Zgaszenie Ognia Pamięci na Kopcu Powstania Warszawskiego

2 października 2017 r. wzięliśmy udział w uroczystościach kończących obchody 73. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Zgaszenie Ognia Pamięci na Kopcu Powstania Warszawskiego to symboliczny i wzruszający moment. Ogień ten płonie co roku pod Pomnikiem Znaku Polski Walczącej przez 63 dni, czyli tyle, ile trwały walki. W uroczystości uczestniczyli Powstańcy i przedstawiciele stowarzyszeń kombatanckich, a także parlamentarzyści, radni warszawscy, żołnierze, policja, straż miejska oraz harcerze i mieszkańcy Warszawy. Prezydent Warszawy zabrakło. „[…] Znak Polski Walczącej wpisał się na stałe w krajobraz Mokotowa. […] Składamy hołd obecnym z nami Powstańcom warszawskim, pamiętając o wszystkich poległych i pomordowanych, w tym także ludności cywilnej stolicy. Właśnie dziś przypada Dzień Pamięci Ofiar Ludności Cywilnej Powstania Warszawskiego, który został ustanowiony przez Sejm Rzeczpospolitej Polskiej 25 września 2015 roku w hołdzie mieszkańcom Warszawy, którzy – wspierając walczących Powstańców – złożyli ofiarę życia, oraz tym, którzy po kapitulacji Powstania Warszawskiego zostali wypędzeni z miasta i przeszli gehennę obozów koncentracyjnych, niewolniczej pracy i tułaczki.” – powiedział burmistrz dzielnicy Mokotów.

Spotykamy się dziś, jak co roku, w miejscu szczególnym – Kopcu Pamięci usypanym z gruzów miasta. Przez 63 dni na Kopcu Powstania Warszawskiego płonie ogień, przypominając o najdłuższej i najbardziej krwawej polskiej bitwie podczas II wojny światowej. Przypomina o młodzieńczym boju, entuzjazmie, o radościach powstańczych zwycięstw, o tragediach porażek. Była to przecież walka nieustępliwa na śmierć i życie, walka o wartości nadrzędne, ważniejsze niż życie ludzkie: o wolność, suwerenność i honor. Godzina W rozpoczęła tragiczną i bohaterską epopeję miasta, jego żołnierzy i mieszkańców. Przez 63 dni Powstańcy i ludność cywilna dawali dowody niebywałego bohaterstwa. Zaciekłe walki toczyły się prawie o każdą ulicę i każdy dom. Wraz zakończeniem działań powstańczych nastąpił ostatni akt tego metodycznego, systematycznego niszczenia. Ponad milionowe miasto zrównane zostało z zmienią. Rozpoczęła się niewola Powstańców i straszliwy eksodus jej mieszkańców. Dzisiaj, w 73. rocznicę podpisania Układu o zaprzestaniu działań wojennych, faktycznej kapitulacji żołnierzy Powstania Warszawskiego, wspominamy tamte tragiczne wydarzenia. Składamy hołd i oddajemy honory ich wojskowym i cywilnym uczestnikom. Nie udał się plan wymazania z map świata stolicy Polski i całkowitego unicestwienia. Zniszczona Warszawa dzięki wysiłkowi i zapałowi jej mieszkańców i całego kraju została wskrzeszona. […] Uchwałą Rady Miasta Stołecznego Warszawy 24 marca 2004 roku Kopiec Czerniakowski otrzymał miano Kopca Powstania Warszawskiego. […] zagospodarowany wokół (Kopca) teren stanie się Parkiem Akcji Burza, który – zachowując swą funkcję historyczną – będzie pełnił rolę miejsca codziennych odwiedzin warszawiaków. Wszyscy użytkownicy parku będą mogli się zatrzymać i wspomnieć ofiarę warszawskich Powstańców, tak jak my czynimy to dzisiaj. To oni oraz mieszkańcy wojennej Warszawy ponieśli ofiarę za to, żebyśmy my dziś żyli w naszym mieście, w Warszawie. Cześć ich pamięci!” – powiedział sekretarz m.st. Warszawy Marcin Wojdat.

Eugeniusz Tyrajski ps. „Sęk”, wiceprezes środowiska pułku AK „Baszta” i innych mokotowskich oddziałów powstańczych, przywołał znaną maksymę: „Wszystko na świecie przemija powoli, i pamięć o szczęściu i o tym co boli. Wszystko przemija, tak chce przeznaczenie. Jedno tylko zostaje – wspomnienie”.

Wszystkie te słowa znamy praktycznie na pamięć, powtarzane są bowiem co roku przy okazji obchodów rocznicy Powstania Warszawskiego, a jednak również co roku potrzebne jest nam przypominanie ich – wszystkim razem i każdemu z osobna.

 

Zgaszenie Ognia Pamięci na Kopcu Powstania Warszawskiego

 

KOPIEC POWSTANIA WARSZAWSKIEGO

 

Antoni Słonimski

Mogiła nieznanego mieszkańca Warszawy

Kiedy na zgliszcza wróci życie,
Na narodowy święty grób,
Gdy kości będą zbierać z szańca,
Aby z nich dźwignąć pomnik sławy,
Niech na cmentarnej będzie płycie
Ten napis prosty, napis krwawy:
Tu leży Trup
Nieznanego Mieszkańca
Warszawy.

Przecież to była wizja, wizja tego miejsca – powiedział Eugeniusz Tyrajski. Kopiec Powstania Warszawskiego jest także grobem poległych w czasie walk w 1944 roku. – Przy zwożeniu gruzów miasta, by powstał ten kopiec, starano się z tych przywożonych gruzów wydobywać szczątki ludzkie, to jednak wiele tych szczątków tutaj jeszcze na pewno się znajduje. Stoimy na grobie nieznanych mieszkańców Warszawy i Powstańców Warszawy – podsumował Eugeniusz Tyrajski. 

 

POWSTANIE WARSZAWSKIE W CUKIERNI POD AMOREM
MAŁGORZATY GUTOWSKIEJ-ADAMCZYK

Chciałabym zacytować fragment powieści Cukiernia pod Amorem, w którym Małgorzata Gutowska-Adamczyk w bardzo emocjonalny sposób przedstawia Powstanie oczami Adama Toroszyna, młodego bohatera trzeciego tomu pierwszej serii o CukierniHryciowie. Cytaty zostały umieszczone za zgodą Autorki powieści, za co serdecznie dziękujemy. Panią Małgorzatę spotkaliśmy w księgarni BookBook u zbiegu ulic Marszałkowskiej i Hożej w Warszawie podczas promocji jej najnowszej książki pt. Cukiernia pod Amorem. Ciastko z wróżbą, która jest pierwszą częścią drugiej serii gutowskiej sagi. Właściwie wszystkie powieści Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk są bliskie mojemu sercu, również te dla młodzieży, jednak Cukiernia oraz Podróż do miasta świateł są spełnieniem moich czytelniczych marzeń, w których przepiękne, pobudzające wyobraźnię szczegółowe opisy, świadczące o rzetelnym przygotowaniu pisarki, przenoszą mnie w świat, którego zawsze chciałam być częścią.

Do fragmentu o Powstaniu Warszawskim wracałam już kilkukrotnie, czytając go samodzielnie lub słuchając znakomitej interpretacji Anny Dereszowskiej. Przedstawia on kwintesencję dziejów Warszawy od wybuchu Powstania aż po kapitulację i eksodus Powstańców i mieszkańców stolicy. 

„Sosna” nic znał terminu, nie znały go też Magda i Zo­sia Delasale’ówny, ale jedno było pewne: godzina wybije lada moment. Tymczasem tuż przed dziewiątą wieczór z radia popłynął apel radiostacji im. Tadeusza Kościuszki: „Milion ludności Warszawy niechaj się stanie milionem żołnierzy, którzy wypędzą niemieckich najeźdźców i zdo­będą wolność!”.

Kiedy w poniedziałek 31 lipca Adam zgłosił się do szew­ca po odpowiedź na zaszyfrowany meldunek „Żbika”, nie zastał tam pana Tadeusza. Zgodnie z instrukcją wycofał się więc, nie wiedząc, co dalej robić, bo ruch na mostach został zablokowany, podobnie transport rzeczny. Każdego dnia rosyjskie samoloty bombardowały stanowiska obrony niemieckiej, a w sklepach niczym podczas oblężenia zaczęło brakować podstawowych produktów.

W istocie godzina „W” wybiła nazajutrz, we wtorek 1 sierpnia o piątej po południu. Na ulicy rozległa się strze­lanina. Magda i Zosia już od rana gdzieś się zapodziały. Pani Delasale załamywała ręce. Ogień narastał, a kiedy Adam wyjrzał przez okno, zauważył dzieciaki z biało-czerwonymi opaskami przebiegające pod mitrami domów. Prawie żaden nie miał broni, a tylko butelki zapalające. Nim Adam znalazł się na ulicy, pani Delasale wcisnęła mu do kieszeni ostatnią tabliczkę czekolady i paczkę her­batników.

Na Marszałkowskiej zbudowano barykadę, której wieczorem jeszcze nie było. Bez przydziału, bez broni, nawet bez nędznej opaski, Adam czuł się jak idiota. Gdzie teraz znaleźć „Sosnę”? Gdzie się zgłosić, aby dostać karabin? Zaczepił jednego z nastoletnich powstańców, a ten za­miast wskazać siedzibę dowództwa, pod groźbą pistoletu zrobił mu rewizję osobistą!

Upewniwszy się, że Adam nie ma broni, młodziutki żoł­nierz powiedział mu, gdzie się zgłosić. Chłopak przedarł się jakoś ku dowództwu batalionu i otrzymawszy butelkę z benzyną, zasiadł w oknie jednej z kamienic, aby czekać na Niemców. Na ulicach panował wojenny chaos. Oku­panci, ukryci w samochodach pancernych, wściekle tłukli w okna budynków z karabinów maszynowych. Powstańcy mogli im odpowiedzieć zaledwie słabym ogniem. Różnica w uzbrojeniu wywierała przygnębiające wrażenie.

Dzień za dniem mijał na pozornych sukcesach. Polacy z entuzjazmem i wiarą w zwycięstwo walczyli z miażdżą­cą przewagą techniczną Niemców. Nieprzyjemnym zasko­czeniem był fakt, że mimo stojącej niemal u bram stolicy Armii Czerwonej okupanci nie uciekali z miasta. Mało tego, bronili się zaciekle.

Adam w poszukiwaniu „Sosny” i znajomych chłopaków przedostał się do Śródmieścia, gdzie wcielono go do bata­lionu „Kiliński” i wreszcie zaopatrzono w broń. Wydawa­ło mu się, że trafił do piekła. Zażarte walki o każdy dom, każde piętro, w straszliwym zmęczeniu, brudzie, często o głodzie – wyczerpywały, a czujność należało zachować nawet podczas snu, bo w każdej chwili groziło niebezpie­czeństwo.

Po raz pierwszy chłopak patrzył na śmierć ludzi, którzy stali tuż obok, z którymi przed chwilą jeszcze rozmawiał. Następowało dalsze spustoszenie miasta, ulice do niedaw­na przejezdne zaścielał gruz ze zniszczonych kamienic. Leje po bombach i coraz więcej grobów, które wyrastały na każdej niemal wolnej przestrzeni, dopełniały obrazu sytuacji.

Wędrowanie z dzielnicy do dzielnicy odbywało się teraz piwnicami, inaczej bowiem nic dawało się uniknąć ostrza­łu gołębiarzy. Przy punktach kontrolnych trzeba jednak było znać hasło i odzew, które zmieniały się codziennie, inaczej posterunki nikogo nie przepuszczały, jeszcze kil­ka dni temu mimo rosyjskich nalotów w stolicy panował niemal piknikowy nastrój. Dziś nerwy wszystkich napięte były do granic wytrzymałości. Lękający się o życie, stło­czeni w piwnicach cywile pomstowali na swój los, niejed­nokrotnie przeklinając powstańców.

Ale w tych ruinach na przekór beznadziejnym okolicznościom istniało barwne życie. Kobiety wciąż chciały się podobać, kręciły włosy, używały perfum, jeśli tylko któ­rejś udało się wynieść z domu flakonik. Spotykały się z narzeczonymi, wychodziły za mąż, rodziły i wychowywały, a także grzebały własne oraz cudze dzieci. Na podwórkach obok tymczasowych grobów przy małych kapliczkach od­bywały się ceremonie religijne, a zaraz po nich teatrzyk kukiełkowy dawał przedstawienie dla maluchów.

Głodujący, spragnieni szklanki wody ludzie, gotowi zjeść niemal wszystko, potrafili jednak uszanować konia zabitego w akcji. Zbrodnia i zwyrodnienie współistniały ze wzniosłością i poświęceniem.

Kiedy Adam dostał dwudziestoczterogodzinny urlop, nie wiedział, co ze sobą zrobić, i w końcu cały wolny czas przespał. W tych dniach zresztą zapadał w drzemkę, gdy tylko mógł, choćby na moment, i w każdej pozycji, nawet na stojąco. Stacjonowali wtedy na pierwszej linii frontu, przy Próżnej. Pozycja wydawała się niebezpieczna, ale paradok­salnie bliskość wroga chroniła przed pociskami z ciężkich dział, które przelatując ponad ich głowami, uderzały dużo dalej. Lokatorzy skryli się w piwnicy, żołnierze zajęli parter. W otwartym mieszkaniu stało duże małżeńskie łoże. na które Adam padł w ubraniu, niczym dziewczynę trzymając w objęciach starego bergmana, swój pistolet maszynowy.

Broń w owych dniach była najcenniejszym skarbem. Później zdobył znacznie lepszego schmeissera. Zawsze sta­rał się mieć przy sobie za ładowne magazynki i granaty o drewnianej rączce. Powstańcy narzekali na brak cięż­kiego uzbrojenia, ale i tak udawało się raz po raz odeprzeć Niemców z ich stanowisk.

Następną przepustkę Adam wykorzystał na wizytę u pani Delasale. Wykąpał się u niej i zmienił wreszcie za­pchlone ubranie. Dostał jakieś rzeczy po mecenasie, tro­chę za duże, ale przynajmniej czyste, oraz bezcenne do chodzenia po gruzie zimowe trzewiki, bo własne pantofle z powodu odklejającej się podeszwy musiał związywać sznurkiem. Jego niezrealizowanym do końca powstania marzeniem pozostały wojskowe oficerki. Ciągle liczył, że uda mu się zdjąć je z nóg jakiegoś zabitego, ale chętnych na dobre buty było zbyt wielu.

Mimo nadludzkiej wręcz dzielności powstańców i cy­wilów walka z przeważającymi siłami wroga nie mogła zo­stać wygrana bez pomocy z zewnątrz. 2 września poddały się Sadyba i Stare Miasto. Powstańcy z tego ostatniego rejonu przedostali się do Śródmieścia kanałami, a ludność cywilną Niemcy poddali straszliwym represjom: mordowali, gwałcili, wywozili do obozów koncentracyjnych. Działo się tak zresztą w każdej zdobytej dzielnicy. Oku­pant nic liczył się nawet z rannymi, a szpitale palił lub wysadzał w powietrze, jak to się stało 7 września na tere­nie zdobytego Powiśla.

13 i 14 września Armia Czerwona wraz z polską dywi­zją im. Tadeusza Kościuszki zajęła Pragę. W odpowiedzi Niemcy wysadzili wszystkie mosty. Powstańcy od począt­ku mieli nadzieję, że Rosjanie rozpoczną teraz atak na Warszawę, pomagając im zwyciężyć wspólnego wroga, ci jednak nic podejmowali żadnych działań, stali bezczyn­nie po praskiej stronie i czekali na wynik.

– A jeśli zwyciężymy, co wtedy? – zastanawiano się w plutonie Adama. – Przejdą po nas? Ominą Warszawę łukiem? Zatrzymają się na Wiśle? Jak to się skończy?

18 września miały miejsce duże zrzuty z amerykań­skich „latających fortec”, ale wiatr zniósł spadochrony z zasobnikami zawierającymi broń, amunicję oraz środki opatrunkowe na tereny Woli i Ochoty, od 12 sierpnia za­jęte przez wroga. Po szale radości i liczenia na cud szeregi powstańców opanowały rozpacz i apatia.

23 września zakończyły się walki na Czerniakowie. 27 września skapitulował Mokotów. Część powstańców przeszła kanałami do Śródmieścia, pozostałych oraz lud­ność cywilną zgrupowano na terenie toru wyścigów kon­nych i przewieziono do obozu przejściowego w Pruszkowie. 30 września poddał się Żoliborz. Śródmieście Północne i Południowe złożyły broń jako ostatnie, 2 października. W mieście zaległa cisza, straszniejsza od bomb.

O drugiej w nocy z 2 na 3 października generał Erich von dem Bach ze strony niemieckiej oraz pułkownik Kazimierz Iranek-Osmecki oraz podpułkownik Zygmunt Dobrowolski podpisali „Układ o zaprzestaniu działań wojen­nych w Warszawie”. Mimo przekonania niektórych po­wstańców, że najlepiej będzie wyjść ze stolicy jako lud­ność cywilna, niewielu skorzystało z tej szansy. Na mocy układu żołnierze wszystkich organizacji zbrojnych walczących w Warszawie mieli wprawdzie otrzymać przywi­leje kombatanckie, ale Niemcy niejednokrotnie wsławili się łamaniem układów, a ich zachowanie i rządy w Polsce dowodziły niezbicie, że poza ustanowionymi przez siebie prawami nie liczą się z niczym.

3 października Adam pobiegł pożegnać się z panią Delasale. Opłakując Duśkę, pakowała się właśnie z młodszą córką do drogi. Adam spotkał starszą Delasale’ównę kil­ka razy podczas powstania, ale o jej śmierci dowiedział się dopiero dziś. I mimo że tak wiele cierpienia widział w ostatnich tygodniach, wiadomość ta nim wstrząsnę­ła. Zosia, żeby nie zostawiać matki samej, wychodziła z Warszawy jako cywil, czekał je prawdopodobnie obóz przejściowy w Pruszkowie, a co potem? Mimo że zajęte własnymi troskami, przygotowały mu na drogę – niczym dla syna i brata – małe zawiniątko z kilkoma kromkami suchego chleba oraz chowanym na gorsze czasy opakowa­niem suszonych daktyli. Niczego więcej nie miały.

Przeżegnały go i ucałowały na drogę, obficie zraszając łzami przykurzoną skórzaną kurtkę mecenasa, do której pani Delasale dyskretnie wsunęła złotą dwudziestodolarówkę.

– Uważaj na siebie, dziecko. Do widzenia w wolnej Pol­sce! – powiedziała ze łzami.

Chciała mu nawet zostawić jedną parę kluczy do miesz­kania, aby przespał się w normalnych warunkach, ale Adam ucałował ją w rękę, a potem raz jeszcze obie uści­skał serdecznie i wrócił do swoich.

W piękny słoneczny czwartek 5 października sprzed gmachu Politechniki Warszawskiej powstańcza kolumna skrajnie zmęczonych jeńców ruszyła w kierunku Ożaro­wa. Po warszawskim gruzowisku widok mieniącej się ko­lorami jesiennej przyrody zdumiewał, a jednocześnie koił jak balsam.

 

Małgorzata Gutowska-Adamczyk Cukiernia pod amorem, Tom 3: Hryciowie,Wydawnictwo Nasza Księgarnia, Warszawa 2011, ss. 358-364.

 

ZGASZENIE OGNIA PAMIĘCI NA KOPCU POWSTANIA WARSZAWSKIEGO

W trakcie uroczystości pod pomnikiem Znaku Polski Walczącej wieńce złożyli m.in. Powstańcy warszawscy i przedstawiciele różnych środowisk. Ogień Pamięci został przeniesiony przez Sztafetę Pokoleń z powrotem Kopca Powstania Warszawskiego do Grobu Nieznanego Żołnierza. Pod koniec uroczystości opuszczona została flaga na maszcie. Po oficjalnych uroczystościach została zaprezentowana oprawa multimedialna w postaci mappingu na Pomniku Znaku Polski Walczącej, znana już niektórym uczestnikom.

 

Zgaszenie Ognia Pamięci na Kopcu Powstania Warszawskiego

Zgaszenie Ognia Pamięci na Kopcu Powstania Warszawskiego Zgaszenie Ognia Pamięci na Kopcu Powstania Warszawskiego

Bardzo wzruszającym momentem było także spotkanie grupy dzieci, śpiewających przy dogasającym ogniu jedną z najpopularniejszych piosenek Powstania Warszawskiego – Warszawskie dzieci.

 

 

Z tego, co zdążyliśmy zauważyć, opiekunka grupy już wcześniej tłumaczyła podopiecznym co symbolizuje podtrzymywany przez 63 dni ogień i dzieci doskonale się orientowały, czym jest Kopiec Powstania Warszawskiego. Póki młodym pokoleniom przekazywana jest wiedza o bohaterskich czynach uczestników Powstania, jest nadzieja, że pamięć o nich nie zginie. Mamy nadzieję, ze nasz tegoroczny VarSavski Kalendarz chociaż odrobinę się do tego przyczyni.

Być może była to jedna z ostatnich okazji do spotkania Powstańców, dlatego warto było wdrapać się po niewygodnych schodach i zostać owianym przez październikowy wiatr nawet kosztem przeziębienia.

 

Powstańcy, dziękujemy za Wasze poświecenie.
Dziękujemy, że możemy mieszkać w naszym mieście, Warszawie.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *