Hiperpoprawność Jana Karłowicza

wpis w: Humor, SEZON 2 | 0

Warszawę można poznawać na rozmaite sposoby i z różnej perspektywy, a śmiech z całą pewnością należy do przyjemniejszych metod. W cyklu POZNAJEMY WARSZAWĘ POPRZEZ HUMOR przytoczymy dowcipy i anegdoty dotyczące dawnej i nowszej Warszawy oraz jej mieszkańców i bywalców. Długo wybieraliśmy pierwszą historię, nie mogąc się zdecydować, czy powinno być grzecznie, czy może nieco rubasznie…? W końcu postanowiliśmy, że zaczniemy z grubej rury, raz się żyje. Autor, który ową anegdotę spisał, Stanisław Arct, nazwał ją nawet… ostrą. Hiperpoprawność Jana Karłowicza przeszła w ten sposób do legendy.

HIPERPOPRAWNOŚĆ JANA KARŁOWICZA

HIPERPOPRAWNOŚĆ JANA KARŁOWICZA

O twórcy tzw. Warszawskiego słownika języka polskiego[1] krążyła dosyć ostra anegdota.
Jan Karłowicz był niezmiernie wrażliwy na prawidłową wymowę. Nie znosił deformacji lub niedbalstwa w wymawianiu i reagował natychmiast. Któ­regoś jesiennego dnia pracował w swoim gabinecie (we własnym domu na Nowym Świecie 61), gdy na podwórzu rozległo się wołanie:
– Szmaty kupuje, szmaty kupuje, stare garderobe, dobrze płace, szmaty kupuje, szmaty kupuje!
Podrażniony pan Jan wyjrzał przez lufcik.
– Ej tam! – zawołał – Panie kochany, tak się nie mówi: kupuje, płace, garderobe. Trzeba wyraźnie wymawiać literę „ę”: kupuję, płacę, garderobę.
Handlarz spojrzał do góry.
– Pan profesor ma jakie garderobe do sprzedania? Ja mogie przyjść na drugie piętro. Kupie, dobrze zapłace.
– Człowieku! – zirytował się Karłowicz  – Przecież mówiłem, że trzeba wyraźnie wymawiać: kupię, zapłacę, a nie: kupie, zapłace.
Zamknął lufcik i chciał wrócić do pisania. Nie doszedł jeszcze do biurka, gdy usłyszał:
–  Kiedy pan profesor taki mondry, to niech mnie w dupe pocałuje.
Karłowicz nie wytrzymał. Otworzył szeroko okno i na całe podwórko wy­krzyknął:
– Nie w dupe, panie kochany, nie w dupe. Całuje się w dupę, przez „ę”, wyraźnie: w dupę, w dupę![2]

[1] Nazwy „Słownik warszawski” jako pierwszy użył najprawdopodobniej H. Ułaszyn. Pisał on: „ze względu, iż znaczna większość współpracowników tego słownika są to warszawscy uczeni, że myśl ułożenia jego powstała w kółku językoznawców i literatów warszawskich, że ostatecznie miejscem druku i wydania tego słownika jest Warszawa – sądzę, że najodpowiedniejszą nazwą jego będzie: «Warszawski słownik języka polskiego»
Majdak M., Słownik warszawski: koncepcja – realizacja – recepcja, Warszawa 2008.

[2] Arct S., Okruchy wspomnień, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1962, s. 172-173.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *