Warszawski niebotyk – Prudential

Prudential, warszawski niebotyk, czyli przedwojenny drapacz chmur. Czekała na niego nie tylko Warszawa początku lat 30., ale i cała Polska. W cyklu VarSavskie Dekady i serii POZNAJEMY WARSZAWĘ POPRZEZ ARCHITEKTURĘ przytaczamy kilka cytatów, które nawiązują do tego niezwykłego budynku, który (być może?) powinien był stać się prawdziwym symbolem Warszawy.

Prudential

PRUDENTIAL

Nazywaliśmy go „drapaczem chmur” albo „Prudentialem”. Trzeba od razu wyjaśnić, że nazywanie budynków od tabliczki firmowej przedsiębiorstw, których były własnością, miało w War­szawie tradycję niedawną, bo zaledwie od końca dziewiętnastego wieku – zgodnie zresztą z opóźnieniem naszego miasta w rozwoju przemysłu, handlu i bankowości wobec wielu innych metropolii europejskich. Jeszcze w 1893 roku w spisie interesujących gma­chów w Warszawie przeważały kościoły i pałace arystokratycznych rodów, częściowo już zajęte przez innych użytkowników, ale znane pod szacownymi nazwiskami lub herbami. Rzadkością natomiast były takie hasła, jak „Warszawski Bank Dyskontowy”, „Towa­rzystwo Kredytowe Ziemskie”, „Fabryka Gazu Oświetleniowego”, „Fabryka Lilpopa, Raua i Loewensteina”. […]

W 1931 roku angielskie towarzystwo ubezpieczeniowe „Prudential” rozpoczęło na rogu Świętokrzyskiej i placu Napoleona (Wa­reckiego, Powstańców Warszawy) budowę 16 pięter liczącego wieżowca o wysokości – od poziomu chodnika – 66 metrów. Pro­jekt architektoniczny wykonał inżynier Marcin Weinfeld, autor między innymi znanej nowoczesnej kamienicy przy Koszykowej 8. Specjalne fundamenty i stalową konstrukcję obmyślił profesor Stefan Bryła, który rozpoczynał wtedy swoją karierę w budowni­ctwie domów, mając już za sobą udane doświadczenia w spawal­nictwie i budowie mostów drogowych. „Prudential” musiał być łakomym kąskiem dla odważnego nowatora, trudno bowiem wyo­brazić sobie lepsze pole badawcze niż gmach, który zajmował powierzchnię prawie dwóch tysięcy metrów kwadratowych. Do jego budowy miano zużyć 2 000 000 cegieł, 2000 ton cementu, 1500 ton stali. Warszawa nie znała dotychczas takiego rozmachu! Był on wówczas symbolem otwarcia nowej epoki w stołecznym mieście – wyrastał wysoko ponad poprzedni styl architektury, ponad obyczajowość i konserwatyzm warszawskiego mieszczaństwa.

Warto może przypomnieć anegdotyczny niemal finał. Otóż właści­ciele sąsiedniej posesji przy ulicy Moniuszki 4 (numer hipoteki 6349) rodziny Eiscnstadtów i Rotbergów, zażądali w 1934 roku natychmiastowego zburzenia „drapacza nieba”, zasłaniającego im okna. Podstawa prawna tych pretensji była niezbita, gdyż naru­szona została tak zwana „służebność światła i widoku”, wpisana do ksiąg hipotecznych nieruchomości, które powstały po rozparce­lowaniu gruntów dawnego Szpitala Dzieciątka Jezus, przenie­sionego na Nowogrodzką. Chodziło teraz tylko o wyśrubowanie odszkodowania. Firma „Prudential” – w której centrali londyńskiej było Eiscnstadtów i Rotbergów wcale nie mniej, niż w Warszawie – potrafiła zręcznie wykręcić się z tej sprawy. Bezradna natomiast była w dziesięć lat później, w roku 1944, gdy na biało-czerwony sztan­dar powstańczy, wywieszony na najwyższym gmachu warszawskim, skierowali Niemcy całą swą niszczycielską furię. Część gmachu została istotnie zniszczona, ale w znacznie mniejszym Stopniu, niż przypuszczano. Stalowa konstrukcja pro­fesora Bryły okazała się niezwykle odporna.

Zaledwie w kilka lat po wojnie został gmach odbudowany z prze­znaczeniem na hotel „Warszawa”. Zmiany, jakich dokonano przy tej sposobności w kształcie budowli, były tematem zażartych po­lemik. Między innymi Julian Przyboś tej sprawie poświęcił swój krytyczny felieton zatytułowany „Heroje brzydoty”.

Kasprzycki, J., Warszawa sprzed lat (1900-1939), Wydawnictwo PTTK Kraj, Warszawa 1989, ss. 89-91.

Prudential
Budowa gmachu angielskiego Towarzystwa Ubezpieczeń Prudential na placu Napoleona w Warszawie. Sygnatura: 1-G-6356-1, Narodowe Archiwum Cyfrowe
Prudential
Gmach Towarzystwa Ubezpieczeń Prudential. Sygnatura: 1-G-6365, Narodowe Archiwum Cyfrowe
Prudential
Gmach Towarzystwa Ubezpieczeń Prudential. Sygnatura: 1-G-6362-1, Narodowe Archiwum Cyfrowe

WARSZAWSKI NIEBOTYK

Warszawski niebotyk Maria PaszyńskaNawiązania do Prudentialu znajdziemy w niemal każdym wspomnieniu przedwojennych warszawiaków i przyjezdnych, gdyż był fenomenem. Opowiada o nim Maria Barbasiewicz w książce Warszawa. Perła Północy, Prudential jest także w jakimś stopniu współbohaterem powieści Marii Paszyńskiej Warszawski niebotyk. Opowiada ona o losach kilku przyjaciół mieszkających w Warszawie na początku lat 30. zeszłego stulecia. Mimo że są to głównie historie miłosne, miasto i sam Prudential zostały znakomicie wplecione w fabułę, co pozwala czytelnikowi niemal poczuć klimat tamtych lat. Wspólnie z bohaterami spacerujemy po warszawskich ulicach, skrywamy się w hotelikach, żeby skosztować uroku zakazanej miłości, rozsmakowujemy się w słodkościach w cukierni Semadeniego. A wszystko to w towarzystwie wzrastającego przy pl. Napoleona warszawskiego niebotyku. Zarówno Prudential, jak i opisy codziennego życia ówczesnych mieszkańców zostały wpasowane w treść po mistrzowsku i są tak sugestywne, że czytelnik bez problemu maluje w wyobraźni przedwojenną Warszawę. Od samego początku wyczuwalna jest varsavianistyczna pasja autorki.

Jedyny zarzut, jaki mogłabym mieć do powieści, to czcionka. Jak na mój czytelniczy gust – zbyt duża, a z kolei światła miedzy wierszami jest zbyt mało. Wzrok szybko się męczył, dlatego też w końcu skapitulowałam i odstawiłam książkę na półkę, a w zamian włączyłam audiobook. Muszę przyznać, że głos lektora dodatkowo pomagał wyobrażać sobie przedwojenną Warszawę.

Prudential przywoływany był w powieści wielokrotnie, na wielkie otwarcie jeden z bohaterów, zdolny cukiernik, przedstawił nawet swój autorski pomysł cukierniczy nawiązujący do nowego drapacza chmur, czym zrobił prawdziwą furorę.

Budynek Prodentiala przy placu Napoleona będzie urealnieniem właśnie takiej marzycielskiej wizji Bryły, snu, w którego spełnienie nikt, Zasławskiego nie wyłączając, nie wierzył. Mrzonki o tym, by Warszawa posiadała wieżowiec dorównujący nowoczesnością amerykańskim drapaczom chmur, a jednocześnie elegancki i idealnie pasujący do stolicy mimo wszystko konserwatywnego europejskiego państwa. Tylko Bryła wierzył z całego serca, że uda się zaprojektować taki budynek. Jego marzenie się ziściło. Już niedługo uroczyście zostanie oddany do użytku „warszawski niebotyk”, jak zwykła określać dzieło Stefana prasa codzienna, na bieżąco relacjonująca postępy w budowie. Kto wie, dokąd jeszcze zaprowadzi tego uparciucha jego wielkie marzenia?

Paszyńska, M., Warszawski niebotyk, Wydawnictwo Czwarta Strona, Poznań 2015, ss. 39-40.

 

Prudential

Prudential

Prudential

Drugi czerwca został […] wybrany na datę oficjalnego odsłonięcia i poświęcenia drapacza chmur przy placu Napoleona. Gazety warszawskie od wielu dni nie pisały o niczym innym. Uroczyste poświęcenie nowej siedziby towarzystwa ubezpieczeniowego Prudential miało być wydarzeniem otwierającym tegoroczny sezon letni dla warszawskiej śmietanki towarzyskiej. Rozpisywano się na temat potencjalnej listy gości, planowanych atrakcji, menu. Nadszedł wreszcie ów wyczekiwany przez wszystkich warszawiaków dzień i okazało się, że splendor, z jakim przygotowano to wydarzenie, przerósł oczekiwania nawet tych dziennikarzy, którzy zdawali się opisywać najśmielsze scenariusze przebiegu uroczystości. Wszyscy musieli przyznać, że stolica dawno nie widziała takiego przepychu. Przybył premier Leon Kozłowski, kilku ministrów, wielu zagranicznych gości, a także arystokraci, przemysłowcy, bogaci kupcy i rzemieślnicy. Każda licząca się w Warszawie persona była obecna. Do środka mogli wejść tylko zaproszeni goście, ale wielu ludzi przyszło na plac Napoleona bez zaproszeń, chcąc być świadkami I tego historycznego wydarzenia.

Było na co popatrzeć. Szesnastopiętrowa smukła wieża, górująca nad niższą, skierowaną ku Świętokrzyskiej, dziś wydawała się jeszcze wyższa. Jakby wyczuwając podniosłą atmosferę, chciała jeszcze o kilka cali zbliżyć się do chmur. Gładkie ściany zdawały się świecić nieziemskim blaskiem w ostrych promieniach czerwcowego słońca. Niejeden z gapiów przesłaniał oczy dłonią bardziej z mistycznego wrażenia porażenia niż z powodu realnego dyskomfortu. Nieliczni, którym dane było wejść do wnętrza budynku, przeżywali jeszcze większe uniesienia. Kolorowe marmury, masywne filary, alabastrowe ściany, detale I z białego metalu, duże szklane powierzchnie, ciemnobrązowe ramy okien – wszystko to sprawiało, że już na wejściu zwiedzającym od wysmakowanego przepychu kręciło się w głowach. Wrażenie robiła też ogromna przestrzeń, ponad którą górował wspaniały plafon skrywający, o czym poinformował oprowadzający gości konferansjer, siedemdziesiąt reflektorów. Im dalej w głąb budynku, tym więcej osób miało wrażenie, że wraz z wkraczaniem do kolejnych pomieszczeń dotykają tajemnicy nowoczesności i postępu. Wkraczają w nową epokę. Doświadczają Warszawy przyszłości. Marmurowe klatki schodowe, przeszklone windy, żyrandole z białego metalu. Oszałamiająco eleganckie biura, ultranowoczesne mieszkania z windami wjeżdżającymi do przedpokoju sprawiały, że nawet najbogatszym, obytym z luksusami warszawiakom z zachwytu zapierało dech w piersiach. Podziwiano też widoki, zwłaszcza z mieszkania na czternastym piętrze, które miało tarasy wychodzące na wszystkie strony świata. Nikt nie miał wątpliwości, że poświęcony tego dnia budynek stanie się wkrótce wizytówką odrodzonej Polski i największą chlubą jej stolicy.

Na koniec uroczystości, już po zmroku, zaproszono wszystkich na skwer przed budynkiem i dokonano pierwszego zapalenia iluminowanej elewacji. Z wielu ust wydobyło się westchnienie zachwytu. Bryła i ten sympatyczny, skromnie, jakby nieśmiało uśmiechający się Weinfeld patrzyli na swoje dziecko roziskrzonymi oczami. Stało się. Warszawa miała wreszcie własny drapacz chmur.

Paszyńska, M., Warszawski niebotyk, Wydawnictwo Czwarta Strona, Poznań 2015, ss. 426-428.

Prudential
Gmach Prudentialu trafiony pociskiem z niemieckiego samobieżnego moździerza typu Karl, 28 sierpnia 1944. By Sylwester Braun – Jerzy Piorkowski Miasto Nieujarzmione, Iskry, Warszawa 1957, s. 192.

 

Prudential

 

Prudential

Prudential

W 1950 roku przystąpiono do odbudowy powojennych zniszczeń budynku, remont ukończono cztery lata później. Wprowadzono korekty, żeby Prudential nabrał bardziej socrealistycznych kształtów. Na początku XXI wieku budynek przechodził z rąk do rąk, groziła mu nawet rozbiórka. Potem przez długi czas Prudential przykryty był rusztowaniami. Gdy wybraliśmy się zrobić aktualne zdjęcia na potrzeby niniejszego wpisu, mogliśmy się przekonać, że rusztowania sięgają już niezbyt wysoko. Ale cóż z tego, skoro Internet aż huczy od krytycznych komentarzy. Jak widać, nie da rady wszystkim dogodzić. Zamiast cieszyć się, że Prudential nie został wyburzony, wolimy wytykać (jak się okazuje) jego przedwojenną brzydotę.

Prudential zawsze stanowił dla mnie symbol przedwojennej Warszawy. Gdy jestem w jego pobliżu, przynajmniej na moment udaje mi się uchwycić klimat miasta tamtych lat. Lubię wyobrażać sobie, że warszawiacy i przyjezdni przychodzili na plac Napoleona, stawali pod budynkiem, zadzierali głowę i podziwiali jego majestatyczność.

 

 

 

4 Responses

  1. wiktoria

    Muszę zgodzić się z autorem tekstu, budynek ma swój charakter i stanowi symbol przedwojennej Warszawy. Czekam z zapartym tchem na „drugie wielkie otwarcie”.

  2. Polak Niemały

    Jaką „przedwojenną brzydotę”? Budynek jest po prostu przepiękny! Nie ma nic lepszego od przedwojennego modernizmu i art déco. Przy dzisiejszych koszmarkach architektonicznych bez ładu i składu najmniej ciekawe modernistyczne kamienice stają się perłami. Brzydki to stał się po wojnie, dobrze, że pozbyto się tych wszystkich wstrętnych, socrealistycznych dupereli i wreszcie przywrócono mu pierwotny kształt. Nie przypuszczałem, że kiedyś dożyję takiej chwili :) Marzenia się spełniają.

    • Vars_i_Sava

      Ano, jak zwykle, gusta są różne, ale wcale się nie dziwię, że w tamtych czasach coś mogło się komuś nie podobać. Dziś nie podoba się nic i jednocześnie musi podobać się wszystko, bo jak się nie podoba, to znaczy, że się nie znasz. Prudential jest przepiękny i ma swój charakter, a to najważniejsze.

      VarSavskie pozdrowienia!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *