządzie zasiada trzech nieszczęśników. Wykonują oni (mniej lub bardziej dobrowolnie) pracę, za którą nikt im nie płaci, ale za to każdy chętnie krytykuje od góry do dołu według polaczkowo-januszowskiej zasady: Nie wiem, ale się wypowiem. Wspólnota współpracuje z zewnętrznym Zarządcą Nieruchomościami, który ogarnia sprawy papierkowe: zbiera oferty na remonty, przeglądy instalacji, inkasuje wpłaty od członków Wspólnoty, nadzoruje prace firmy sprzątającej i zleca drobne prace konserwatorowi. Jedną z takowych jest właśnie wymiana wycieraczki leżącej przy drzwiach wejściowych na klatkę schodową.

Mieszkamy w bloku na Woli od 12 lat, sześciu miesięcy i 21 dni. Wierzcie lub nie, ale są wśród naszych sąsiadów tacy, którzy nigdy przez ten czas nie wymienili wycieraczki leżącej pod drzwiami ich lokali. Niektóre wyglądają wręcz tak, jakby też nigdy nie były odkurzane albo chociaż trzepane. A dodam, że mamy w bloku psy i koty, które spacerują po klatce, łatwo więc sobie wyobrazić stan wycieraczek. Miło jest zawiść oko na czymś schludnym i estetycznym, chociażby w trakcie wykonywania tak prozaicznej czynności, jak wchodzenie po schodach, nasza wycieraczka wymieniana jest więc raz do roku – obowiązkowo i bez marudzenia. Mimo wielu próśb o zachowanie minimum estetyki i higieny na klatce schodowej obskubane i zmizerowane wycieraczki jak leżały, tak leżą – na decyzje sąsiadów wpływu nie mamy. Mamy za to wpływ na to, co dotyczy całej Wspólnoty. A wycieraczka leżąca przy drzwiach wejściowych na klatkę schodową całej Wspólnoty dotyczy, ponieważ wszyscy z niej korzystają. I to nie tylko właściciele mieszkań i ich rodziny, ale też goście, czworonogi, rowery czy wózki, które przekraczają próg bloku i stają na tejże wycieraczce, otrzepując z butów, łap i kół pierwszy, a zarazem największy brud naniesiony z ulicy. Wycieramy nogi i kierujemy się do naszych mieszkań zadowoleni, że większość tego całego ulicznego syfu została na wspólnej wycieraczce. Ewentualnie poprawiamy jeszcze na wycieraczce sąsiada jak w sławetnej scenie z filmu Nie lubię poniedziałku. Każda rzecz ma jednak to do siebie, że się zużywa. Mimo że bardzo byśmy tego nie chcieli albo staramy się to, brzydko mówiąc, olewać. Ale nie ma bata, zużywa się i już. A zatem dla kulturalnego człowieka, przedstawiciela stolicy kraju, który zamieszkuje, wymiana raz na jakiś czas czegoś tak podstawowego, jak wycieraczka, powinna być sprawą oczywistą i bezdyskusyjną. Dlaczego więc nie jest?

Dlaczego jesteśmy znieczuleni na widok zmiętego biletu rzuconego niedbale w kącie klatki schodowej, z której korzystamy wszyscy? Dlaczego przyjdzie nam do głowy, żeby wrzucić ogryzek lub skórkę od banana do pojemnika na ulotki? Dlaczego ze spokojem wystawiamy przed drzwi worki z odpadami, bo lepiej, żeby cuchnęło na klatce schodowej niż u nas w domu? Czy naprawdę nie ma w nas ani odrobiny solidarności wspólnotowej czy ducha estetyki?

Sprzeciwiam się zdecydowanie takiemu postępowaniu, a gdyby było mało, to umyśliłam sobie, żeby sąsiedzi kojarzyli mnie właśnie z nagabywaniem ich o utrzymywanie porządku w części wspólnej, niech sobie nawet mówią: Ta wariatka od wycieraczek! Dlatego tuż przed zebraniem rocznym zwróciłam się z prośbą do Zarządu o wymianę wspólnej wycieraczki, która liczy sobie już jakieś 5-6 lat i prezentuje się tak:

Bareja wiecznie żywy

Jak widać, jest to po prostu kawałek wykładziny trawopodobnej, obecnie skonsumowanej i wyłysiałej.

Nie dość, że nijak nie idzie przekonać członków Wspólnoty, żeby przykryć lastryko czymś bardziej estetycznym, to zmuszeni jesteśmy patrzeć na coś tak obskurnego i burzącego poczucie estetyki… Na dodatek sposób wytarcia na wycieraczce świadczy o tym, że do czyszczenia prawego buta mocniej się przykładamy jako zbiorowość. Chyba że ktoś wyciera buty przed wyjściem na zewnątrz (a znam i takich). Przyczyny takowych działań niech już sam każdy przemyśli.

Wniosek o wymianę nieszczęsnej wycieraczki został na zebraniu przyjęty, a jego wykonanie powierzono Zarządcy, czyli firmie administracyjnej, która na tym samym zresztą zebraniu postawiła wniosek o podwyżkę (wniosek przyjęto). Zarządca z kolei sprawę zlecić miał konserwatorowi albo firmie sprzyjającej (nie wnikamy, ważne, żeby było załatwione). Rzecz miała miejsce w lutym, a obecnie dobijać niedługo będziemy do lipca. Obrzępolona wycieraczka dalej leżała i traciła na urodzie, a nowej ani widu, ani słychu.

Postanowiliśmy wręcz zadziałać na własną rękę, ponieważ nic nie wskazywało na to, abyśmy doczekać się mieli realizacji zlecenia. Vars pobrał wymiary wycieraczki, udał się do marketu budowlanego, kupił kawałek wykładziny o zadanych wymiarach, położył go na miejscu starej wycieraczki, a wyłysiałą wyniósł do altany śmietnikowej. Ot, cała operacja.

Bareja wiecznie żywy

I w sumie nie byłoby problemu, ale dlaczego to my, członkowie Wspólnoty, poświęcać musimy prywatny czas i fundusze na coś, za co kto inny bierze co miesiąc pieniądze i to niemałe? Nie ma tak dobrze! Dlatego też za nasze usługi wystawiliśmy Zarządcy rachunek, uwzględniający nie tylko koszt nowej wycieraczki, ale też inne elementy – tak absurdalne, jak cała ta sytuacja. Bareja wiecznie żywy? Proszę uprzejmie!

Vars&Sava

Wspólnota Mieszkaniowa
Warszawa Wola

 

Zespół Zarządców Nieruchomości
Warszawa Zachód

 

Szanowni Państwo,

jako że nie doczekaliśmy się realizacji zlecenia, które przyjęli Państwo w lutym b.r., zdecydowaliśmy się zająć się sprawą osobiście.

Jednakowoż w życiu nie ma nic za darmo, prowadzimy działalność gospodarczą i piniondz musi się zgadzać. Dlatego też w załączeniu przesyłamy rachunek – uproszczony, ale niezwykle szczegółowy.

 

 

Z poważaniem

 

Bareja wiecznie żywy

6 Responses

  1. lavinka

    Jezu, ale macie problemy, rzeczywiście Bareja wiecznie żywy, zawsze się trafi jakiś upierdliwy lokator, któremu wszystko przeszkadza. U mnie w bloku nie ma żadnej wycieraczki przy wejściu, problem solved. :D

    • Vars_i_Sava

      Założyłam się sama ze sobą, że tego typu komentarz padnie od kogoś z grupy trzymającej ANTYwarszawskie blogi, a nawet więcej – od Ciebie. W ogóle nie skumałaś czaczy, ajmsory. A w związku z tym nie mam zamiaru wchodzić w dysputy.

      VarSavskie pozdrowienia!

  2. Renata

    Co do wspólnoty, tak, zawsze tak będzie dopóki nie stworzy się systemu na kontrolę finansową rozmaitych wspólnot i administratorów zarządzających naszymi pieniędzmi. Rzecz jasna, zależy im na tym by jak najwięcej wyjąć a jak najmniej włożyć, pieniędzy, czasu i wysiłku. Gdzie oni się będą zajmować jakąś tam wycieraczką.
    Kilka dni temu zostałam uraczona historyjka, jak to zarządca apartamentowca w Miasteczku Wilanów, w którym mieszkał mój cioteczny brat, „wyprowadził” w ciągu dwóch lat 400 000 z kasy do swojej prywatnej kieszeni. Na szczęście wśród przytomnych mieszkańców, którzy chodzili na zebrania, znalazło się kilku prawników. Pana zarządcę czekają więc nieprzyjemne konsekwencje.

    Co do wycieraczek, przed wejściem do budynku, najlepsza byłaby profesjonalna (droga) wycieraczka z zagłębieniem i odpływem. Taka wycieraczka nie zużywa się latami i spełnia swoją funkcję, również estetyczną. Naprawdę warto zainwestować w taką wycieraczkę.http://www.aco.pl/produkty/dom-i-ogrod/wycieraczki-do-obuwia/
    Natomiast jeśli chodzi o wycieraczki przed drzwiami lokatorów, najlepiej jakby ich w ogóle nie było, zawsze wygląda to ohydnie. Moja najbliższa sąsiadka wykazuje się zwłaszcza niebywałą fantazją wystawiając przed drzwi „sandwicz” w postaci dwóch wycieraczek leżących na sobie, z których górna owinięta jest kawałkiem starego frotowego prześcieradła w kolorze kanarkowej żółci. Wg mnie powinien być obligatoryjny zakaz umieszczania indywidualnych wycieraczek przed drzwiami. Po co mamy się denerwować, niech w mieszkaniu każdy rzyma sobie taką wycieraczkę, jaką chce. Ja mam swoją wycieraczkę (w postaci estetycznego długiego dywanika) tuz za drzwiami, w przedpokoju. Jest to rewelacyjne rozwiązanie. Ponadto zmusza mnie do regularnego czyszczenia wycieraczki.

    • Vars_i_Sava

      Bardzo dziękujemy za namiary na wycieraczkę zewnętrzną, wygląda nie tylko funkcjonalnie, ale i zgrabnie. Na ten rok plan remontowy już zamknięty, ale spróbujemy zaproponować coś takiego podczas remontu klatki schodowej i wymianie drzwi wejściowych, bo to dopiero przed nami. Co do wycieraczek indywidualnych, to padła propozycja ich usunięcia, niestety pomysł nie zyskał akceptacji. Sąsiedzi zupełnie nie zwracają uwagi na coś tak prozaicznego, jak wycieraczka. Z jakiegoś powodu uważają, że to nie ma wpływu ani na estetykę, ani na komfort wspólnoty. Mało tego, sąsiedzi, którzy zajęli w tym roku mieszkanie po poprzednich właścicielach, nie odczuli potrzeby wymiany wycieraczki. Mieszkamy tu ponad czternaście lat i owa wycieraczka n i g d y nie została wymieniona. A teraz, jak widzimy, będzie służyła kolejnym pokoleniom. Wspieramy recycling i reusing, ale są pewne granice podyktowane chociażby higieną. Ale jako że mamy demokrację, to najważniejsze jest to, co chce większość, a większość chce, żeby dać im święty spokój i nie zawracać głowy jakimiś wycieraczkami. W szczególności ja, najbardziej czepialska i przynudzająca sąsiadka… Ech.

      W każdym razie dziękujemy za zrozumienie.

      VarSavskie pozdrowienia!
      Vars&Sava

      UPDATE Sąsiedzi wymienili drzwi, ale kilkunastoletnia wycieraczka została.

  3. Zjk

    Wycieraczki to stan umysłu tak samo jak ściąganie butów w gościach i paradowanie w skarpetach. Pani życzę własnego domu i nie męczenia się z ludźmi.

Skomentuj lavinka Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *