Książki o Powstaniu Warszawskim

Dysputa o przyczynach i konsekwencjach Powstania trwa od dziesięcioleci i raczej nic nie wskazuje na to, aby miała zostać zakończona. Z tej właśnie przyczyny o Powstaniu Warszawskim napisano już wiele i zapewne niejedna publikacja zostanie jeszcze wydana, chociażby w przyszłym roku. Pośród licznych wspomnień, pamiętników, opracowań historycznych, albumów fotograficznych, a nawet powieści inspirowanych wydarzeniami wojennymi wybraliśmy te książki o Powstaniu Warszawskim, po które naszym zdaniem warto sięgnąć. Można się zgodzić z opiniami autorów lub nie, jednak są to publikacje, które z pewnością będą długo zapamiętane po ich lekturze. W cyklu VarSavskie Dekady zapraszamy na serię POZNAJEMY WARSZAWĘ POPRZEZ KSIĄŻKI.

Książki o Powstaniu Warszawskim

GRZEGORZ JASIŃSKI – POWSTANIE WARSZAWSKIE. NAJWAŻNIEJSZE FOTOGRAFIE

W albumie Grzegorza Jasińskiego, wydanym przez Wydawnictwo RM, znajdziemy ponad sto fotografii opatrzonych komentarzem. Są to zdjęcia udostępnione przez Muzeum Powstania Warszawskiego, obejmują okres od pierwszych dni Powstania aż do kapitulacji. Zdjęcia poprzedza Słowo wstępne Burmistrza Dzielnicy Żoliborz oraz skondensowana historia Powstania.

[Album] zawiera kilkadziesiąt czarno-białych fotografii, w tym wiele nieznanych, a każda przedstawia pewne wydarzenie, które rozegrało się w rzeczywistości siedemdziesiąt lat temu. Razem tworzą obraz miasta z tamtych dni. Album przypomina, że powstanie to nie tylko walka, lecz także „normalne” życie – egzystencja mieszkańców Warszawy w trudnych warunkach. Ta wyjątkowa książka zmusza do refleksji.

Powstanie Warszawskie. Najważniejsze fotografie – Słowo wstępne – Krzysztof Bugała, Burmistrz Dzielnicy Żoliborz, s. 5.

Powstanie Warszawskie. Najważniejsze fotografie

Autorzy wybranych fotografii często są nieznani. Zebrane zdjecia stworzyły niesamowitą kronikę wydarzeń sprzed ponad siedemdziesięciu lat. Zdjęcia przedstawiają nie tylko walkę, ale i życia codziennego ludności cywilnej, która próbowała przetrwać na rozmaite sposoby. Komentarz dołączony do każdego zdjęcia sprawia, że nieco lepiej poznajemy osoby, które zostały na nim uwiecznione. Może to niewiele, ale na pewno więcej niż nic. Każda z tych osób zasługuje na uwagę, na wspomnienie, na to, aby zastanowić się nad tym, co zrobiła – dla siebie, dla innych, dla Warszawy, dla kraju, dla Ciebie. Czy osoby te miały jakiś wybór? Co było dla nich najważniejsze? Skąd czerpały odwagę i nadzieję? Jak udało im się przetrwać? Czy w ogóle się udało? A jeżeli tak, to jak potoczyło się ich dalsze życie? Czy można dalej żyć, gdy widziało się tragizm wojny? Czy można zaufać drugiemu człowiekowi ze świadomością, że to ludzie ludziom zgotowali ten los?

Zdjęcia przedstawiają barykady, msze polowe, gaszenie pożarów, kolejki do pompy po wodę, powstańcze śluby, żołnierzy nienieckich z miotaczami ognia, kuchnię żołnierską, bombardowanie Prudentialu i karmienie niemowlęcia. Walka przeplatająca się z codziennym życiem powstańczej Warszawy.

Przestudiowanie twarzy bohaterów zdjęć uświadomi czytelnikowi, jak różne emocje targały ludźmi tamtego okresu. Mogło by się wydawać: a cóż w tym dziwnego? Jednak mimo wszystko możemy być zaskoczeni, gdy zobaczymy na fotografii kogoś nie tylko uśmiechniętego, ale nawet roześmianego. Zapytamy: jak to możliwe? Uśmiech i humor były z pewnością jednym ze sposobów na przetrwanie, żeby chociaż na chwilę zapomnieć o strachu i głodzie. Uśmiechy te dodają otuchy nawet mimo tego, że zdajemy sobie sprawę, że przed obiektywem człowiek zazwyczaj odruchowo się uśmiecha. Patrząc na zdjęcie, czytelnik pomyśli: cieszę się, że miałeś chociaż tę chwilę radości.

Książki o Powstaniu Warszawskim

Książki o Powstaniu Warszawskim

ANDRZEJ BOROWIEC – CHŁOPAK Z WARSZAWY. POWSTANIE WARSZAWSKIE OCZAMI SZESNASTOLETNIEGO ŻOŁNIERZA

Chłopak z Warszawy. Powstanie Warszawskie oczami szesnastoletniego żołnierzaJesienią 1944 Andrzej Borowiec, w dwóch lewych butach i lamowanym aksamitem smokingu, kulejąc, wmaszerował do niemieckiego obozu jenieckiego. Trzy tygodnie wcześniej został dwukrotnie ranny. W obozie opatrzył go wzięty do niewoli brytyjski lekarz.

Andrzej, który właśnie skończył szesnaście lat, ocalał z powstania warszawskiego. Ubrany jak wielu powstańców w zdobyczną „panterkę” SS, przez dwa miesiące brał udział w krwawych walkach ulicznych w stolicy Polski. Walczył w Batalionie „Zośka”, przeżył koszmar kanałów.

Wspomnienia Andrzeja Borowca nie ograniczają się wyłącznie do okresu powstania warszawskiego. Urodzony w 1928 roku, syn pułkownika Wojska Polskiego opisuje barwne dzieciństwo w latach trzydziestych, pierwsze dni wojny w oblężonym Lwowie, wstąpienie w szeregi konspiracji, udział w powstaniu i wreszcie krótki powojenny epizod tajnego emisariusza.

Dzięki tej niezwykłej relacji możemy wraz z Autorem przeżyć historię, poznać smak zwycięstw i gorycz klęski.

Chłopak z Warszawy to niezrównana opowieść o przetrwaniu i oporze podczas jednego z najbardziej wstrząsających wydarzeń drugiej wojny światowej, przywołana przez człowieka należącego do nielicznej już grupy żyjących weteranów heroicznego polskiego lata. Andrzej Borowiec dedykuje swoją książkę wszystkim chłopakom z Warszawy – „szczególnie tym, którym nie dane było dorosnąć”.

W Powstaniu Warszawskim brały udział osoby w różnym wieku, tu akurat mamy do czynienia ze wspomnieniami młodego chłopaka, jeszcze młodszego niż Rudy, Zośka czy Baczyński. Odebrana młodość może mieć rozmaite konsekwencje – w tym wypadku zakończyła się spisaniem wspomnień, które zapewne mają pełnić rolę katharsis. Autor niczego czytelnikowi nie oszczędza i jasno przedstawia swoje stanowisko. Jedni się z nim zgodzą, inni niekoniecznie, jednak każdy ma prawo do własnego zdania. Zwłaszcza ktoś, kto był naocznym świadkiem tych tragicznych wydarzeń.

Pewnego razu kilkoro z nas znajdowało się w piwnicy. Dowodził nami jeden z powstańców z getta żydowskiego, którego „Zośka” ocaliła z obozu Gęsiówka. Był to twardo wyglądający mężczyzna o nazwisku Neumann – a przynajmniej za niego się podawał (tak samo jak kiedyś, w innym świecie, Mateczka zdecydowała nazwać mnie von Neumann, by pomóc nam przedostać się do strefy niemieckiej). Naszym zamiarem było zaskakiwanie z piwnicy wszystkich Niemców, którym udałoby się wejść na parter. Kiedy Neumann skinął głową w moją stronę, oparłem swój karabin o ścianę i rzuciłem granat. Tak w każdym razie miało to wyglądać. Nastąpił głośny wybuch, choć nie usłyszałem żadnych okrzyków bólu. Ludzie z góry mówili, że Niemcy rzucili białą bombę dymną i pod jej osłoną wycofali się wraz z rannymi. Pamiętam, że bardzo się starałem, by mój granat wylądował na szczycie schodów wiodących do piwnicy. Zawsze uczono nas, by nie rzucać granatów pod górę — chyba że było to naprawdę konieczne.

Nocą autentycznie podpieraliśmy powieki zapałkami, by nie zamykać oczu. Dziewczyny pełniące role kurierek i sanitariuszek kiedy tylko mogły, przynosiły nam przygotowane przez siebie jedzenie. Kiedy mieliśmy trochę szczęścia, dostawaliśmy śledzia lub kandyzowaną skórkę pomarańczy, którą odkryliśmy w pobliskich sklepach spożywczych. Mniej cieszyła nas niestrawna konina z makaronem. Choć czasem bywałem naprawdę głodny, pamiętam przynajmniej jeden raz, kiedy po prostu nie byłem w stanie się do niej zmusić.

Wokół nas konali ludzie, a my praktycznie przestaliśmy zwracać na to uwagę. Pewnego razu znalazłem sobie miękkie miejsce do spania w zatłoczonej piwnicy, a kiedy obudziłem się kilka godzin później, powiedziano mi, że spałem na zwłokach. Ciała były wszędzie, a mnie wreszcie udało się zdobyć panterkę. Nie wiem, czy ściągnąłem ją ze zwłok Niemca czy Polaka, ale wiedziałem, że były dość świeże, ponieważ kiedy odwróciłem je, by rozpiąć guziki – te bluzy nie miały suwaków – nie poczułem żadnego zapachu. Znalazłem sobie także niemiecki hełm. Miał z boku małą dziurę, na którą ludzie spoglądali z niedowierzaniem, dziwiąc się, że jego obecny właściciel jeszcze żyje.

Borowiec, A., Chłopak z Warszawy. Powstanie Warszawskie oczami szesnastoletniego żołnierza, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2014, s. 306.

AGNIESZKA CUBAŁA – ŻYCIE CODZIENNE POWSTAŃCZEJ WARSZAWY

Gdy myślimy o Powstaniu Warszawskim, prędzej raczej przychodzą nam na myśl działania militarne, budowa barykad, konstruowanie butelek z płynem zapalnym i wszechogarniający strach. Ale było też wszak coś, co można określić życiem codziennym. I właśnie ten temat porusza Agnieszka Cubała w książce Sten pod pachą, bimber w szklance, dziewczyna i… Warszawa. Życie codzienne powstańczej Warszawy. Przedstawione ono zostało z dwóch perspektyw: walczących i ludności cywilnej.

Myśląc o Powstaniu Warszawskim, bardzo często zapominamy, że za barykadą istniało także zwyczajne życie. Trzeba było zjeść jakiś posiłek, zapewnić zmęczonemu organizmowi chociaż kilka godzin snu, zdobyć wodę do picia, załatwiać naturalne potrzeby fizjologiczne, odwiedzić w szpitalu rannego przyjaciela, pomodlić się na grobie syna, napisać krótki list do rodziców- przebywających w całkiem innej dzielnicy.

zycie codzienne powstanczej warszawyNajważniejsze i kluczowe było zawsze to, by mieć broń i utrzymać obsadzone stanowiska. Jednak poza tym młodzi ludzie chcieli wyglądać bojowo w swoich panterkach i kombinezonach z biało-czerwoną opaską, podobać się dziewczętom lub nie przynieść wstydu „swoim chłopcom”. W nielicznych wolnych chwilach powstańcy prowadzili ciekawe rozmowy, czytali prasę, żartowali, śmiali się i kochali – nie zawsze tylko platonicznie. Bali się bezradności i osamotnienia, musieli jakoś odreagować stres i pokonać strach. Opowiadali więc sobie kawały, oglądali w kinie Palladium kroniki nakręcone podczas walki, słuchali koncertów, spotykali się przy zbożowej kawie w gospodzie żołnierskiej peżetek lub też wieczorem – na kwaterach u dziewcząt. Śpiewali piosenki, a nawet czasami tańczyli – gdy znalazł się w pobliżu patefon lub ktoś zagrał na harmonijce ustnej czy grzebieniu.

Cubała, A., Sten pod pachą, bimber w szklance, dziewczyna i… Warszawa. Życie codzienne powstańczej Warszawy, Wydawnictwo Bellona, Warszawa 2015.

Książka została podzielona na wiele rozdziałów opisujących proste, najzwyklejsze codzienne sprawy, nad którymi zapewne nawet się nie zastanawiamy, wykonując je każdego dnia, a które w powstańczej Warszawie stanowiły nie lada wyzwanie. Dowiemy się więc co i jak udawało się zdobyć do zjedzenia, skąd pochodziła czysta woda, czy udawało się dbać o higienę, co nosiły kobiety i czy mimo wszystko dbały o urodę. Jak wyglądała służba medyczna? Czy ludzie sobie pomagali? Jak traktowano obcokrajowców? W co bawiły się dzieci i czy w ogóle się bawiły? Jak wyglądał powstańczy humor? W jaki sposób organizowano śluby podczas Powstania?

Największym problemem w szpitalu w czasie Powstania było zdobywanie wody i gospodarowanie nią. Trzeba było rannych obmyć, nakarmić, napoić. Wszystkim się chciało pić, a wodę się oszczędzało. Po wodę chodziliśmy w nocy i czerpaliśmy ją z ujścia pod kinem Palladium. Tam były jakieś takie podłączenia do wodociągów i była pompa w piwnicy. Najpierw napędzało się ją prądem, a potem ręcznie… Po wodę przychodziły tłumy i działy się tam dantejskie sceny. Wyznaczono więc godziny, w jakich będzie wodę brało wojsko, a w jakich cywile. Szpitale brały w nocy. Więc my co noc o trzeciej ze wszystkimi pojemnikami, jakie miałyśmy, szłyśmy po wodę. Szło się przejściami poprzebijanymi w podwórkach, klatkami schodowym.i, jak się dało, bo ulicą było niebezpiecznie i za daleko. Potem miałyśmy trzech rannych Niemców do pomocy. Na początku bałyśmy się, że nam uciekną, ale było na odwrót, to oni panicznie bali się nas zgubić. Myśleli, że ludzie ich zmasakrują… Dlatego się mnie trzymali i jeśli się oddaliłam, to wystraszeni wołali za mną: Schwester, Schwester..  Nawet z ich pomocą noszenie wody to był jednak koszmar. Potem był i taki czas, że oszczędzając wodę, myłyśmy ręce w spirytusie.

Sytuację komplikował fakt, że miasto w ogromnej części było objęte pożarami, których gaszenie wymagało dużych ilości wody; była też ona konieczna dla funkcjonowania szpitali i punktów sanitarnych, a także różnego rodzaju kuchni i stołówek powstańczych, nie wspominając nawet o potrzebie zachowania higieny osobistej czy też dbaniu o czystość toalet i latryn. Próbując radzić sobie z zaistniałą sytuacją, mieszkańcy miasta zaczęli czerpać wodę sączącą się z rozbitych rur i źródeł artezyjskich. Władze poszczególnych dzielnic masowo przystąpiły do budowania studni. Czasami jednak trzeba się było zadowolić wodą deszczową, chwytaną do wiader pod rynnami łub nawet czerpaną wprost z kałuż, lejów po bombach i basenów przeciwpożarowych.

Ibidem.

Każdy z rozdziałów kończą przypisy, a całą publikację – obszerna bibliografia. W książce znajdziemy wspomnienia Powstańców, zdjęcia, dokumenty, sylwetki osób, które codzienną pracą i nawet małymi gestami starały się pomagać wszystkim, którzy tej pomocy potrzebowali, ryzykując przy tym własne życie.

RAFAŁ BRODACKI – POWSTANIE WARSZAWSKIE. FAKTY MNIEJ ZNANE

Powstanie Warszawskie. Fakty mniej znaneCzy wiesz, Drogi Czytelniku, kim był „Amorek” i „Anna”? Czy słyszałeś o „Wacku”, „Agatonie”, „Danucie”, „Kubusiu” i ich kolegach? Czy znasz historię tak zwanego „czołgu pułapki”? Niezależnie od odpowiedzi, pozwól, że zabiorę Cię na ulice walczącej Warszawy. Posłuchaj, nie zawsze szczęśliwych, opowieści o losach żołnierzy. Dowiedz się o tym, jak w jednej chwili pod sierpniowym niebem rozpętała się najbardziej zacięta bitwa w drugiej wojnie światowej. Walka Warszawy w 1944 roku doczekała się już wielu opracowań. W swojej większości obejmują one Powstanie jako całość. Książka niniejsza nie jest jego syntezą. Jest przypomnieniem o niezwykłych ludziach i wydarzeniach, tworzących zadziwiające historie. Napawają one nie tylko dumą, ale i oddają hołd tym, którzy przez 63 dni walczyli wbrew wszystkiemu. Nieważne, jak odpowiesz, Drogi Czytelniku, na pytanie, czy było warto walczyć o Warszawę. Kiedy zdecydujesz się zajrzeć na karty tej książki, poznasz być może nieznaną Ci stronę Powstania.

Rafał Brodacki

Brodacki, R., Powstanie Warszawskie. Fakty mniej znane, Wydawnictwo Vesper, Czerwonak 2014.

Chociaż nie urodził się Polsce, stanął w jej obronie. Mowa o walczącym w powstańczym wojsku strz. O’Brown ps. „Ali”. August Aegbola O’Brown (Browne?) urodził się w 20 lipca 1895 roku w Nigerii z ojca Wallacea i matki Józefiny. Jako młody chłopak zamustrował na brytyjski statek handlowy, i tak trafił do Anglii. Stamtąd przypłynął do Wolnego Miasta Gdańska, a w 1922 roku przyjechał do Warszawy.

W polskiej stolicy w pełni się zasymilował. Zamieszkał najpierw w rejonie ulicy Złotej, a potem Hożej. Ożenił się z Polką, Zofią (nazwisko panieńskie nieznane), i doczekał się dwójki dzieci – Ryszarda (urodzony w maju 1928 roku) i Aleksandra (urodzony 19 września 1929 roku).

W Warszawie często był widywany w rejonie ulicy Marszałkowskiej. Nosił jasny garnitur i kolorowy krawat, na głowie zaś borsalino. Uchodził za człowieka eleganckiego i przystojnego, a co najważniejsze – inteligentnego (ponoć znał pięć języków). Z zawodu był muzykiem jazzowym. Grywał w najlepszych stołecznych lokalach.

Pierwszą tajemnicą w jego życiorysie jest jego udział w walkach obronnych w 1939 roku. Wiadomo, że jako ochotnik bronił stolicy, lecz brak bliższych informacji, jakie funkcje sprawo-wał. Najprawdopodobniej podczas walk działał tam, gdzie były aktualnie największe potrzeby.

W czasie okupacji handlował sprzętem elektrycznym, a przy okazji roznosił konspiracyjną „bibułę”. Jak to robił, nie wiadomo. Przecież wedle niemieckich rasistowskich norm Murzyn od razu powinien trafić pod ścianę straceń lub do jednego z obozów koncentracyjnych. W każdym razie zapamiętano taki typowy epizod, kiedy wszedł do jednego ze sklepów, otworzył walizeczkę, a sprzedawca wziął, co miał wziąć. Następnie zaprosił „Pana Opalonego” (bo tak nazywali 0’Browna warszawiacy) na zaplecze. Tam obaj panowie załatwili sprawy konspiracyjne, a na pożegnanie wypili „rozchodniaczka” i Murzyn opuścił sklep.

Powstanie zastało „afrykańskiego Polaka” w Śródmieściu Południowym. Jako strzelec „Ali” został przydzielony do batalionu „Iwo-Ostoja” pod komendę kpr. Aleksandra Marcińczyka („Łabędź”). Z kolei po latach Jan Radecki („Czarny”) wspominał, że widział O’Browna w centrali telefonicznej.

August Aegbola O’Brown przeżył Powstanie Warszawskie. Nie poszedł do niewoli. Wydostał się z miasta z cywilami. Jak to zrobił, będąc tak charakterystyczną osobą, to kolejna niewiadoma.

Po wojnie wrócił do Warszawy. W dokumentacji dla Związku Bojowników o Wolność i Demokrację napisał, że walczył w powstaniu. Trzeba wiedzieć, że w tamtych czasach przyznanie się do służby w AK wymagało sporej dawki odwagi lub naiwności, ponieważ często kończyło się to różnego rodzaju szykanami i utrudnieniami, a niekiedy więzieniem. Znów jednak dopisało mu szczęście. W latach 40. i 50. XX wieku grywał nawet w warszawskich klubach muzycznych. W 1949 roku zatrudniono go w stołecznym Wydziale Kultury i Sztuki. W 1953 roku, po rozwodzie z pierwszą żoną, ożenił się po raz drugi z Olgą Miechowicz. Z tego małżeństwa miał córkę Tatianę, raz z rodziną w 1958 roku wyjechał z Polski i przez Paryż trafił do Wielkiej Brytanii.

Ibidem, ss. 187-188.

SŁAWOMIR KOPER – MIŁOŚĆ W POWSTANIU WARSZAWSKIM

Miłość, która chce zwyciężyć wszechobecną śmierć. Czasem się to udaje, przeważnie nie. Przejmujące losy. Wzruszające historie. Niewiarygodne przypadki. Dramatyczne wybory.

W płonącej Warszawie, w brudzie, głodzie, nieustannym napięciu młodzi ludzie łapczywie szukali drugiego człowieka, żeby łatwiej przetrwać wojenny obłęd. Tworzyły się związki, niektóre na chwilę, inne na stałe. Były zdrady, łzy, ale i radość. Namiastka normalnego życia.

Autor dotarł do niezwykłych relacji powstańców. I tak, wśród wielu książek o Powstaniu Warszawskim, mamy pozycję wyjątkową. 63 dni walki i 63 noce, kiedy uczucie do drugiej osoby pozwalało zapomnieć na chwilę o koszmarze.

Koper, S., Miłość w Powstaniu Warszawskim, Wydawnictwo Zing, Warszawa 2013.

Śledzimy losy zakochanych, którym przyszło swoją miłość przeżywać w tragicznych okolicznościach – są to sanitariuszki, łączniczki, kurierzy, żołnierze Powstania Warszawskiego, ludność cywilna. Codzienny strach i obawa o życie ukochanej osoby tym bardziej wzmacnia uczucia. Stajemy się obserwatorami ich rozwijającej się miłości, świadkami na ich ślubie, żegnamy ich podczas pogrzebu, z którym każdy z walczących zakochanych musiał się liczyć, jednak zaklinał rzeczywistość i wierzył, ze jakoś się uda. Bo ci ludzie chcieli po prostu żyć i kochać. I tak minęło im kilka lat wojny i okupacji, a potem kolejne 63 dni walki, a koszmar ten pomagała przetrwać powstańcza miłość, która często wybuchała znienacka, podsycana strachem i potrzebą bycia blisko z drugim człowiekiem

Miłość w Powstaniu WarszawskimMłodość miała swoje prawa i w życiu „Błondynki” coraz większą rolę zaczął odgrywać kolega z konspiracji Leszek (Leon?) Pawłowski, którego poznała na jednej z prywatek.

Był to wysoki, bardzo przystojny, szczupły szatyn o piwnych oczach. Musiałam mu się podobać, bo z miejsca zaczął się do mnie »przystawiać«, jak to się wtedy mówiło. Przychodził na urządzane u nas prywatki i wszedł w komitywę z moją mamą, która po prostu go uwielbiała i wychwalała pod niebiosa. Najwyraźniej wyznawał zasadę, że droga do serca córki prowadzi przez matkę.

Pawłowski powiedział kolegom, że Danuta jest fajną dziewczyną”, która „będzie dobrą żoną i matką”. I oznajmił, że „gdy skończy się wojna, to się z nią ożeni”.

Miał jednak poważnego konkurenta, „Blondynką” interesował się bowiem również jego kolega Mieczysław Gałka. Żaden z nich nie zamierzał zrezygnować z dziewczyny, a spór pomiędzy przyjaciółmi w przyszłości rozstrzygnął ślepy powstańczy los.

Początkowo jednak wydawało się, że Leszek wygra rywalizację o względy Danuty. W maju 1944 roku podczas spaceru w parku Skaryszewskim oświadczył się dziewczynie.

Nie myślałam jeszcze wtedy o małżeństwie – wspominała Danuta Ślązak po latach. – Owszem, Leszek mi się podobał, tworzyliśmy ładną parę. Przyjemnie było z takim przystojnym chłopcem spacerować po mieście, pójść na plażę na Saskiej Kępie czy dostać bukiecik fiołków, które wręczał, patrząc mi głęboko w oczy. Był delikatny, serdeczny, troskliwy. Przypominało mi się, że jak kiedyś złożył mnie atak febry, to przesiedział przy mnie całą noc, pomagając mamie mnie pielęgnować. Lubiłam Leszka, dobrze się czułam w jego towarzystwie, ale czy byłam w nim zakochana? Czy była to miłość, na jaką czeka każda dziewczyna?.

Powiedziała jednak „tak”, a narzeczony kilka dni później wręczył jej srebrny pierścionek zaręczynowy. Wyjechali nawet razem do leśniczówki w okolicach Rogowa, gdzie spędzili „cudowny, niezapomniany tydzień”. Zapewne jednak Leszek łączył przyjemne z pożytecznym, ponieważ czasami znikał na kilka godzin, a narzeczona nie zadawała żadnych pytań. Domyślała się, że brał udział w szkoleniu wojskowym.

Związek ten nie miał jednak przed sobą przyszłości, a rozdzieliło ich powstanie. Nie znamy bliższych szczegółów wojennej biografii Pawłowskiego, wiele lat po wojnie Danuta wspominała tylko, że nosił pseudonim „Adrian” („Leszek”?) i walczył w Śródmieściu. Nie widział narzeczonej od chwili rozpoczęcia walk, a gdy spotkali się dwa lata po wojnie, ona była już żoną innego mężczyzny. Szczęśliwym mężem okazał się jego kolega z konspiracji Mieczysław Gałka.

Ibidem, ss. 159-160.

Zdjęcie na okładce przedstawia nieznaną dziewczynę z lusterkiem nazwaną Powstańczą Wenus. Fotografię tę znaleźć można we wspomnianym wcześniej albumie Powstanie Warszawskie. Najważniejsze fotografie. „[Dziewczyna przegląda się w lusterku] na tle zbombardowanej wcześniej ul. Złotej w Śródmieściu, Mimo kilku tygodni walki skrajnie trudnych warunków zarówno Powstańcy, jak i mieszkańcy Warszawy próbowali żyć zwyczajnie, a ich zachowanie czy nawet drobne gesty stwarzały pozory normalności i spokoju. Połowa września 1944 r. Fot. Eugeniusz „Brok” Lokajski.” (Jasiński, G., op.cit, s. 70.)

MARCIN CISZEWSKI – WWW.1944.WAW.PL

Na koniec powieść z elementami science-fiction, będąca kontynuacją książki www.1939.com.pl, której akcja działa się podczas kampanii wrześniowej. Grupa żołnierzy zostaje przeniesieni z czasów nam współczesnych do 1939 roku i bierze udział w walkach. Po kilku latach, już w drugiej części pt. www.1944.waw.pl, tuż przed wybuchem Powstania Warszawskiego bohaterowie powieści dowiadują się, że jest szansa na powrót do ich czasów, jednak muszą odnaleźć specjalny emiter, który został ukryty w jaskini na Kielecczyźnie. Akcja się komplikuje, gdy jeden z członków ekipy zostaje aresztowany przez gestapo. Czy wyposażeni w nowoczesną broń i wiedzę historyczną bohaterowie będą w stanie odmienić przebieg Powstania?

Powieść jest jedną z części serii www.

www.1944.waw.plO ile pamiętam z historii przebieg powstania warszawskiego, dzielnica niemiecka nigdy nie została zdobyta. Również plac Na Rozdrożu, ulice Piękna (wtedy nazywała się Piusa XI) i Górnośląska pozostały w rękach Niemców. Jednak działalność energicznego majora Wojtyńskiego i jego żołnierzy, staranne przygotowanie ataku, przewaga techniczna, precyzyjnie wybrane cele, doskonała łączność i perfekcyjne skoordynowanie działań spowodowały, że „nasze” powstanie zaczęło się zupełnie inaczej niż to opisane w setkach opracowań, prac naukowych i podręczników.

Cała policyjna dzielnica niemiecka, na czele z budynkiem gestapo, ograniczona ulicami Marszałkowską, 6 Sierpnia, placem Unii Lubelskiej oraz Alejami Ujazdowskimi, została opanowana. Z ponurych kazamatów w piwnicach budynku uwolniono kilkudziesięciu więźniów. Żołnierze batalionu (z chwilą wybuchu powstania przemianowanego na Batalion Uderzeniowy) wraz z dzielnymi żołnierzami ze zgrupowania Ruczaj wzięli kilkuset jeńców, w tym wielu oficerów. SS Brigadefuhrer Otto Geibel, którego przekazałem jednemu z ludzi Wieteski, był niewątpliwie największą ozdobą tej kolekcji. Straty wśród Niemców sięgały tysiąca ludzi w zabitych i ciężko rannych. Reszta zną|du|ących się przed godziną W na tym terenie Niemców w panice wycofała się wzdłuż nie końca jeszcze opanowanych przez powstańców Alej Ujazdowskich w stronę dzielnicy rządowej, czyli okolice Hotelu Europejskiego, pałacu Brühla i Teatru Wielkiego.

Opanowanie niemieckiej dzielnicy policyjnej było wielkim sukcesem. Zginęło bądź zostało wziętych do niewoli wielu niemieckich dowódców, co w dużą) mierze sparaliżowało system dowodzenia w Warszawie, Pozwalało solidnie oprzeć dalsze działania o plac Na Rozdrożu w kierunku północnym i plac Unii Lubelskiej w kierunku południowym oraz zachodnim – w rejon twardo trzymanej przez Niemców ulicy Rakowieckiej.

Ciszewski, M., www.1944.waw.pl, Wydawnictwo Ender, seria War Book, Ustroń 2010, ss.201-202.

Czy możecie polecić jakieś książki o Powstaniu Warszawskim? Życzymy owocnej lektury!

Borowiec, A., Chłopak z Warszawy. Powstanie Warszawskie oczami szesnastoletniego żołnierza, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2014.

Brodacki, R., Powstanie Warszawskie. Fakty mniej znane, Wydawnictwo Vesper, Czerwonak 2014.

Ciszewski, M., www.1944.waw.pl, Wydawnictwo Ender, seria War Book, Ustroń 2010.

Cubała, A., Sten pod pachą, bimber w szklance, dziewczyna i… Warszawa. Życie codzienne powstańczej Warszawy, Wydawnictwo Bellona, Warszawa 2015.

Jasiński, G., Powstanie Warszawskie. Najważniejsze fotografie, Wydawnictwo RM, Warszawa 2014.

Koper, S., Miłość w Powstaniu Warszawskim, Wydawnictwo Zing, Warszawa 2013.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *