Utracone miasto. Warszawa wczoraj i dziś – premiera albumu

wpis w: SEZON 3, Varsaviana | 0

W piątek 18 listopada wybraliśmy się na warszawską premierę roku do księgarni sieci Świat Książki przy al. Solidarności 119/125. Prezentowany był przepiękny, naprawdę wyjątkowy album pt. Utracone miasto. Warszawa wczoraj i dziś, wydany przez Skarpę Warszawską. Opowiemy nieco o tym albumie, otwierając w ten sposób cykl POZNAJEMY WARSZAWĘ POPRZEZ VARSAVIANA. Mamy w domu specjalną Warszawską Półkę, na której gromadzimy rozmaite książki o Warszawie – albumy, pamiętniki, wspomnienia, przewodniki. Właściwie jest już ona półką tylko z nazwy, nasza kolekcja rozrasta się bowiem w okamgnieniu i książki o tematyce warszawskiej wskoczyły już na kolejną półkę, a i na tym pewnie się nie skończy. Pięknych książek o Warszawie jest wszak nieskończenie wiele i ciągle wydawane są nowe! Pomyśleliśmy, że nastał już odpowiedni moment, w którym moglibyśmy podzielić się z Wami niektórymi pozycjami z naszej kolekcji. Zacznijmy od wspomnianego albumu.

 

poznajemy-warszawe-poprzez-varsaviana

 

CO NIECO O WARUNKACH LOKALOWYCH

Na stronie Skarpy Warszawskiej czytaliśmy informację o premierze albumu w księgarni przy al. Solidarności. Autorzy byli niezwykle wyrozumiali, jeśli chodzi o warunki lokalowe księgarni. Cóż, my nie czujemy się w żaden sposób w obowiązku twierdzić, że nic nie zakłóciło nam udziału. Już któryś raz byliśmy na spotkaniu autorskim w tej księgarni i za każdym razem obiecujemy sobie, że był to ostatni raz. Faktem jest, że księgarnia może poszczycić się najpiękniejszym w całym mieście, niedawno wyremontowanym neonem i całkiem przyjemnym wyposażeniem wnętrza, jednak lifting nie zastąpi prawdziwego remontu. Przydałaby się wymiana okien, zainstalowanie klimatyzacji albo przynajmniej udrożnienie wentylacji, ponieważ niezależnie od pory roku w tym budynku naprawdę trudno wytrzymać.

Na prezentację albumu stawiliśmy się dość wcześnie, ale oczywiście wszystkie miejsca były już dawno zajęte. Co prawda nie liczyliśmy na miejsca siedzące – bez przesad, damy radę postać, zwłaszcza, jeżeli temat jest interesujący – jednak tym razem duchota pomieszczenia po prostu odebrała nam resztki sił i musieliśmy się ewakuować z tłumu już na samym początku spotkania. Przenieśliśmy się na tyły księgarni, gdzie na szczęście również były głośniki, więc wszystko bez problemu dało się usłyszeć. Zresztą nie tylko my zdecydowaliśmy się na takie rozwiązanie. Niektórzy przechadzali się między regałami z książkami, byli też tacy, którzy bezustannie się wachlowali, żeby jakoś rozegnać gęste powietrze. Naprawdę szkoda by było wyjść przed czasem, ponieważ byliśmy bardzo ciekawi tego, co opowiedzą Autorzy o swoim albumie, poza tym musieliśmy się dobrze zorganizować, żeby móc w ogóle przyjść tego wieczora. Korzystanie z wielu siedzisk ustawionych pod ścianami niestety było niemożliwe, gdyż ułożono na nich książki. To znakomicie, że księgarnia jest tak hojnie wręcz obładowana, niemniej przyjemnie byłoby gdzieś przycupnąć, żeby móc obejrzeć album, skoro widoczność centralnego punktu, czyli miejsca z Autorami i prowadzącym, była niestety zerowa. Ale cóż, warunki są, jakie są. Nie poszliśmy tam szukać wygód, tylko zapoznać się z warszawską nowością czytelniczą.

Nie ma co ukrywać, że niejaką osłodą była postać osoby prowadzącej spotkanie, a był to Ryszard Rembiszewski. Znakomita prezencja, ciepły, przyjemny głos, poprawna dykcja, swoboda konwersacji – wszystko to sprawiło, że z przyjemnością wysłuchaliśmy albumowych opowieści. 

 

UTRACONE MIASTO. WARSZAWA WCZORAJ I DZIŚ

Utracone miasto. Warszawa wczoraj i dziśNa album Utracone miasto. Warszawa wczoraj i dziś czytelnicy czekali 5 lat, tyle bowiem czasu zajęło jego przygotowanie i wydanie. Czy warto było czekać? Bez wątpienia! A dlatego, że jest to wyjątkowy album, różniący się od wydawnictw tego typu, dostępnych na rynku czytelniczym. Miasto utracone, ponieważ taką Warszawę możemy oglądać już tylko na starych zdjęciach i pocztówkach. Dobrze, że komuś jeszcze zależy na tym, żeby owe zdjęcia ujrzały światło dzienne.

Jak powiedział podczas spotkania jeden z Autorów – Rafał Bielski – nie miał to być kolejny album o przedwojennej Warszawie. Autorzy chcieli się także ustrzec schematu zestawiania starego zdjęcia z teraźniejszym, chociaż na to mógłby wskazywać już sam tytuł. Tego typu książek i blogów jest sporo, sami przyznacie. Album Utracone miasto. Warszawa wczoraj i dziś idzie nie o jeden, ale zdecydowanie o kilka kroków dalej. Różnica kryje się w szczegółowych opisach i ciekawostkach umieszczonych przy każdym z prezentowanych zdjęć. Informacji jest tak wiele i są tak interesujące, że można spędzić długie godziny na wertowaniu albumu i odkrywaniu Warszawy, której dotąd nie znaliśmy, natomiast jako miasta utraconego – już nie zobaczymy. A wszystko to za sprawą pasji, talentu i determinacji trzech niezwykłych panów.

Pierwszym z nich jest wcześniej wspomniany Rafał Bielski, redaktor naczelny Skarpy Warszawskiej, właściciel imponującej kolekcji zdjęć, pocztówek i planów Warszawy, autor przepięknego albumu Było takie miasto. Warszawa na starych pocztówkach. Kolekcja zdjęć i pocztówek Warszawy sprzed II wojny światowej stała się podstawą do stworzenia tegoż właśnie albumu.

Jednak same pocztówki, to nie wszystko. Opublikowane zdjęcia zostały opatrzone we wnikliwe komentarze autorstwa Jakuba Jastrzębskiego, pasjonata historii i ikonografii Warszawy, współtwórcy bloga Warszawska Identyfikacja, członka zarządu Fundacji Warszawa1939.pl. Rafał Bielski opowiadał niesamowite historie o wiedzy Jakuba Jastrzębskiego w temacie historii Warszawy i umiejętności identyfikowania miejsc na podstawie analizowanych szczegółów zdjęcia, co pan Jakub niemal natychmiast dementował. Niepotrzebna skromność, doprawdy.

Trzecim czarodziejem był Grzegorz Krawczak, autor zdjęć teraźniejszej Warszawy, skonfrontowanych ze starymi zdjęciami i pocztówkami. Fotograf opowiadał o tym, jak nie tylko starał się uchwycić odpowiedni kadr na zdjęciu, ale brał także pod uwagę porę dnia i warunki pogodowe. Uśmialiśmy się, ponieważ przydarzyła nam się niemal identyczna przygoda podczas fotografowania pewnego obiektu. Cóż, taka to właśnie dola blogera i fotografa stołecznego… Ale o tym innym razem, materiałów na posty mamy bowiem tyle, że niestety nie nadążamy z ich obróbką i publikacją. W każdym razie jesteśmy pełni podziwu wobec talentu i poświecenia pana Grzegorza. 

 

Nie wiem czemu wbiłam sobie do głowy, że format albumu będzie pokrywał się z serią o Echach dawnej Warszawy. Lubię, jak wszystko do siebie elegancko pasuje i estetycznie się prezentuje, zwłaszcza na Warszawskiej Półce. Format albumu, który był o wiele większy niż dotąd mi znany, był dla mnie niejakim zaskoczeniem. Jednak po chwili się zreflektowałam, że przecież album nie należy do serii, z jakiej niby racji autorzy mieliby więc zwracać uwagę na moje prywatne fisie w kwestii lubowania się poczuciem harmonii i estetyki formatowej…

Kilka słów o okładce – miejmy to po prostu z głowy. A piszę tak dlatego, gdyż… okładka niestety mi się nie podoba. Mówię to oczywiście w swoim imieniu, Varsowi okładka przypadła do gustu. Nie dziwię się, że na okładkę wybrane zostało to zdjęcie i taki właśnie widok, jednak patrzę z przyjemnością tylko na dolną część oprawy. Bardzo podoba mi się wyraźny krój pisma, znakomicie odbijają się jasne litery na bordowym tle ramki, bardzo dobre jest nawet logo Skarpy Warszawskiej, wreszcie wręcz cudownie, że oprawa jest twarda i przyjemna w dotyku. Jednak lewej części zdjęcia nijak nie potrafię zaakceptować, i to mimo że jestem – bez przejmowania się faktem, iż należę do mniejszości – ogromną wielbicielką Pałacu Kultury i Nauki. Nie podoba mi się ani parkomat, ani logo knajpy, ani przedarcie tuż koło latarni. Po prostu jest to jedyne zdjęcie w albumie, które jakoś wyszło mi z kadru. Ale nic nie szkodzi, bo potem jest już tylko lepiej.

W słowie wstępnym autorzy – Rafał Bilski i Jakub Jastrzębski – zapraszają na wyjątkowy spacer po mieście, które w takim kształcie zachowało się już tylko na pożółkłych fotografiach. Spacerować będziemy przez 187 stron wypełnionych znakomitej jakości zdjęciami i opisami. Trzeba przyznać, że w albumie zadbano o każdy detal. Przede wszystkim papier – bardzo dobrej jakości, odpowiedniej gramatury, zachęcający do przewracania kartki za kartką. Przypadły nam także do gustu zarówno krój pisma, jak i kolor tytułów oraz opisów. Bardzo estetycznie wygląda też numeracja stron. Diabeł tkwi w szczegółach, taka prawda! Bo to właśnie detale decydują o tym, jak komponuje się całość.

Na zachętę prezentujemy kilka przykładowych stron ze zdjęciami i opisami. Czyż nie wygląda to intrygująco?

Utracone miasto. Warszawa wczoraj i dziś

Utracone miasto. Warszawa wczoraj i dziś

 

Utracone miasto. Warszawa wczoraj i dziś

Utracone miasto. Warszawa wczoraj i dziś

 

Album wart jest swojej ceny, chociaż nie jest ona niska. W dniu premiery dostaliśmy spory rabat, nadal utrzymuje się on na stronie Świata Książki.

 

NIEŚMIAŁA PROPOZYCJA

Po kilkukrotnym przewertowaniu albumu w obie strony, doszłam do pewnego wniosku, który zaskoczył chyba najbardziej mnie samą. Zacznę od tego, że uważam, iż album jest naprawdę przepięknie wydany, dopracowany w każdym szczególe, niesamowicie przyjemnie jest wziąć go do ręki, przejrzeć strona po stronie, wraz z farbą drukarską powdychać atmosferę przedwojennej warszawy i dowiedzieć się wielu ciekawostek o stolicy. Jednak gdybym miała wybór, najchętniej stałabym się posiadaczką albumu w dwóch wersjach – drukowanym i multimedialnym. A dlaczego? Głównie dlatego, że w wersji drukowanej po prostu musi być coś za coś. Innowacyjność tego albumu polega na tym, że na zdjęciach znalazły się też numery i odpowiednio przypisane do nich opisy. Jest to fantastyczne uzupełnienie tego, co czytelnik może obejrzeć na zdjęciu. Jakub Jastrzębski bardzo wnikliwie zanalizował zdjęcia i krótko, ale trafnie je skomentował. Przydatny i wzbogacający naszą wiedzę pomysł! Jednak wziąć trzeba pod uwagę fakt, że obecność opisów, które znalazły się w polach z jasnym tłem, przysłania częściowo zdjęcia, w jakimś stopniu zakłócając możliwość pełnego odbioru. Podobna rzecz się ma z rozciągnięciem zdjęć na dwie strony, a tym samym przecięciem na zszyciu – ono również sprawia, że zdjęcie ulega zniekształceniu. Gdyby do albumu stworzona była odpowiednia aplikacja, która umożliwiłaby oglądanie zdjęć w dobrej rozdzielczości i włączanie opisów w momencie, kiedy czytelnik ma na to ochotę, delektowanie się zdjęciami starej Warszawy, których wielu z nas nigdy dotąd nie miało okazji oglądać, byłoby bodaj jeszcze przyjemniejszym doświadczeniem. Tym bardziej, że zdjęcia można byłoby przybliżać, oddalać, oglądać detale, porównywać, co się zmieniło przy odbudowie i po remontach. Znakomicie sprawdza się w tym wypadku stopniowe nakładanie i odsłanianie porównywanych zdjęć. Multimedialny album mógłby być wzbogacony o dodatkowe opcje, wyszukiwarkę, tagi, muzyczne i filmowe wstawki itp.

Chciałabym, żebyśmy dobrze się zrozumieli – uważam, że nie ma nic przyjemniejszego ponad to, że można wziąć do ręki wydrukowaną książkę, usiąść z nią w fotelu z kubkiem parującej herbaty, przykryć się kocem i zatopić w lekturze. Cudownie jest też móc cieszyć oko książkami ustawionymi w równym rządku na półce – można po nie sięgnąć, kiedy najdzie nas ochota. Mamy wiele albumów ze zdjęciami; wśród nich są książki o malarstwie, rzeźbie, historii sztuki, meblarstwie, kulinariach i, oczywiście, o Warszawie. Album Utracone miasto. Warszawa wczoraj i dziś będzie przepięknym elementem naszej kolekcji, nie mamy co do tego wątpliwości. Jednak po przejrzeniu albumu naszły nas właśnie takie, a nie inne refleksje, po tym, jak raz, drugi i kolejny zauważyliśmy, że chętnie zobaczylibyśmy, co kryje się na zdjęciu pod opisem oraz jak wyglądałyby zdjęcia bez owych opisów. Oczywiście napisy zostały umiejscowione w punktach jak najmniej kolizyjnych, ale nie ma się co oszukiwać – jednak coś zakrywać muszą, nie ma wyjścia. Multimedialna wersja albumu, przygotowana na stronie internetowej lub/i w aplikacji pomogłaby rozwiązać ten problem i urozmaiciła dodatkowo prezentowane zdjęcia, co prawdopodobnie zachęciłoby między innymi młodszych czytelników do zainteresowania się historią Warszawy.

Pytani o to, czy powstaną kolejne części albumu, autorzy sami stwierdzili, że to zależy od nas – od czytelników. Najlepiej, gdyby każdy znalazł coś dla siebie, czyli amatorzy książek (=Sava) mogliby głaskać, wąchać i trzymać w ręce wydrukowany album, a wielbiciele nowych technologii (=Vars) mieliby dodatkową frajdę z wypróbowania multimedialnych dodatków, virtual reality czy innych wodotrysków, co stanowiłoby pomost między przedwojenną Warszawą a możliwościami XXI w.

Taką więc propozycję składamy nieśmiało Autorom tego, jeszcze raz podkreślamy, przepięknego i już innowacyjnego w formie albumu. Być może wezmą taką możliwość pod uwagę. O ile oczywiście znajdzie się chętny do digitalizowania pocztówek i, przytłoczony ich ilością, nie ucieknie po miesiącu, jak to ponoć było ;) W razie czego Vars-programista chętnie podrzuci parę pomysłów w temacie stworzenia aplikacji.

 

Po spotkaniu można było oczywiście zebrać autografy wszystkich Autorów albumu, a nawet załapać się na sympatyczny dodatek – drewnianą zakładkę z warszawskim motywem. W sprzyjających okolicznościach nawet byśmy się nie zastanawiali, ale że niestety z braku tlenu kręciło nam się już w głowie, zmuszeni byliśmy opuścić tłum chętnych. Ale wytrwałym gratulujemy!

 

Jeżeli macie ochotę spojrzeć na Warszawę, jaka oglądana była przed wojną, to serdecznie zachęcamy do zapoznania się z tym pięknym albumem, którego wyjątkowość podkreślają na sam koniec wzruszające dedykacje i podziękowania Autorów.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *