Lublin wydał nam się ciekawym miejscem do odwiedzenia w marcowy weekend. Wybraliśmy to miasto w ramach serii Off VarSav, aby podtrzymać rozpęd podróżniczy – w zeszłym roku byliśmy m.in. w Nałęczowie, Kazimierzu Dolnym, Sandomierzu, Radomiu, Poznaniu, Łodzi, Biskupinie, Olsztynie, Elblągu, Szczecinie, Gdańsku, Stegnie, Świnoujściu, Frankfurcie nad Menem i Berlinie, odwiedziliśmy po drodze także wiele mniejszych i ciekawych miejscowości. W tym roku również zamierzamy sporo podróżować. Wybraliśmy Lublin także dlatego, że zakończyły się remonty i budowy takich miejsc, jak plac Litewski, centrum Spotkania Kultur czy schody koło Zamku, są tam więc cztery nowe, jeszcze nieznane nam atrakcje: Regionalne Muzeum Cebularza, wielgachna Czarcia łapa, Maszt Niepodległości oraz Księgarnia „Dosłowna”. Wpis ten będzie obfitował w zdjęcia głównie dlatego, że nie mamy w zwyczaju przeglądać zdjęć z podróży, chciałabym więc, żeby to była pamiątka z wycieczki. Zapewniam, że jest to jedynie garsteczka zdjęć z puli, którą napstrykał Vars. Lublin wzywa!
LUBLIN
Lublin – miasto inspiracji. Taki slogan promuje to miejsce, które uważane jest za najprężniej rozwijające się miasto na wschodzie. Dość powiedzieć, że prawie nie poznawałam miasta zwiedzanego jeszcze w czasach szkoły podstawowej.
Pośród wielu podań na temat genezy nazwy miasta najbardziej bodaj znana i lubiana przez szkolne wycieczki jest legenda rybna, czyli szesnastowieczny zapis kroniki Marcina Kromera.
Podanie mieszkańców tutejszych do dziś dnia istniejące zapewnia, że jakiś książę polski przybył tu pewnego czasu do nowej osady celem nadania jej nazwiska. Książę ten rozkazał zapuścić sieć w rzece Bystrzycy i oznajmił zebranemu ludowi, że nazwisko pierwszej złowionej ryby będzie nazwą powstającego grodu. Lecz gdy wyciągnięto niewód, a w tym ukazał się szczupak i lin, zaszła sprzeczka, której ryby nazwisko nadać miastu. Po długim namyśle rzekł książę: «Któraż z tych będzie pierwszą? Szczupak LUB LIN? Szczupak jest wilkiem rzecznym, nie chcę, aby mieszkańcy tej osady byli jemu w obyczajach podobni; lin ryba łagodna, a zatem wybierajcie z dwojga, co nam Pan Bóg nadarzył: szczupak LUB LIN, niechaj Lub-linem zowie się wasze miasto. Tak Lublin od ryby wziął swe nazwisko.
Pochodzenie nazwy miasta
CENTRUM KULTURY W LUBLINIE
Naszą wycieczkę po Lublinie zaczęliśmy od Centrum Kultury, ponieważ bardzo chciałam pobuszować po księgarni, która niedawno została tam otwarta. Centrum mieści się w kompleksie poklasztornym sióstr Wizytek wybudowanym w XVIII wieku. W latach 60. zeszłego stulecia planowana była rozbiórka budynków, jednak ostatecznie zdecydowano się na remont, dzięki czemu w 1968 r. działalność rozpoczął tu Miejski Dom Kultury, przekształcony w 1975 r. w Lubelski Dom Kultury, a w 1991 r. uchwałą Rady Miejskiej powołano Centrum Kultury. Mieści się ono przy ul. Peowiaków 12. Ulica początkowo nosiła nazwę Wizytkowskiej, następnie Szpitalnej (w czasie zaboru rosyjskiego w budynku znajdował się szpital wojskowy), zmienionej potem na Peowiaków i Pstrowskiego. Obecną nazwę ulicy przywrócono w 1992 r.
KSIĘGARNIA DOSŁOWNA
To właśnie Księgarnia Dosłowna była jednym z argumentów, dzięki którym Lublin wygrał jako miejscówka na pierwszy tegoroczny wypad. Gdy tylko zobaczyłam tę księgarnię na zdjęciach, gnałam do niej, jak na skrzydłach. Zauroczył mnie pomysł na aranżację wnętrza, meble, dodatki… Na miejscu okazało się, że na fotografii wszystko zawsze wydaje się bardziej atrakcyjne, niż jest w rzeczywistości. Księgarnia jest, owszem, przytulna i urządzona ze smakiem, jednak jest to malutkie pomieszczenie, które nie ma możliwości zgromadzenia ani wyeksponowania zbyt dużej ilości książek. Na dodatek na półkach jest spory misz-masz i ciężko było znaleźć coś konkretnego. Zapewne taki właśnie urok tej księgarenki. Przyznam jednak, że jakoś nie czułam się zachęcona do tego, aby przysiąść na kanapie i poczytać „Tygodnik Ilustrowany” z 1914 r. – przejrzałam go na stojąco przy sekretarzyku, ponieważ mimo wszystko mnie zainteresował.
Nie dowiedzieliśmy się niestety ani skąd pochodzą meble, ani kim jest kobieta z portretu… Przed naszą wizytą miało się odbyć spotkanie autorskie, ale nie znalazłam na jego temat żadnej informacji na profilu księgarni, nie były też dostępne książki z autografem. Już nawet nie dopytywałam, czy spotkanie to doszło do skutku, bo gdy się rozejrzałam po księgarni, niezbyt umiałam sobie wyobrazić formę, w jakiej miałoby ono być tu zorganizowane… Dla chcącego zapewne nic trudnego, skromne możliwości powierzchniowe nadrabiać będą zapewne miłą atmosferą, jednak odnoszę wrażenie, że spotkanie byłoby wygodniej urządzić w jednej z sal Centrum Kultury. Może się mylę i byłoby całkiem sympatycznie. Nie będzie mi dane samej się o tym przekonać, ponieważ nie mam możliwości jeździć na takie spotkania aż tak daleko – nawet na spotkania z lubianymi pisarzami w Warszawie często nie mam czasu się wybrać. Spotkania autorskie są zapewne bardzo miłym dopełnieniem działalności księgarni, jednak na co dzień warto by było zadbać o to, żeby rzeczywistość odzwierciedlała atmosferę wykreowaną na zdjęciach…
Sporo czasu poświęciliśmy na znalezienie książki, która byłaby pamiątką z wycieczki do Lublina i przyznam, że nic nie udało nam się wybrać. Z podróży przywozimy przeważnie książki, nie zbieramy pierdydółek ani durnostojek, ponieważ na ich ekspozycję mamy bardzo ograniczone miejsce, które i tak wolimy przeznaczyć na książki. Tym razem księgarnia nie skusiła nas nawet torbą z logo. Bywa.
Po naszym wyjściu na drzwiach zawisła karteczka „Zaraz wracam” i jakoś tak smutno się zrobiło… Może trafiliśmy na jakiś dziwny moment, a może po prostu należało poczekać z wizytą, aż księgarnia nieco się rozkręci, czego serdecznie życzymy.
CZERWONA CZARCIA ŁAPA
Po wizycie w Centrum Kultury przeszliśmy się po skwerze – który znajduje się tuż obok na pl. Kaczyńskiego – żeby z każdej strony obejrzeć dokładnie czerwoną Czarcią łapę.
Jest to rzeźba typu site-specific, czyli taka, która została stworzona z myślą o tym, żeby być umieszczona w konkretnym miejscu. Chodzi o to, żeby wkomponowany w otoczenie nowy element jakoś współgrał ze środowiskiem, w które został wstawiony. Ma nawiązywać do historii, tradycji, kultury czy specyfiki miejsca, podkreślać jego walory estetyczne i architektoniczne, intrygować, zwracać na coś uwagę, a może wręcz budzić kontrowersje, skłaniać do refleksji, dyskusji.
Czerwona, wielka łapa obejmująca drzewo nazwana jest „czarcią”, na pierwszy rzut oka nawiązuje bowiem do legendy o Czarciej łapie, której odcisk oglądać można na stole ustawionym w jeden z sal Muzeum Lubelskiego na Zamku w Lublinie.
Jednak prawda jest taka, że ta nowa „Czarcia łapa” jest niejako… żartem. Jej autorzy wcale nie narzucają interpretacji, każdy może ją odebrać po swojemu. Może chodzi o ochronę środowiska? Może to uwaga zwrócona na masową wycinkę drzew? A może ktoś chce sprawdzić, czy wyłaniająca się z ziemi łapa zdusi kiedyś drzewo lub czy drzewo ją pokona, rozsadzając łapsko swoimi siłami życiowymi?
Autorem projektu jest Kamil R. Filipowski, współpracowali z nim Paweł Pawluk, Kamila Czosnyk i Tymoteusz Wojna. Wykonania podjęła się Pracownia Sztuki Zaangażowanej Społecznie „Rewiry”. Pracę sfinansowano ze środków Centrum Kultury oraz Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Instalacja nawiązuje do Lubelskich Spotkań Plastycznych, które odbywały się pod koniec lat 70. zeszłego stulecia.
Instalacja wykonana jest ze styropianu pokrytego żywicą epoksydową, jest więc odporna na warunki atmosferyczne. Ale żeby nie było jej w zimę za zimno, dostała piękną, czerwoną rękawiczkę – wzbudzała jeszcze większą sensację! Na pomysł wpadł Kamil R. Filipowski, a grupa Bombardowanie Włóczką, która „ubiera” różne elementy przestrzeni miasta, przyjęła wyzwanie. Na materiały przeznaczane na wykonanie rękawiczki wydali ponoć mniej niż 20 zł. Ale za to musieli się napracować, bo stworzenie rękawicy zajęło ponad dwa miesiące. Żart czy nie żart – efekt był naprawdę warty zachodu!
PLAC LITEWSKI I KRAKOWSKIE PRZEDMIEŚCIE
Pierwotnie plac nosił nazwę placu Musztry i przeznaczony był do parad wojskowych. W czasie okupacji hitlerowskiej otrzymał nazwę Adolf Hitler-Platz, a po śmierci Stalina plac przemianowany został na plac Józefa Stalina. Dopiero po upadku systemu komunistycznego odzyskał swoją dawną nazwę.
Plac Litewski został usytuowany na terenie dawnego przedmieścia zwanego Krakowskim, stanowiącego przedpole bamy miejskiej prowadzącej na stary trakt krakowski.
Zarys miejsca, na którym zlokalizowany jest dzisiejszy plac Litewski, można znaleźć na planie Lublina z 1783 roku wykonanym przez Jana Nepomucena Łąckiego. Teren dzisiejszego placu znajdował się poza zwartą zabudową Krakowskiego Przedmieścia. Od tego miejsca rozciągały się tereny należące do jurydyk ziemiańskich i kościelnych. Sam plac ma kształt trójkąta. […]
Przestrzeń placu powstała dopiero podczas działalności w Lublinie Komisji Województwa Lubelskiego (od 1816 roku), która poprzez wybudowanie traktu warszawskiego, wytrasowanie placu musztry dla wojska i zlokalizowanie na tym terenie siedzib władz wojewódzkich i powiatowych, przyczyniła się do uformowania placu Litewskiego. W 1839 roku Seweryn Sierpiński w swoim przewodniku Obraz miasta Lublina posłużył się po raz pierwszy nazwą plac Litewski. Wtedy plac stał się „centrum Lublina” i zasadniczo utrzymuje tę funkcję do dziś.
Historia Placu Litewskiego
Jakieś dwa lata temu plac Litewski oddano do użytku po rewitalizacji. W 2017 roku ścięty został też słynny „baobab”, czyli ponadstuletnia czarna topola. Na jej miejscu posadzono nowe drzewo, bo Lublin bez babobabu, to jednak… Miejmy nadzieję, że za sto lat drzewa będą nadal istniały i mieszkańcy Lublina docenią ten gest.
BRAMA KRAKOWSKA
RYNEK I OKOLICZNE KAMIENICE
WIEŻA TRYNITARSKA
SZTUKMISTRZ Z LUBLINA
PLAC PO FARZE
LUBELSKA TRASA PODZIEMNA
Lubelskie Podziemia to ok. 280-metrowa trasa turystyczna biegnąca pod Rynkiem i kamienicami Starego Miasta. Trasa powstała w wyniku połączenia kilkunastu z licznych staromiejskich piwnic, których historia sięga początku XVI w., czyli stulecia największej świetności Lublina. Zostały one częściowo połączone korytarzami i w ten sposób pod miastem powstał podziemny labirynt.
Lubelska Trasa Podziemna ma charakter turystyczno-edukacyjny. Spacer zabytkowymi piwnicami staromiejskimi, który już sam w sobie dostarcza wielkich emocji, jest jednocześnie wędrówką w czasie pozwalającą odkryć przeszłość miasta. Historię rozwoju przestrzennego Lublina przybliżają makiety ukazujące miasto od VIII w. n. e., poprzez średniowiecze i wiek XVI.
Lubelska Trasa Podziemna
W poniedziałki w Podziemiach organizowana jest dodatkowa atrakcja – inscenizacja, w czasie której lubelski szczurołap opowiada o wydarzeniach, które miały miejsce w lublinie, m.in. legendę o Czarciej łapie w Trybunale Koronnym.
KAMIEŃ NIESZCZĘŚCIA
Pierwsze wzmianki [na temat lubelskiego kata] pochodzą już z 1428 roku. Musimy pamiętać, że tylko większe i bogatsze miasta mogły pozwolić sobie na posiadanie mistrza. Kat pobierał pensję, dodatkowo płacono mu za usługi takie jak chłosta czy ćwiartowanie, otrzymywał datki z okazji świąt, a nawet becikowe! Mało tego: nie płacił za leczenie, mieszkanie i pogrzeb. Jak widać, był bardzo drogi w utrzymaniu. Gdy w kasie miejskiej nie było pieniędzy na kata, trzeba było go wypożyczyć. Lubelski kat wielokrotnie uczestniczył w egzekucjach w podlubelskich miasteczkach. Nie ograniczał się jedynie do wykonywania wyroków śmierci, bo w końcu nie były one tak częste. Należało do niego wszystko to, co z perspektywy ówczesnego człowieka było nieczyste: torturowanie ofiar, usuwanie z miasta bezpańskich psów, oczyszczanie ulic i dołów kloacznych, czyli miejskich ubikacji, a nawet palenie ksiąg heretyckich. Ba! To on prowadził dom publiczny! Oczywiście nie sam, miał do tego kilku pomocników. Przywileje dla kata niosły za sobą także przykre konsekwencje. Mistrz i jego rodzina znajdowali się zwykle poza marginesem społeczeństwa: nie mogli należeć do bractw, nie zapraszano ich do domów. Pary katowskiej bano się i omijano ją szerokim łukiem. To dlatego mieszkali zwykle poza murami miasta lub w basztach.
Egzekucje przeprowadzano etapami. Najpierw następowało publiczne ogłoszenie wyroku. Bez względu na to, czy dotyczył banicji, infamii czy ścięcia, ogłaszano go zawsze na rynku miejskim. Tu też często przeprowadzano chłosty. W cięższych przypadkach kolejnym etapem był pochód za miasto, w którym brał udział skazany, kat, osoba niosąca krzyż i cała gawiedź miejska. Za Bramą Krakowską kończył się pobyt w mieście osób skazanych na wygnanie. Nierządnicom wkładano w dłoń wiązkę słomy, którą zapalano na znak, że w razie powrotu czeka je stos. Skazanych na śmierć prowadzono pod szubienicę miejską, gdzie nie tylko wieszano, ale też ćwiartowano i ścinano. W późniejszych wiekach zaniechano najbrutalniejszych sposobów uśmiercania; realizowano je poprzez rozstrzelanie lub powieszenie.
Zdarzało się, że nawet bardzo doświadczony kat natrafiał czasem na problemy. Posłużymy się w tym miejscu historią Stanisława vel Iwanka z Litwy. Gdy świeżo upieczony katolik przyjechał do Lublina, od razu zatrudnił się u miejscowego mieszczanina. Jego życie toczyło się leniwie i spokojnie do momentu, gdy pewnego razu został posądzony o morderstwo na podlubelskim chłopie. Sąd miejski pod przewodnictwem wójta Mikołaja Thesny uznał jego winę i skazał na śmierć. Na nic zdały się prośby, a nawet wypłata odszkodowania rodzinie ofiary – sąd i bliscy zmarłego byli nieugięci. Wyrok nakazano wykonać. Skazanego wyprowadzono na plac kaźni w okolicy kościoła Bernardynów. Kat uderzył go trzy razy mieczem w kark i… nic. Głowa nie odpadła, a na ciele straceńca pojawiły się jedynie niewielkie otarcia. Znajomi mieszczanie i cała gawiedź miejska stanęli w obronie niewinnego, widząc w zdarzeniu rękę Boga chroniącą niewinnego. Przerażony kat uciekł i schronił się u brygidek. Zdarzenie miało miejsce w Lublinie w 1452 roku.
Lublin – ciekawostki na temat czarownic, czartów i kata
Na rogu ulicy Jezuickiej leży kamień nieszczęścia. Pochodził podobno ze Sławinka pod Lublinem. Jego zła sława rozpoczęła się, gdy kat ściął głowę niewinnemu człowiekowi. Pień użyty przy egzekucji rozłupał się na dwie części, a topór uderzył o kamień i wyszczerbił w nim głęboki wyłom. Od tamtej pory kamień był przyczyną samych nieszczęść.
ZAMEK LUBELSKI
Około połowy XIII wieku wzniesiono na wzgórzu zamkowym, wewnątrz pierścienia obronnego, cylindryczną basztę. W XIV wieku Kazimierz Wielki uznał istotne znaczenie tego miejsca dla kraju i kazał gród umocnić i przebudować. Wtedy na wzgórzu wzniesiono zabudowania w stylu gotyckim skupione na planie czworoboku. Mury obronne dopełniały brama i budynek mieszkalny (przybramny).
W centrum założenia znalazła się romańska wieża, natomiast murowana kaplica zamkowa pod wezwaniem św. Trójcy stała w południowo-wschodnim narożu wzgórza. W zamku mieściła się administracja grodu, który odtąd wchodził w skład łańcucha obronnego zamków zbudowanych na terenie Małopolski. Na przełomie XIV i XV wieku, za panowania króla Władysława Jagiełły i jego synów, przebudowano kaplicę zamkową, a jej wnętrze pokryto polichromią bizantyńsko-ruską.
Przez wiek XV i XVI zamek nabierał coraz większego znaczenia. Lublin był wówczas poważnym ośrodkiem handlowo-komunikacyjnym kraju. Zatrzymywali się tutaj królowie, dostojnicy, odbywały się zjazdy i sejmiki Korony i Litwy. Dlatego już w 1520 roku rozpoczęto rozbudowę zamku w stylu renesansowym, tak aby m.in. przystosować go na czasową rezydencję królewską. Przy wsparciu starostów lubelskich – Stanisława i Jana Tęczyńskich – dobudowano drugie piętro zamku (przeznaczone tylko dla króla i jego dworu), bramę wjazdową, basztę w południowym skrzydle, a także kamienicę „starościńską”. Wszystkie budynki zwieńczono charakterystyczną dla stylu renesansowego attyką. Nieznany jest projektant rozbudowy, wiadomo tylko, że w 1530 roku przybył do Lublina włoski architekt Bartłomiej Berecci, któremu można przypisać część projektu.
Historia Zamku Lubelskiego
W XVII wieku, w wyniku wojen, zamek uległ zniszczeniu. Ocalały jedynie najstarsze budowle – kaplica i donżon. W latach 1824-1826, z inicjatywy S. Staszica i wg projektu S. Stompfa, wzniesiono na wzgórzu nową budowlę w stylu neogotyku angielskiego, przeznaczoną na więzienie kryminalne Królestwa Kongresowego. Funkcję więzienia zamek pełnił przez 128 lat. W latach 1831-1915 było tu więzienie carskie, głównie dla uczestników walk o niepodległość, m.in. powstańców styczniowych 1863 roku. W okresie 1918-1939 obok więźniów kryminalnych odbywali tu karę członkowie ruchu komunistycznego, działający przeciw państwu polskiemu.
Druga wojna światowa i okupacja (1939-1944) to okres funkcjonowania więzienia hitlerowskiego, przez które przeszło 40.000 osób, głównie członków ruchu oporu. Duża część więzionych zginęła w egzekucjach i obozach śmierci. 22 lipca 1944 r., przed opuszczeniem Lublina, hitlerowcy dokonali masowego mordu 300 więźniów zamku.
Po wyzwoleniu spod okupacji hitlerowskiej, w sierpniu 1944 roku, zorganizowano na zamku polityczne więzienie karno-śledcze, podległe władzom sowieckim, a następnie Urzędowi Bezpieczeństwa Publicznego. W latach 1944-1954 więziono tu około 35.000 Polaków, przeciwstawiających się komunistycznemu zniewoleniu. Spośród 515 wydanych wyroków śmierci życie straciło 333 osoby.
Zamek w Lublinie
Nie mówcie nikomu, bo jeszcze się obrażą, ale sądzę, że Zamek w Lublinie jest najdziwniejszym zamkiem, jaki widziałam. Wygląda wręcz przekomicznie z tymi rozetami i łukiem, które przypominają wielkie oczy i rozdziawioną paszczę. Topory, zamiast siać postrach, nadają zamkowi nieco bajkowy charakter, mam wrażenie, że został zbudowany z klocków. Rzecz jasna to kwestia gustu, jednak w lubelskim Zamku nie ma, moim zdaniem, nic z dostojności.
MUZEUM LUBELSKIE
KAPLICA TRÓJCY ŚWIĘTEJ
MAJDANEK
Niemiecki obóz koncentracyjny w Lublinie, tzw. Majdanek, powstał na mocy decyzji Heinricha Himmlera. […] Pierwotne zamierzenia dotyczące wielkości obozu kilkakrotnie modyfikowano, każdorazowo zwiększając jego rozmiary i planowaną liczbę więźniów. Obóz nosił początkowo nazwę Kriegsgefangenenlager der Waffen SS Lublin – obóz dla jeńców wojennych, zaś w lutym 1943 roku został przemianowany na Konzentrationslager Lublin – obóz koncentracyjny. Oficjalne funkcje obozu jenieckiego i koncentracyjnego nie wyczerpywały zadań wyznaczonych Majdankowi przez władze niemieckie. KL Lublin stanowił istotne ogniwo realizacji „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”. Był również wykorzystywany jako obóz karno-przejściowy dla polskiej ludności wiejskiej. […]
Majdanek funkcjonował od października 1941 r. do lipca 1944 r. […] Od pierwszych chwil pobytu w obozie więźniom nieodłącznie towarzyszyły głód, strach, katorżnicza praca i choroby. Za wszelkie rzeczywiste czy wyimaginowane przewinienia spadały na nich dotkliwe kary i szykany. Życie więźnia było nieustannie zagrożone. Więźniowie umierali w następstwie tragicznych warunków bytowych, ginęli w egzekucjach, mordowano ich w komorach gazowych. Spośród prawdopodobnie 150 tysięcy więźniów, którzy przeszli przez Majdanek, według najnowszych ustaleń życie straciło blisko 80 tysięcy osób. Wśród nich największą liczbę zmarłych i pomordowanych stanowili Żydzi (około 60 tysięcy osób), następnie Polacy, Białorusini, Ukraińcy i Rosjanie. Dla zatarcia śladów zbrodni zwłoki pomordowanych i zmarłych palono na stosach spaleniskowych i w krematorium.
Majdanek – Historia niemieckiego obozu koncentracyjnego w Lublinie
Przez piętnaście miesięcy więźniem obozu był por. Leszek Zabłocki ps. „Jola”, którego poznaliśmy podczas odchodów 73. rocznicy Powstania Warszawskiego w Muzeum Więzienia Pawiak.
CENTRUM SPOTKANIA KULTUR
REGIONALNE MUZEUM CEBULARZA
Misją Regionalnego Muzeum Cebularza jest rozpowszechnianie wiedzy na temat cebularza w sposób przystępny oraz godny zapamiętania, co zwiększy rozpoznawalność tego ugruntowanego historycznie i kulturowo produktu regionalnego poza terenem Lubelszczyzny.
W Regionalnym Muzeum Cebularza podczas interaktywnego pokazu z udziałem legendarnej Esterki oraz piekarza Franka przedstawiona jest geneza powstania tego wspaniałego wypieku, który od setek lat napełnia żołądki i sprawia radość ludności z terenu Lubelszczyzny oraz ich gości. Podczas wizyty u nas każdy dowie się czegoś z historii Lublina, pozna legendę i przepis na cebularze oraz odkryje właściwości jego składników. W czasie pokazu na chwilę można stać się piekarzem przyczyniając się do powstania aromatycznych cebularzy.
Misja Regionalnego Muzeum Cebularza w Lublinie
Pięknie to wszystko brzmi, wygląda natomiast nieco inaczej. Jednak żeby nie wyszło, że znów marudzimy – bo wszak wielu osobom atrakcja może się spodobać – dość powiedzieć, że cebularze zakupiliśmy dopiero po długich poszukiwaniach w trudzie i znoju. I już nawet niewiele nas obchodziło, czy piekarnia ma certyfikat na wyrób cebularza… Za rekomendację wystarczył nam fakt, że ludzie walili do lokalu drzwiami i oknami, wychodząc z naręczem pieczywa. Cebularze były świeżutkie i chrupiące. Szkoda tylko, że musowo jest w nich mak, który lubię jedynie w makowcu…
OGRÓD SASKI W LUBLINIE
W niedzielny poranek wybraliśmy się do Ogrodu Saskiego na przebieżkę z kijkami do nordic walking. Park co prawda nie jest jeszcze zielony, ale przepiękna pogoda umiliła nam spacer.
W 2011 r. dzień 1 marca został ustanowiony świętem państwowym – Narodowym Dniem Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Jest to święto honorujące i upamiętniające żołnierzy polskiego podziemia antykomunistycznego i antysowieckiego działającego w latach 1944-1963 w obrębie przedwojennych granic RP.
W 2013 r. grupa pasjonatów i działaczy społecznych postanowiła zorganizować „Tropem Wilczym. Bieg Pamięci Żołnierzy Wyklętych” w lesie koło Zalewu Zegrzyńskiego. Pierwsza edycja biegu miała charakter surwiwalowy a wzięło w niej udział 50 uczestników. Rok później, dzięki wielkiemu zaangażowaniu ludzi z Fundacji Wolność i Demokracja, która organizuje go do dzisiaj, bieg zaczął nabierać rozpędu i został przeniesiony w miejsce znane z późniejszych edycji w Warszawie – Park Skaryszewski. Pobiegło wtedy 1500 biegaczy! Od 2015 bieg ma charakter ogólnopolski i na stałe wpisuje się w kalendarz wydarzeń biegowych.
Historia biegu Tropem Wilczym
MASZT NIEPODLEGŁOŚCI
Nie odmówiliśmy sobie też przyjemności, aby kilkukrotnie obejrzeć Maszt Niepodległości ustawiony na rondzie im. Romana Dmowskiego w Lublinie, u podnóża Wzgórza Zamkowego. Został on uroczyście odsłonięty z okazji obchodów stulecia odzyskania niepodległości przez Polskę. Masz mierzy 35 metrów wysokości i kosztował około 670 tys. zł.
Nie sposób nie skonfrontować lubelskiego masztu z Masztem Wolności, który ustawiony jest na rondzie Zgrupowania AK „Radosław” w Warszawie. Maszt upamiętnia m.in. Polskę Walczącą oraz Powstanie Warszawskie. Wybudowany został w 2014 r. z uwagi na przypadające jubileusze, m.in. 100. rocznicy wybuchu I wojny światowej i 75. rocznicy wybuchu II wojny światowej, 70. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego oraz 25-lecia pierwszych wolnych wyborów. Waży blisko 40 ton, mierzy od 60 do 65 metrów – nie ma co do tego zgodności (W dzisiejszych czasach? Dziwne…)
Oba maszty łączy jedna kwestia – oba od samego początku budziły wiele kontrowersji. Dyskutowano nad lokalizacją, sąsiedztwem zabytków, skojarzeniami z historią danego miejsca, konstrukcją, wysokością, wielkością flagi czy też ilością wyeksponowanych symboli narodowych. Oba też wydawały się wielu osobom stanowczo za drogie, aby doszło do realizacji pomysłu. Oba w końcu jednak stoją, a na uroczystość odsłonięcia i wciągnięcia flagi przyszły tłumy. Wszystkim i tak nie dogodzi.
Moim zdaniem warszawski Maszt Wolności to najpiękniejszy masz, jaki widziałam. Pięknie prezentuje się zwłaszcza po zmroku, a łopocąca na wietrze flaga – trzykrotnie większa niż nasze mieszkanie – za każdym razem powoduje u mnie szybsze bicie serca. Nie myślę wtedy o przepychankach politycznych i ludzkiej zawziętości, po prostu w duchu dziękuję Arturowi Nowakowskiemu i Bogdanowi Kaczmarkowi za ich inicjatywę. Może też snobistycznie i egoistycznie to zabrzmi, ale uważam też, że warszawski maszt prezentuje się o wiele dostojniej niż lubelski, chociaż trzeba przyznać, że maszt w Lublinie także sprawia, że serce rośnie.
Maszt Wolności w Warszawie, WikiMedia Commons/CC BY-SA 4.0/Cybularny
Wycieczkę do Lublina uważamy za udaną, mimo że po drodze miało kilka nieprzewidzianych i nieprzyjemnych okoliczności. Nie udało nam się wszystkiego zobaczyć, jednak sztandarowe miejsca w Lublinie odwiedziliśmy. Nie widzimy też potrzeby prezentowania tutaj wszystkich miejsc, które fotografowaliśmy – bo już i tak wyszło tego za dużo – a czy do Lublina kiedyś wrócimy? Może w trakcie wypadu do Zamościa? Czas pokaże. Na razie mamy plany podróży w zupełnie inne zakątki kraju.
A gdyby ktoś chciał zglebić wiedzę na temat Lubelszczyzny, serdecznie zapraszamy do wpisu Marchevki oraz innych artykułów z serii Marchevkowo na folkowo.
Buczkowa I., Kościół Św. Trójcy na Zamku Lubelskim, Lublin 1983.
Ciświcki T., Najważniejsze pamiątki Lublina na podstawie nowych źródeł, Lublin 1917.
Denys M., Kopciowski D., Martinka A., Studziński J.,Teodorowicz-Czerepińska J.,Turski St., Przewodnik, Wydawnictwo Gaudium, Lublin 2012.
Dybała J., Plac Litewski w Lublinie. Dzieje zabudowy i założenia urbanistycznego, „Roczniki Humanistyczne”, T. XX (1972), z. 5.
Kawałko P., Nestorowicz Z. [red.], Lublin. Przewodnik, Wydawnictwo Gaudium, Lublin 2012.
Kopciowski D., Plac po Farze w Lublinie, [w:] II Dni Fotografii im. Edwarda Hartwiga, Koło Fotograficzne UMCS – Grupa Fotografów Lubelskich, Lublin 2008.
Koziejowski W., Późnoromańskie formy stylowe w architekturze wieży na Zamku Lubelskim, „Studia i Materiały Lubelskie”, t. 9, Lublin 1982.
Mańkowski Z., Wojna i okupacja, [w:] Historia Lublina w zarysie. 1317–1968, red. H. Zins, Lublin 1967.
Osiński Z., Zabobon, przesąd, diabły, czarownice i wilkołaki w pamiętnikach polskich XVI i XVII wieku, „Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska”, Sectio F, Historia Vol. 58, Lublin 2003.
Rudniewski P., Samborski M., Problemy związane z pracami konserwatorskimi przy kaplicy Trójcy Św. na Zamku w Lublinie, „Ochrona Zabytków” 1968, nr 3.
Stankowa M., Trybunał Koronny w Lublinie, [w:] „Kalendarz Lubelski”, Lublin 1959.
Witkowski W., Lublin Trybunalski [w:] Witusik A.A., Radzik T. [red.], Lublin w dziejach i kulturze Polski, Lublin 2000.
Witusik A.A., Pamiętna Unia Lubelska 1569 roku, [w:] Lublin w dziejach i kulturze Polski, red. T. Radzik, A.A. Witusik, Lublin 1997.
Wojciechowski S., Renesansowy zamek lubelski, „Ochrona Zabytków” 7/3 (26).
Wójcikowski G., Wójcikowski W., Kronika 1944–2000, [w:] Lublin. Dzieje miasta XIX i XX wiek, red. T. Radzik, G. Wójcikowski, W. Wójcikowski, t. 2, Lublin 2000.
Żywicki J., Architektura neogotycka na Lubelszczyźnie, Lublin 1998.
Historia biegu Tropem Wilczym
Księgarnia Dosłowna w Lublinie
Majdanek – Historia niemieckiego obozu koncentracyjnego w Lublinie
Misja Regionalnego Muzeum Cebularza w Lublinie
Muzeum Lubelskie w Zamku w Lublinie
Ośrodek ”Brama Grodzka – Teatr NN”
Przewodnik po Lublinie inspirowany poematem Czechowicza
Dodaj komentarz