GTWb – Akcja CXXIV – Teatr w Warszawie: Polita

No cóż, przychodzi taki moment, że trzeba powiedzieć prawdę: na spektakl Polita wybraliśmy się właściwie tylko dlatego, że pasował on tematycznie do lat 20. przewidzianych na luty w cyklu VarSavskie Dekady. Ani nie jesteśmy jakimiś wielkimi fanami musicali, ani też nie lubimy ścisku przy szatniach, ale słowo się rzekło – skoro sprawdzamy, co ciekawego przynosiły kolejne dekady, to nie wybrzydzamy. A przy okazji eskapada ta zgrała się z tematem CXXIV AKcji GTWb – Teatr w Warszawie, więc gra gitara. Kolejny raz zapraszamy zatem na serię POZNAJEMY WARSZAWĘ POPRZEZ TEATR – poprzednim razem „byliśmy” na inauguracji Teatru Polskiego w 1913 r., tym razem wybieramy się do Teatru Studio Buffo.

Polita

CIOCIA IMCIA, BUFFO I STUDIO BUFFO

YMCA
Gmach Związku Młodzieży Chrześcijańskiej „Polska YMCA” w Warszawie, Widok zewnętrzny gmachu od strony ul. Wiejskiej. Sygnatura 1-P-907-3, 20 listopada 1932 r. Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Ciocia Imcia to, jak powszechnie wiadomo, pieszczotliwa nazwa Związku Młodzieży Chrześcijańskiej YMCA, wzorowanej na amerykańskiej Young Men’s Christian Association. Obiekt przy Konopnickiej 6 wybudowano w latach 1929-1939 według projektu Antoniego Jawornickiego. Mieścił się tam m.in. basen, korty tenisowe, sale gimnastyczne i teatralne, a także hotel i lokale mieszkalne.

Fragment wywiadu II Dorocznej Wystawy Radiowej w Warszawie, Codzienna Gazeta Handlowa, nr 194, 26 sierpnia 1939 r.

26 sierpnia 1939 roku podczas dorocznej Wystawy Radiowej, którą zorganizowano w budynku YMCA, odbył się pokaz telewizyjny – sygnał nadawany był z gmachu Prudentialu. Pokazane były występy Mieczysława Fogga oraz film Barbara Radziwiłłówna.

W czasie II wojny światowej członkowie YMCA nadal ofiarnie działali, organizując m.in. dożywianie dla najbiedniejszych dzieci oraz pomoc dla wysiedleńców z terenów, które zostały przyłączone do Niemiec. Związek zajmował się także zbiórką książek dla jeńców obozów. Książki te trafiały do obozowych bibliotek i teatrów, pomagały również w prowadzeniu tajnych kursów zawodowych. W 1944 r. budynek zamieniono na redutę powstańczą, gdzie zorganizowano wytwórnię wody butelkowanej, co w obliczu zniszczonych w mieście wodociągów i ograniczonym dostępie do wody pitnej miało ogromne znaczenie. Po wojnie gmach był jednym z pierwszych ośrodków życia społecznego, sportowego i oświatowego w Warszawie. W 1949 r. YMCA została zlikwidowana, a jej majątek znacjonalizowano. Jedno z mieszkań przez wiele lat zajmował Leopold Tyrmand, autor Złego. Dostał swoją tablicę pamiątkową i pasaż.

 

Zaraz po wojnie, w 1945, szóstym, siódmym i ósmym, budynek ten przeistoczył się z siedliska instytucji sportowo-chrześcijańskiej w centrum towarzysko-rozrywkowe. (…) Nadal nie było tu alkoholu, ale tłum zapełniających ją w latach 1946-49 przypominał raczej bywalców modnych dancingów niż młodych, usportowionych chrześcijan. Zwłaszcza gdy Amerykanie (…) wspomogli wydatnie swych polskich braci i przysłali do Warszawy to wszystko, na co sobie krezusowa YMCA amerykańska mogła pozwolić. (…)

Cóż to było za klawe życie! Komuniści jeszcze nie położyli swej drętwej, dialektycznej łapy na gazetach, kinach i obyczajach. Pomiędzy imciarską stołówką a salami odczytowymi i pływalnią snuły się najlepsze dziewczyny w modnym podówczas stylu swing. (…) Ja miałem pomieszczenie z amerykańskim materacem i czyściutką łazienkę z prysznicami na korytarzu, telefon na piętrze, co rano sprzątaczka, dwudziestowieczna cywilizacja pośród warszawskich, troglodyckich nor zwanych adresami mieszkalnymi”.

 

Leopold Tyrmand, Dziennik 1954

II Doroczna Wystawa Radiowa. Kliknij, aby powiększyć.

Tablica Leopolda Tyrmanda

W 1956 r. Zenon Wiktorczyk, reżyser teatralny, aktor, konferansjer i dziennikarz, utworzył w budynku przy Konopnickiej 6 teatr Buffo, którego pomieszczenia przejęła w 1992 r. spółka Janusza Józefowicza i Janusza Stokłosy – Studio Buffo, kiedy to panowie poszukiwali nowej siedziby, aby móc kontynuować wystawianie musicalu Metro, ale o tym dopiero przy okazji lat 90. W gmachu mieści się też drugi teatr – IMKA, którego założycielem i dyrektorem artystycznym jest Tomasz Karolak. Wybraliśmy się tam na spektakl Bohater Osama.

Teatr Studio Buffo nad wejściem umieszczony ma dumny cytat z jednej z recenzji: Najlepszy teatr muzyczny w stolicy. No cóż, zważywszy na porażającą niewiedzę na tym polu, polemizować nam doprawdy nie wypada, zwłaszcza że w Romie czy Rampie też bywamy od wielkiego dzwonu, porównanie mamy więc znikome. To, o czym jako widzowie opowiedzieć możemy, to warunki, w jakim spektakle w Studio Buffo przychodzi nam oglądać. A te, powiedzmy sobie szczerze, pozostawiają wiele do życzenia. Budynek wymaga kapitalnego remontu, ale nawet nie to jest najgorsze. Niech będzie, że staroświeckie klamki okienne i stary, ale nadal atrakcyjny neon nadają temu miejscu pewien urok, jednak ciasnota jest nie do wytrzymania. Przestrzeń od schodów do sal na parterze i piętrze Józefowicz z uporem nazywa foyer, a tak naprawdę są to klitki, które nie są w stanie pomieścić widzów w czasie przerwy, a odbieranie okryć z szatni po skończonym spektaklu zamienia się w niezły koszmar. Dochodzi do scen oburzająco-komicznych, ponieważ cześć widowni pomna tego, że już za moment będzie się bardzo trudno dopchać po płaszcz, truchcikiem wybiega z sali jeszcze w czasie oklasków. To bardzo niezręczna sytuacja… Aktorzy jeszcze zgięci wpół na scenie, a ludzie już przepychają się do wyjścia. Ech. Kolejna sprawa: fotele. Rzecz jasna lotnicze i rzecz jasna wjeżdżające na kolana co wyższym widzom, którzy – podobnie jak na balkonie Teatru Polskiego – siedzą wygięci bokiem. Niefartownie w dniu spektaklu padliśmy ofiarą gigantycznego korka, skutkiem czego poinformowałam panią z obsługi, że wolę obejrzeć przedstawienie siedząc na schodach, niż przeciskać się przez cały rząd przy barierce – nasze miejsca znajdowały się na samym końcu długaśnego rzędu, a dostęp do nich był tylko z jednej strony. Na przyszłość będziemy o tym pamiętać, kupując bilety, tym razem nie mieliśmy zbyt dużego wyboru, ponieważ większość miejsc była już wykupiona, złapaliśmy po prostu to, co zostało. Na szczęście udało nam się zająć miejsca z drugiego krańca sali, bez deptania ludziom po stopach.

POLITA

Polita to – cytując za twórcami – pierwszy na świecie musical 3D. Oznacza to, że oglądać go trzeba w specjalnych okularach, które są wręczane widzom przy wejściu na salę razem z jednorazowąPolita chusteczką do czyszczenia. Okulary są w miarę wygodne i bez problemu można je założyć na okulary korekcyjne – sprawdzone. Inspiracją i głównym tematem spektaklu jest życie przedwojennej gwiazdy niemego kina – Poli Negri. Polita wystawiana jest w Warszawie i poza nią już od dosyć dawna, premiera miała bowiem miejsce w 2011 roku. Być może wtedy realizacja pomysłu robiła większe wrażenie na widzach. Dziś, szczerze powiedziawszy, przedstawienie ogląda się nawet przyjemnie, nie zaparło nam jednak tchu w piersiach. Prawdę mówiąc, od dawna miałam ochotę sama sprawdzić, na czym polega ta cała trójwymiarowość i dlaczego jedni określają spektakl jako wielki sukces, a inni – jako zupełną klapę. Dlaczego więc dopiero teraz się wybraliśmy? Powody są zasadniczo dwa: wspomniana wyżej niechęć do spędzenia dwóch godzin w niezbyt komfortowych warunkach i to za dość wysoką cenę. Jednak ten rok rządzi się innymi prawami, a w cyklu VarSavskie Dekady pozwalamy sobie na nieco więcej niż zwykle. Zupełnie inaczej też planujemy czas i nasze wyjścia, tym sposobem mamy np. zakupione bilety do teatru już na czerwiec, a w styczniu byliśmy na spektaklu, którego recenzję opublikujemy dopiero w sierpniu – wszak nie my ustalamy repertuar i jego rozpiętość czasową, w tym roku musimy być bardziej elastyczni. Tako też, Bogiem a prawdą, byliśmy na spektaklu, taktownie „zapominając” o niedostatkach Studia Buffo, pamiętając, że naszym celem jest Polita.

A skoro już wysupłaliśmy tę sumkę na bilety, skoro już cudem znaleźliśmy miejsce do parkowania, skoro zdecydowaliśmy się na spędzenie wieczoru z zabawnymi okularami na nosie, to pomyślałam, że warto zglebić temat, bo przyznam, że o Poli Negri wiem właściwie tyle, że była, że grała, że uwodziła i była uwodzona przez największych amantów przedwojennego kina i że chwaliła się tym, że to ona wprowadziła seks na ekrany (ale w dobrym stylu), bez mrugnięcia okiem nie wspominając, iż w tamtym okresie do wiwatu dawał też inny wamp sceny, Theda Bara. Kim była Polita? Kim była ta dziewczyna z małej miejscowości w kraju pod zaborami? Co takiego miała w sobie, że udało jej się to, o czym marzyło i nadal marzy tysiące, miliony takich jak ona – podbicie Hollywood?

 

POLA NEGRI

Born in Poland, made in Germany, stolen by Hollywood – taki slogan przeczytamy w opisie musicalu Polita, tak też w telegraficznym skrócie prezentuje się biografia Poli Negri.

Nie przypominam sobie żadnego konkretnego filmu z Polą. Pamiętam, że w domu się o niej wspominało; być może opowiadał o niej kiedyś Stanisław Janicki w jednym ze swoich przeuroczych wstępów do filmu w cyklu W starym kinie – a może to jedynie wytwór mojej wyobraźni. Podejrzewam jednak, że prawdopodobnie o Poli Negri opowiadał, było się wszak czym chwalić. Aby lepiej poznać tę dziewczynę z PolitaLipna, która miała odwagę wyfrunąć w szeroki świat, poza wybraniem się na spektakl, przeczytałam też trzy książki na jej temat, w tym autobiografię, wyszukałam wiele informacji w Internecie, wysłuchałam dwóch audycji radiowych, obejrzałam film dokumentalny o jej życiu i twórczości i przejrzałam fragmenty jej filmów. W sumie sama nie wiem, dlaczego aż tyle czasu i uwagi poświęciłam tej jednej osobie. Na początku mnie zaintrygowała, ale po jakimś czasie miałam jej już po kokardy. Zaczął mnie irytować fakt, że wiele szczegółów jej biografii różni się od siebie w zależności od źródła. Z biegiem lat sama Pola zaczęła konfabulować na temat swojego życia i kariery, w książkach, artykułach i wywiadach koloryzując jedne fakty i przemilczając te niewygodne, stąd rozmaite rozbieżności. Jedno jest pewne – uważała się za prawdziwą gwiazdę. Wystarczy zerknąć na tytuł jej autobiografii.

Przez wiele lat nawet data jej urodzin nie była pewna. Sama Pola, a właściwie Barbara Apolonia Chalupec (w spolszczonej wersji Chałupiec), twierdziła, że urodziła się 31 grudnia 1899 roku. Ta data jest również wyryta na jej nagrobku. Ostatecznie Wiesława Czapińska, krytyk filmowy i historyk filmu, dotarła do metryki urodzenia Poli, na którym widniała data 3 stycznia 1897 rok według nowego porządku i jednocześnie był to 22 grudnia 1896 rok według starego porządku – ze względu na podwójne datowanie w Królestwie Polskim w związku z przechodzeniem z kalendarza juliańskiego na gregoriański. Co do losów ojca Poli informacje też są różne. Według niektórych źródeł został zesłany na Sybir i słuch po nim zaginął, według innych, natomiast, z Syberii wrócił, ale założył nową rodzinę – taka wersja przedstawiona jest też w spektaklu. Przypuszczalnie do rozbieżności przyczyniła się sama aktorka, która nie chciała wracać do smutnych wspomnień w czasie wywiadów. Tak czy inaczej matka z Polą przeniosły się do Warszawy, gdzie Kazimierz Hulewicz, wiceprezes Teatru Wielkiego i dyrektor teatrów rządowych, dostrzegł talent aktorski i taneczny dziewczynki, której udało się dostać do szkoły baletowej. Naukę przerwała choroba, prawdopodobnie gruźlica (są różne wersje, niektórzy biografowie sugerują, że na gruźlicę leczyła się co najmniej dwukrotnie). W czasie rekonwalescencji w Zakopanem postanowiła przyjąć pseudonim artystyczny od nazwiska włoskiej poetki, którą się zachwyciła, Ady Negri. Jej wiersze na polski tłumaczyła Maria Konopnicka. W wieku 15 lat Pola była już aktorką, najpierw teatralną, a potem zajęła się filmem. Jej ekspresywność i umiejętności pantomimiczne dostrzegł Aleksander Hertz, właściciel wytwórni filmowej Sfinks. Świadoma swojegoPolita seksapilu Pola uwodziła reżyserów i partnerów scenicznych. Rola egzotycznej tancerki odmieniła jej dalsze losy – została zarekomendowana Maksowi Reinhardtowi, największemu showmanowi tamtych czasów. Mimo że była dobrze zapowiadającą się aktorką w Polsce, zdawała sobie sprawę, że niemieckie studia filmowe i teatry zapewniały szansę na międzynarodową karierę. Kula śniegowa toczyła się na dobre. Razem z Ernstem Lubitschem, reżyserem i aktorem, któremu ufała bez granic, stanowili zgrany sceniczny duet. Jednym z ich wspólnych filmów, który pobił wszelkie rekordy kasowe, była Madame Dubarry. Film opowiadał o metresie Ludwika XV, na jego realizację wydano fortunę i spodobał się właściwie wszędzie poza Francją. W Ameryce film zatytułowany był Pasja, stał się wizytówką Poli i otwierał jej drzwi do kina światowego. Na europejską premierę filmu przybył Charlie Chaplin, który był Polą oczarowany do tego stopnia, że bez wahania zaprosił ją do Hollywood, wróżąc oszałamiającą karierę. Jednak Pola miała zobowiązania wobec berlińskich wytwórni, była też żoną hrabiego Eugeniusza Dąmbskiego, którego poznała w dość zabawnych okolicznościach.

Skończywszy pracę nad Madame Dubarry, wybrałam się do Warszawy, by odwiedzić mamę. Dzięki sławie, jaką zdobyłam, zgotowano mi tam iście królewskie przyjęcie. Kiedy w drodze powrotnej do Berlina zostałam zatrzymana na polskiej granicy i usłyszałam, że nie wolno mi wywieźć z Polski moich własnych kosztowności, zareagowałam zrozumiałym wzburzeniem. Stałam się oto ofiarą jednej z przedziwnych regulacji, które zaczęły obowiązywać w powojennym zamieszaniu. Zażądałam widzenia z komendantem. Wkraczając do jego biura, kipiałam ze złości, byłam gotowa obrzucić go obelgami i oskarżeniami. Zamiast tego… kilka tygodni później zostałam jego żoną!

Hrabia Eugeniusz Dąmbski był czarującym dżentelmenem, właścicielem majątku w Sosnowcu, gdzie przeprowadziłam się po zakończeniu zdjęć do Sumurun, który wyświetlano również pod tytułem Arabska noc. Nasze małżeństwo trwało zaledwie półtora roku. Mąż nalegał, abym zrezygnowała z pracy i realizowała się w roli hrabiny, ja zaś nie mogłam na to przystać. Mimo sielanki, jaka panowała w naszym związku przez kilka pierwszych miesięcy małżeństwa, niezaspokojone ambicje zawodowe spędzały mi sen z powiek. W końcu praca była moją pierwszą miłością; to dzięki niej wyrwałam się z nędzy, byłam w stanie zapewnić matce godne życie, a sobie pozycję w świecie sztuki, który tak bardzo pokochałam.

 

Pola Negri. Własnymi słowami, opracowanie Mariusza Kotowskiego, Prószyński i S-ka, Warszawa 2014, s. 38.

Pola romansowała, wyjechała do Paryża, a w międzyczasie przyszły papiery rozwodowe – hrabia zmienił wyznanie, dlatego też rozwód mógł być tylko cywilny, nie musieli już martwić się o unieważnienie kościelne.

Nowojorska premiera Madame Dubarry przeszła najśmielsze oczekiwania. Pierwszego dnia wyświetlania film zarobił dwanaście tysięcy dolarów, po tygodniu zyski wyniosły pięćdziesiąt pięć tysięcy dolarów, a film widziało trzysta tysięcy widzów. W USA był wtedy zakaz wyświetlania niemieckich filmów, dlatego też film ukazał się początkowo jako włoski, jednak po niebywałym sukcesie Madame Dubarry zakaz zostaje zniesiony, a na rynek amerykański zostały wprowadzone inne filmy z Polą Negri. Publiczność za nią szaleje, a amerykański producent składa Poli propozycję na realizację filmów w Stanach Zjednoczonych. I tak właśnie dziewczyna z Lipna wsiada na pokład Majestica, żeby spełnić swój amerykański sen. Zanim była Greta Garbo, zanim była Marlena Dietrich, była Pola Negri – pierwsza Europejka wyruszająca na podbój Ameryki. Miała wtedy 25 lat.

 

Polita

Nowy Jork przywitał ją z honorami. Wśród wspomnień opisujących moment przybycia Poli do Ameryki, znaleźć można niebywałe opisy. Małe łodzie pływały szybko, rozbryzgując wodę i tworząc tęczę. Wielbiciele stali na brzegu z transparentami. Dostała kosze kwiatów i listy od kochających jej talent widzów. W Stanach współpracowała z wytwórnią Paramount, a kolejne filmy umacniały jej status gwiazdy. Pierwszym amerykańskim filmem Poli była Tancerka hiszpańska, na który wytwórnia wyłożyła dwa miliony dolarów na samo wyposażenie. Filmy z jej udziałem były chwalone np. Cesarzowa, ale i krytykowane np. Bezwstydna kobieta. Bezsprzecznym hitem był Hotel Imperial, a w Drucie kolczastym pokazuje swój talent dramatyczny. Ze wszystkich dostępnych fragmentów filmów, do jakich udało mi się dotrzeć, największe wrażenie zrobiła na mnie scena właśnie z tego ostatniego filmu. Opowiada on o Monie, młodej dziewczynie, która zakochuje się w niemieckim jeńcu wojennym broniącym ją przed natrętem. Podczas procesu dziewczyna zeznaje na korzyść jeńca, co całą społeczność odbiera jako zdradę. Mona wraca do domu, oddzielona ogrodzeniem od złorzeczących jej sąsiadów, zostaje postawiona sama przeciwko nim wszystkim. Na samym końcu drogi niemieccy jeńcy zdejmują czapki i pozdrawiają ją z szacunkiem za prawdę, którą miała odwagę powiedzieć. 

W 1928 roku Pola została poproszona o złożenie odcisków dłoni i stóp przed chińskim kinem Graumana – było to ogromne wyróżnienie, kierowane tylko do najlepszych aktorów. W tym samym roku proszono o to tylko Charliego Chaplina. Pola ma również swoją gwiazdę nr 6933 na Hollywood Boulevard. W 1973 r. otrzymała tytuł honorowej obywatelki Los Angeles i gwiazdę w Alei Sław. Oznaczało to, że w Hollywood wspięła się na sam szczyt. Negri ma też gwiazdę w Alei Sław w Łodzi.

CHARLIE CHAPLIN

Jak na gwiazdę przystało, Pola otaczała się wianuszkiem mężczyzn i zadbała o to, aby mieć sławnych kochanków. Charliego Chaplina poznała jeszcze w Europie i w książkach wielokrotnie podkreślane było to, że do Ameryki płynęła z myślą o tym, żeby go spotkać. Sam Chaplin miał ponoć twierdzić, że największe wrażenie w Europie zrobiła na nim Pola Negri.

Po czasie dowiedziałam się, że sposób, w jaki powitałam sławnego pana Chaplina, rozbawił amerykańską prasę. Mianowicie zużyłam na niego całą wyszukaną angielszczyznę, jaką wówczas dysponowałam, zwracając się do niego „Mój mały jazzboy Charlie”. On zaś, pragnąc sprawić mi komplement po niemiecku, zapytał pana Kaufmana, jak wyznać: „Uwielbiam cię”, po czym zwrócił się do mnie słowami: „Przypominasz mi ser”. Jego impertynencja wprawiła mnie w osłupienie i oburzenie… Charliego natomiast w jeszcze większe zdumienie wpędziła moja reakcja na jego szczery komplement. Dopiero na widok rozbawienia, jakie zapanowało wśród naszych wspólnych znajomych, oboje zrozumieliśmy, że padliśmy ofiarą żartu – pan Kaufman celowo wprowadził biednego Charliego w błąd, podpowiadając mu nie te słowa!

 

Pola Negri. Własnymi słowami, opracowanie Mariusza Kotowskiego, Prószyński i S-ka, Warszawa 2014, s. 40.

W Ameryce ich pierwsze spotkanie było wręcz wstrząsające, gdyż samochód, którym jechała Negri, zderzył się z samochodem Chaplina. Początkowo związek był platoniczny, prasa i tak miała o czym pisać, snując spekulacje, a wiadomo, że bestię trzeba systematycznie dokarmiać. Sam Chaplin był również zaangażowany z innymi kobietami. Gdy romans rozkwitł, nazywali ich Królową tragedii i Królem komedii. Urzekł ja ponoć opowieściami o swoim trudnym dzieciństwie. Chaplin nie lubił spędów publicznych, nie bywał na rautach, a zafascynowana nim Pola zaniedbywała spotkania towarzyskie, aby móc spędzić z Chaplinem każda chwilę, co w Hollywood odebrano jako snobizm. Doszło do tego, że Pola zmuszona była zamieszkać w osobnym domu, aby móc swobodnie zapraszać znajomych. Zamiast pierścionka zaręczynowego Charlie dał Poli nieoprawiony brylant, gdyż twierdził, że nie miał czasu się tym zająć. Twierdził, że Pola była jedyną kobietą, która może spełnić jego marzenia – byle tylko z dala od tłumów! Ich bajka jednak dość szybko się skończyła, a wszystko ponoć przez zazdrość Chaplina. Dał wiarę plotkom, które rozsiewała prasa i oskarżył Polę o niewierność. Negri ostentacyjnie zerwała zaręczyny i nigdy nie przyjęła z powrotem skruszonego kochanka, który wielokrotnie próbował ją przebłagać. Urażony Chaplin w swojej autobiografii ledwo wspomniał o Poli. Zresztą w każdej książce i wspomnieniach ich historia opowiedziana jest całkiem inaczej, trudno więc oszacować, jak naprawdę to wyglądało. W wywiadach do prasy Chaplin nie przedstawiał Negri w najlepszym świetle, kwitowała to ponoć stwierdzeniem, że „klowni żyją w świecie fantazji”.

RUDOLF VALENTINO

W filmie dokumentalnym Mariusza Kotowskiego Pola Negri – Życie Gwiazdy aktorka Hayley Mills, znana z filmów takich jak Polyanna czy ubóstwianego przeze mnie The Parent Trap, wspomina o tym, że poznała Polę Negri podczas kręcenia filmu The Moon-Spinners /Księżycowe prządki/. Negri miała jej wtedy powiedzieć, że Rudolf Valentino był miłością jej życia. To właśnie Valentino mówił do niej Polita. Miał twierdzić, że zawsze marzył o takiej kobiecie, jak Pola i żałował, że nie poznał jej wcześniej.

Do historii przeszło ich spotkanie podczas balu kostiumowego w Sam Simeon. Ona przebrana była za Katarzynę Wielką, miała na sobie jeden z kostiumów zPolta Carycy, a on włożył strój torreadora z Krwi i piasku. Gdy zaprosi ją do tanga, Pola straciła dla niego głowę. Ich romans stał się żyłą złota dla dziennikarzy. Oboje robili oszałamiającą karierę, chociaż prasa nie szczędziła im też słów krytyki. Valentino nazywany był pudernicą – używał ponoć szminki i tuszu do rzęs, miał kłopoty z wypadającymi włosami, chodził w obcisłych spodniach i rajtuzach. Ale świat i tak widział w nim idola, chłopcy zapuszczali baczki i nosili stroje wzorowane na jego hiszpańskich rolach. W każdej z czytanych przez mnie książek doszukałam się informacji, że Polę i Valentina łączył nie tylko płomienny romans, ale także serdeczna zażyłość. Rudolf ponoć wysyłał telegram już kilka godzin po tym, jak wyjeżdżał na plan filmowy, nazywając Polę „małą owieczką”. Matka Negri była zachwycona wybrankiem córki. Kiedy Polka odkryła romans ukochanego z inną kobietą, wystawiła go za drzwi. Szybko jednak przyjęła go z powrotem, rozumiejąc, że inne kobiety mogą tylko marzyć o Rudolfie, a ona ma go dla siebie. Dbała też o jego interesy. Wymyśliła podstęp, dzięki któremu Valentino dostał podwyżkę i udział w zyskach swoich filmów – rozpuściła plotkę, że stara się o niego inna wytwórnia filmowa. Podczas premiery Syna szejka Pola i Rudolf stanowili najpiękniejszą parę show businessu. W czasie przemówienia Valentino stracił równowagę, wpadł do niszy dla orkiestry i stracił przytomność. To było ich ostatnie wspólne wyjście. Rudi wyjechał w trasę promocyjną, lekceważąc bóle w podbrzuszu. Zależało mu na promowaniu wizerunku i dobrej zabawie. Którejś nocy upadł w hotelu Ambassador, trzymając się za brzuch. Został szybko zoperowany i wydawało się, że dochodził do siebie, jednak wdała się infekcja i aktor zmarł. Jest zresztą wiele teorii na temat jego śmierci: zapalenie otrzewnej, wyrostek robaczkowy, sepsa. Ponoć jego ostatnie słowa, wypowiedziane do lekarza, brzmiały: „ Jeżeli Pola nie zdąży na czas, powiedz jej, że o niej myślę…” Na wieść o śmierci Rudiego, wiele kobiet popełniło samobójstwo. Ameryka pogrążona była w żałobie.

Pola szalała z rozpaczy. Zdjęcia do filmu, w którym grała, zostały zawieszone, pojechała do Nowego Jorku, żeby uczestniczyć w pierwszym pogrzebie Valentina. Pogrzeby były dwa. Po nowojorskim zawieziono ciało aktora do Kalifornii, aby spoczął na Hollywood Memorial (obecnie Hollywood Forever). Przed pogrzebem tłumy ustawiły się w kolejce, żeby zobaczyć wystawione ciało aktora. Niektórzy drwili z woskowej twarzy Rudolfa, któremu zrobiono makijaż. Na pogrzebie w Nowym Jorku Pola zachowywała się jak włoska wdowa. Założyła czarną suknię z woalką i urządziła pogrzebowy lament, który był ostro krytykowany przez prasę i wielbicieli Valentina. Prasa zarzucała jej, że z pogrzebu zrobiła teatr, a całe to niekontrolowane zachowanie, omdlenia, spazmy, rzucanie się na trumnę i ostentacyjne wiązanki kwiatów za dwa tysiące dolarów, które układały się w imię POLA, stanowiły część jej kampanii reklamowej związanej z promocją nowego filmu. Świat obiegła plotka, że gdy operator kamery oznajmił, iż zdjęcia się nie udały, Pola odegrała ponownie scenę z rzucaniem się na trumnę i szlochem, który zakłócał ceremonię. Przez kilka lat mieszkałam we Włoszech i parokrotnie sprawdzałam, czy Włosi znają oszalałą z rozpaczy po śmierci Valentina Polę Negri, która wcześniej była też narzeczoną Charliego Chaplina. Nie spotkałam niestety nikogo, kto by słyszał o Negri.  

PLOTKI O HITLERZE

PolitaWielbiciele nigdy nie wybaczyli Poli tego, jak zachowywała się podczas pogrzebu Rudolfa, o co Negri miała zawsze ogromny żal, gdyż czuła się niezrozumiana jako egzaltowana Słowianka. Twierdziła, że ciąży nad nią klątwa, a każda miłość jest jej odbierana. Gdy niespełna rok później Pola wzięła ślub z księciem Serge’em Mdivanim, publiczność poczytała to za zdradę wobec Rudiego. Niektórzy uważali, że Pola zdecydowała się na ślub z księciem, ponieważ przypominał jej zmarłego kochanka. Ale i ten związek nie był udany. Nad małżeństwem zawisły chmury, gdy Pola straciła dziecko. Jej kolejny ukochany, Glen Kidson, zginął, gdy samolot, którym leciał, roztrzaskał się o zbocze góry podczas burzy piaskowej.

Negri popadła w niełaskę w Hollywood, oferta filmowa przyszła natomiast z Europy. Po przyjeździe do Berlina dostała zakaz wykonywania zawodu. Została uznana za Żydówkę po tym, jak Goebbels doszukał się w jej genealogii żydowskich przodków. Hitler, ogromny wielbiciel talentu Poli Negri, podpisał zgodę na jej pracę w Niemczech. Trzecia Rzesza wymagała od niej coraz więcej. Z Berlina uciekła do USA, jednak fama rzekomej kochanki Hitlera i kolaborantki ciągnęła się za nią bardzo długo. Prasa prześcigała się w wyssanych z palca insynuacjach. Hollywood znów ją zawiodło, przeprowadziła się wiec do Nowego Jorku, ale źle znosiła tamtejszy klimat. Z wizji ubóstwa i samotności uratowała Negri emerytowana spikerka radiowa Margaret West – zamieszkały razem, połączyła je serdeczna przyjaźń, a wielu sugerowało, że było to coś znaczenie głębszego, zważywszy na fakt, że nie słyszało się już więcej o namiętnych romansach Poli. Razem z matką Poli aktywnie działały w środowisku polonijnym, doprowadziły do wybudowania kościoła polskiego w Los Angeles. 

FANABERIE GWIAZDY

Poza płomiennymi romansami Pola znana była też ze swych gwiazdorskich fanaberii. Prasa uwielbiała rozpisywać się na temat kaprysów aktorskiego świata, nie wiadomo więc tak naprawdę, co z tychPolita opowieści jest prawdą, a co rozdmuchaną plotką. Z całą pewnością prawdziwa była ogromna, biała limuzyna z klamkami z kości słoniowej i białym futrem wewnątrz samochodu, którym Pola mogła przykrywać się w czasie przejażdżki. U jej stóp wiernie czuwały wtedy dwa wilczury. W czasie ładnej pogody szofer wkładał biały strój, gdy padał deszcz – czarny. Pola z lubością pisała o tym w swoich wspomnieniach. Jako jedna z pierwszych malowała paznokcie u stóp na czerwono i nosiła buty, które eksponowały udekorowane palce. Przerażeni przechodnie pytali z troską, czy coś jej się stało, ale kobiety szybko zaczęły ją naśladować. Ponoć lubiła też, aby rozsypywano przed nią płatki orchidei. Podczas promocji jednego z filmów spacerowała po ulicy z lampartem na smyczy. Inna wersja mówi o tym, że był to tygrys, a zakupiła go dla Poli niemiecka wytwórnia filmowa. Być może był i lampart, i tygrys, kto wie. Głośna była też jej wojna z Glorią Swanson, rzekomo wykreowana jedynie na potrzeby marketingowe. Mimo wielokrotnych zapewnień we wspomnieniach Poli wydaje się to jednak mało prawdopodobne, gdyż obie panie uważały się za gwiazdy numer jeden wytwórni Paramount. Ponoć obie potrafiły czekać w samochodzie, żeby móc pojawić się na przyjęciu w drugiej kolejności i zrobić większe wejście. Swanson miała napuszczać na Negri swoje koty, których ta ponoć się bała, dlatego wybierała lamparty. 

Negri poznała wiele sław. Sarah Bernhardt pierwsza zobaczyła w niej gwiazdę. Powiedziała do niej wówczas: „Nie można się wznieść powyżej swoich sukcesów ani upaść poniżej swoich porażek.” Podczas rekonwalescencji poznała Alberta Einsteina. Bernard Shaw powiedział w czasie jednego ze spotkań z Polą w Londynie, że „ludzie potrzebują złudzeń, by stawić czoła życiu.” Picasso chciał namalować jej portret. Ernest Hemingway ją krytykował i nie zgodził się, aby zagrała rolę Pilar w filmie na podstawie jego powieści pt. Komu bije dzwon. W rolę wcieliła się Katina Paksinu, a za swoją kreację otrzymała Oscara. Kiedy Liza Minnelli przygotowywała się do roli w Kabarecie, jej ojciec radził, aby wzorowała się na Poli Negri.

POLITA W 3D   

Dzięki dużemu ekranowi ustawionemu na scenie widzowie poznają kolejne epizody z życia Negri, wraz z nią podróżują, zaglądają do wytwórni filmowej Paramount, mogą obejrzeć nowojorską rewię Ziegfelda, widzą krach na Wall Street w 1929 r., spacerują po Berlinie w latach 30., a nawet odczuwają mrozy Syberii. Spektakl jest bowiem składanką scen z życia Poli Negri, jest dużo przeskoków czasowych, wiele fragmentów zostało pominiętych lub opowiedzianych skrótowo, ale nie ma się co dziwić, wszak to tylko inspiracja, adaptacja autobiografii i wspomnień o Poli, próba osadzenia niektórych scen na deskach teatru. Dzięki okularom trójwymiarowym widz ma poczuć, że znajduje się w środku wydarzeń – i w sumie tak jest. Na stronie spektaklu czytamy: Materiały do projekcji 3D przygotowane zostały przez studio Platige Image, które zrealizowało m.in. nominowany do Oskara film „Katedra”. Niektóre ze scen wyświetlanych na ekranie naprawdę robią wrażenie! Widać, że inspiracją do nich były inne sławne filmy, np. Titanic. Wprost zadziwiająca jest scena, w której z sufitu zjeżdżają klatki z tancerkami w środku – musiałam zdjąć trójwymiarowe okulary, aby przekonać się, że to tylko trójwymiarowa iluzja. 

Muszę jednak przyznać, że takich iście porywających scen na ekranie było trochę… za mało. Po jakimś czasie zauważana jest pewna schematyczność i powtarzalność. Owszem, wirujące płatki śniegu robią wrażenie, ale zaraz potem spadają liście i dochodzą podobnego typu efekty, co już zaczyna nieco nużyć. Momentami jest też po prostu za głośno; pod koniec rozbolała mnie głowa i czekałam na rychłe zakończenie. 

Polita

Polita

Polita

Czy Natasza Urbańska to dobry wybór, jeśli chodzi o aktorkę odgrywającą tytułową rolę? Kiedyś myślałam, że Józefowicz zrobił ten spektakl specjalnie dla swojej żony, ale okazuje się, że w początkowej fazie Urbańska nie była brana pod uwagę jako odtwórczyni roli Negri – była za młoda i za mało doświadczona, jednak od pomysłu do jego realizacji upłynęło sporo czasu i nagle okazało się, że Natasza może już wystąpić w tej roli. Obejrzałam kilka wywiadów z obojgiem i po każdym z nich utwierdzałam się w przekonaniu, że Józefowicz chciał po prostu zrobić show, którego to on miał być gwiazdą jako jego twórca. Po tym, jak w czasie jednego wywiadu trzeci raz położył rękę na dłoni żony i spojrzał na nią wymownym wzrokiem mówiącym: cicho bądź, teraz ja mówię, wyłączyłam wywiad i pomyślałam, że Urbańska to jednak dobry wybór – pod pewnymi względami. Twierdzi, że jedyne, co ją od Poli różni, to fakt, że ona jest szczęśliwa w miłości, a Negri każda iskra miłości była odbierana. Widać każdy rozumie miłość po swojemu. Urbańska w czasie wywiadu głośno powiedziała, że obie z Polą aspirowały do bycia gwiazdą. Negri po szopce odstawionej po pogrzebie Valentina i po plotkach na temat koneksji z Hitlerem popadła w niełaskę u widzów, Urbańska z jakiegoś powodu nie jest ulubienicą publiczności, mimo że ma wszelkie zadatki na gwiazdę. Jest atrakcyjna, ma doświadczenie scenicznie, poszczycić się może niebywałą figurą i gibkością ciała. Czy ma talent aktorski, to już każdy sam musi ocenić. Na wszelkie sposoby próbowała pokazać, że jest zdolna – śpiewała, tańczyła, wginała się pod umywalką i chyba po prostu w pewnym momencie się przejadła. Ta jej determinacja w dążeniu do celu, aby osiągnąć status gwiazdy, przypomina mi w jakimś stopniu zmagania Negri. Jednak to, jak zaprezentowała się na deskach teatru, nie do końca mnie przekonało. Od spektaklu minęło niecałe dwadzieścia dni, a jedyna scena z Urbańską, która faktycznie zapadła mi w pamięci, to namiętne pasodoble z Rudolfem Valentino. A przynajmniej wydaje mi się, że to było paso, na tańcu się nie znam, ale na tango mi to nie wyglądało. Ale czy przekonująca była Edyta Herbuś w roli Negri w serialu Bodo? Nie, nie była. Zresztą nie wiem, czy jest w Polsce aktorka, która umiałaby realistycznie wcielić się w postać Negri. Nie widzę w tej roli nawet uwielbianej przeze mnie Magdaleny Cieleckiej. Dziś jest już inny typ urody, inna ekspresja.

PolitaChciał czy nie chciał, część splendoru zabrał Nataszy Józefowicz, grający reżysera Ernsta Lubitscha. Jego rola została znacząco podkreślona, w spektaklu można odnieść wrażenie, że to on był największą miłością Negri, ale wiecznie ją odrzucał, a gdy w końcu ją zechciał, ona go odtrąciła – może nie umiem czytać między wierszami, ale nigdzie nie znalazłam nic podobnego, w żadnej książce, w żadnych wspomnieniach. Owszem, Lubitsch był przez aktorkę bardzo ceniony, ogromnie przeżyła jego śmierć, ale mam wrażenie, że w spektaklu nie było odpowiednio dużej roli dla Janusza Józefowicza, bo wszystkie miłości Poli kończyły się zbyt szybko – nie wystarczył ani Chaplin, ani Valentino, a więc grubą kreską podkreślona została rola Lubitscha w życiu Negri. Może się mylę, ale takie właśnie odniosłam wrażenie.

Mimo że wiele informacji z biografii Poli zostało pominiętych, półtorej godziny w 3D wystarczy w zupełności, więcej po prostu nie dałoby rady wysiedzieć, powiedzmy sobie szczerze. Można niby w każdym momencie zdjąć okulary, jednak jest głośno, na scenie i poza nią wszystko wiruje, Natasza huśta się pod sufitem i fruwa nad głowami widzów, efekty 3D po jakimś czasie zaczynają męczyć, bo ile liści lecących na twarz jest w stanie przyjąć jeden widz?

Na dodatek, z ręką na sercu – nie wpadła mi w ucho żadna piosenka. Zazwyczaj jakaś melodia z nami zostaje, przynajmniej na jakiś czas, w przypadku Polity się to u mnie nie sprawdziło, Vars też nie nuci pod nosem żadnej z piosenek. Podejrzewam, że jeśli chodzi o twórczość Stokłosy, to jestem zbyt przywiązana do Metra, żeby nagle inne widowisko muzyczne mogło wskoczyć na jego miejsce. Marcin Kydryński oświadczył, że Polita to album konieczny. Skoro tak, to zapraszamy tutaj.

ŻYCIE POZA SCENĄ 

Film dźwiękowy złamał karierę wielu gwiazdom kina niemego. Kariera Poli Negri w erze filmu mówionego nie rozwijała się już tak dynamicznie, jak wcześniej. Wpływał na to nie tylko fakt, że była coraz starsza i musiała zacząć ustępować pola młodszym koleżankom, ale chodziło też o jej głos – był niski i nieco zbyt mocny, nigdy nie wyzbyła się też dość ciężkiego, słowiańskiego akcentu, który można usłyszeć np. w filmie Hey Diddle Diddle z 1943 roku, w którym wypadła niezwykle elegancko. Nie przeszkadzało jej to jednak śpiewać – wydała wiele singli z piosenkami m.in. promującymi filmy, w których występowała. Śpiewała i grała w pięciu językach. Według niektórych lepiej śpiewała niż mówiła na ekranie. Ponoć jej głos i akcent były głównym powodem braku angażu w filmie Bulwar zachodzącego słońca. Rolę zgarnęła jej największa rywalka, Gloria Swanson, za którą była nominowana do Złotego Globu i Oscara.

PolitaWalt Disney, któremu Pola wróżyła wielką karierę jeszcze wtedy, gdy jego rysunki były odrzucane przez wytwórnie filmowe, namówił ją w 1964 roku do wystąpienia w Księżycowych prządkach. Film ten mógł wskrzesić jej karierę. Ponoć po cichu liczyła na Oscara za tę rolę, jednak bezskutecznie. Odmówiła wystąpienia w Potopie Jerzego Hoffmana i w Sugarland Express Stevena Spielberga. Przyjęła obywatelstwo amerykańskie i zajęła się działalnością charytatywną. W 1968 roku Pola otrzymała klucze do San Antonio, w którym od dawna mieszkała, była pierwszą osobą uhonorowaną w ten sposób. Mimo że żyła już poza sceną, otrzymała wiele nagród od amerykańskich stowarzyszeń filmowych, jedną przyznano nawet w Berlinie. W roku 1970 ukazały się w Stanach jej wspomnienia pt. Memoirs of a Star, które wydano w Polsce w roku 1976 pt. Pamiętnik gwiazdy

Pola Negri zmarła w wieku dziewięćdziesięciu lat 1 sierpnia 1987 roku w San Antonio. Przyczyną był guz mózgu, który powodował pogarszanie się wzroku, leczona była także na zapalenie płuc. Znaczną część majątku przeznaczyła na Uniwersytet Świętej Marii w San Antonio, który ustanowił fundusz stypendialny jej imienia. 

Od 2007 roku w rodzinnym Lipnie odbywa się Przegląd Twórczości Filmowej Pola i inni, poświęcony Poli Negri oraz innym polskim aktorom próbującym robić karierę za granicą. Wśród laureatów Politki, statuetki przyznawanej przez organizatorów, są m.in. Karolina Gruszka, Agata Buzek, Olgierd Łukaszewicz, Jan Nowicki i Andrzej Seweryn.

Polita
  

Szczerze powiedziawszy, nigdy nie sądziłam, że na tej stronie będę kiedykolwiek wspominać Polę Negri. Cieszę się jednak, że poznałam jej biografię i muszę przyznać, że nie żałuję, iż wybraliśmy się z mężem na spektakl Polita, dzięki któremu również młode pokolenia mają szansę poznać historię życia legendy kina niemego. Mimo upływu lat wystawiania spektaklu sala była pełna. Może byli to stali bywalcy, a może nowa fala widzów. Obawiam się jednak, że część publiczności nie zobaczy spektaklu ze zwykłej przekory – bo nie lubią Józefowicza, bo nie lubią Urbańskiej, bo nie lubią teatru, bo za długo, bo za głośno, bo może wypada założyć krawat, bo nie. Cóż, po prawdzie, to i ja nie pałam do odtwórców głównych ról jakąś wielką sympatią (chociaż Józefowicza w roli Jana w Metrze uwielbiam), to jednak sądzę, że nie ma się co zamykać na poznanie czegoś nowego i interesującego. Spektakl Polita oraz książki biograficzne, wydawane m.in. przez Mariusza Kotowskiego, z pewnością przyczyniły się do kolejnej fali zainteresowania Polą Negri. Lepiej jednak wybrać się na Torwar albo inne wygodniejsze miejsce, gdzie spektakl może będzie jeszcze wystawiany, do Studio Buffo tylko na własną odpowiedzialność. Ewentualnie, jak zachęca sam Józefowicz, można tam wysłać swoich wrogów, zwłaszcza jeżeli spektakl nie przypadł komuś do gustu. A nam jednak przypadł. Polecamy.

 

 

 

 

 

 

Polita

Polita

Polita

 

Codzienna Gazeta Handlowa, nr 194, 26 sierpnia 1939 r.

Kasprzycki, J., Korzenie miasta, Tom I, Wydawnictwo Veda, Warszawa 2004.

Kotowski, M., Pola Negri. Legenda Hollywood, Prószyński i S-ka, Warszawa 2011.

Kotowski, M., Pola Negri. Własnymi słowami, Prószyński i S-ka, Warszawa 2014.

Negri, P., Pamiętnik gwiazdy, Wydawnictwo Czytelnik, Warszawa 1976.

Tyrmand, L., Dziennik 1954, Wydawnictwo MG, Warszawa 2015.

Biografia Poli Negri

Pola Negri

Pola Negri

Pola Negri – Culture.pl

Pola Negri – Femme Fatale

Pola Negri – królowa tragedii

Pola Negri – polska królowa Hollywood

Pola Negri – z jej imieniem na ustach umierał Rudolf Valentino

Pola Negri – Życie Gwiazdy

Premiera odnowionego cyfrowo filmu „Mania” z Polą Negri

Teatr Studio Buffo

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *