Przejadła się Wam pizza? Macie dość chińszczyzny? I nawet sushi już nieco spowszedniało? Dobra wiadomość dla smakoszy i amatorów doznań ekstremalnych – na warszawskim Ursynowie otwarto niedawno restaurację, gdzie serwują szarańcze, drewnojady, larwy mączniaka oraz inne niesamowite owady! Są odważni? Przekonajmy się o tym w serii POZNAJEMY WARSZAWĘ POPRZEZ KUCHNIĘ.
KREWETKA Z WĄSAMI JUŻ NIE SZOKUJE, MA ZA TO POWAŻNĄ KONKURENCJĘ
Rozmawialiśmy z właścicielem, Marcinem Wiśniewskim oraz managerem, Ewą Sikorską. Oboje zapewniali nas, że potrawy z dodatkiem owadów są nie tylko zdrowe, ale i sycące. Pomysł na restaurację typu bugfood przywieźli z Budapesztu i pełni optymizmu mają nadzieję, że chwyci on również u nas. Czasy, kiedy mucha w zupie czy wyskakujący spod serwetki karaluch były powodem do zrobienia właścicielom lokalu karczemnej awantury, odchodzą już powoli do lamusa – teraz klienci sami będą się dopraszać o rozmaite robale i jeszcze za to zapłacą! I nawet sanepid nie będzie miał tu nic do gadania!
W krajach Dalekiego Wschodu czy też w niektórych regionach Ameryki Środkowej i Południowej, owady są zupełnie naturalnym składnikiem codziennej diety. Właściwie nawet można by się pokusić o stwierdzenie, że to Europejczycy są pod tym względem dziwni i zacofani, bo większość świata zajada się owadami, tylko na Starym Kontynencie ciągle wybrzydzamy. Trudno przewidzieć, czy Polacy przerzucą się ze schabowych na larwy, świerszcze czy mrówki, jednak już i do nas przywędrowała ta moda, traktowana póki co jako egzotyczna i nieco ekstrawagancka ciekawostka.
NO I KTO TO TO ZJE?
To właśnie głównie ciekawość wabi klientów, którzy pierwszy raz przekraczają progi restauracji Co To To Je przy ul. Nugat 7. Na pierwszy rzut oka to lokal jak każdy inny, tylko menu jest tu mocno, jak na nasze europejskie przyzwyczajenia, niekonwencjonalne. Interesującym dodatkiem wyposażenia wnętrza jest na pewno terrarium, gdzie klient może obejrzeć żywe owady, które za chwilę zostaną mu podane na talerzu…
W Co To To Je owady są dodatkiem do mięs, ryb, a nawet deserów. W większości wypadków są one eksponowane w całości, co potęguje wrażenia nie tylko smakowe, ale i wzrokowe. Aby poznać smak poszczególnych insektów, trzeba po prostu przełamać. Co ciekawe, to ponoć panie są odważniejsze… Umówmy się jednak, że na początku nie dla wszystkich jest rzeczą prostą tak zwyczajnie wziąć do ust i spokojnie przełknąć larwę jedwabnika… Dla mniej odważnych przygotowano dania, które przemycają owadzie dodatki w nieco zakamuflowany sposób, np. szarańczę w tempurze – owad jest tu zanurzony w cieście. Dla lubiących sporty ekstremalne – szaszłyk z szarańczy, jedwabnika i drewnojada jest faktycznie tym, czego po tej restauracji się spodziewamy! Przydatna może też będzie informacja, iż w owadach znajdziemy dobrej jakości białko, mikroelementy oraz chitynę, która pobudza działanie układu pokarmowego jak błonnik. A zatem – samo zdrowie!
SKĄD ONI TO BIORĄ?
Fabryki Owadów – zaopatruje ona np. warszawskie Zoo, ale hoduje również owady dla celów konsumpcyjnych, spożywanych przez ludzi. Owady są hibernowane, a następnie przechodzą obróbkę termiczną w restauracyjnej kuchni, gdzie kucharze przygotowują z nich dania według autorskich, niebanalnych pomysłów.
NAUCZ SIĘ PRZYRZĄDZAĆ OWADY
W Warszawie można też wziąć udział w ekstremalnych warsztatach kulinarnych, w czasie których poznamy tajniki hodowli oraz kulinarne zastosowanie owadów. Warto zainteresować się tematem tym bardziej, że podobno za jakiś czas owady mają być dostępne w sklepach tak samo, jak teraz np. skorupiaki.
A póki co zapraszamy do Co To To Je, aby na własnym podniebieniu przekonać się jak smakuje dajmy na to camembert z larwami mącznika podany na owocach duszonych w winie. Trzeba zacząć przyzwyczajać nasze podniebienia do takich przekąsek, bo właściciele restauracji zapowiadają rychłe rozszerzenie menu o dania ze skorpionów, ogromnych ślimaków czy karaczanów. SMACZNEGO!
Dlaczego mi od razu nie powiedziałaś, gdzie idziemy?
Bo wiedziałam, że zaraz byłaby afera i pewnie nie chciałbyś ze mną pójść.
Przyganiał kocioł garnkowi! A kto wczoraj o 5 nad ranem obudził całą kamienicę, bo po ścianie szedł malutki pajączek?
Tam zaraz całą! Co najwyżej sąsiad zza ściany mnie słyszał. Pająka może i złapiesz, ale do zjedzenia krewetki podstępem muszę cię namawiać! No to może takie robale będą dla ciebie jakąś atrakcją: poszedłeś, zobaczyłeś, spróbowałeś i nie umarłeś.
To się jeszcze okaże! Te larwy były uprażone i przecież dobrze je pogryzłem, a mam wrażenie, jakby cały czas wierciły mi się w brzuchu!
Hahahaha, a ja mam ochotę się otrzepać, bo ciągle czuję na sobie jakiegoś owada! No i posmak mączniaka zostanie ze mną na długo. Ogólnie myślę, że miejsce świetne i na pewno będzie przyciągać sporo osób, ale dobrze, że lokal stara się o koncesję, bo całkiem na trzeźwo, to nie idzie się zmierzyć z tym tematem.
Ba, wiadomo – rybka lubi pływać, a robaka trzeba zalać!
Bear Grylls popija żywą dżdżownicę wodą z żołądka wielbłąda, więc taki drewnojad zatopiony w galaretce na serniku i polany sosem mango to już szczyt elegancji i doprawdy nie ma na co narzekać!
Dodaj komentarz