Warszawa. Perła północy

Czy przedwojenna Warszawa to faktycznie Perła Północy lub Paryż Północy? Pod pewnymi względami zapewne tak, zwłaszcza że po prostu chcemy ją tak nazywać: sprawia nam to przyjemność i podkreśla tęsknotę za czymś, co zostało utracone, a wręcz bezprawnie odebrane. Z drugiej strony – niestety nie, i to z wielu powodów, a zdjęcia, które mają stanowić dowód, jak wspaniała była Warszawa z przełomu wieków, są wręcz potwierdzeniem faktu, dlaczego to miasto po prostu nie mogło być Paryżem Północy z naszych wyobrażeń – przynajmniej nie w całości. Dlaczego więc, wbrew zdrowemu rozsądkowi, Belle époque oraz dwudziestolecie międzywojenne to moje ulubione warszawskie okresy? W cyklu VarSavskie Dekady opowiem o tym co nieco przy okazji prezentacji albumu Marii Barbasiewicz Warszawa. Perła Północy w serii POZNAJEMY WARSZAWĘ POPRZEZ VARSAVIANA.

WARSZAWA. PERŁA PÓŁNOCY

PRZEDWOJENNA WARSZAWA W NASZYCH WYOBRAŻENIACH

Określenia takie jak Paryż Północy czy Perła Północy były, trzeba pamiętać, głównie kurtuazyjne, zwłaszcza że w ten sposób nazywano również inne miasta, jak Petersburg czy Helsinki. Warszawa, którą z rozmaitych względów chcemy nazywać Perłą, to prawdopodobnie czas dwudziestolecia międzywojennego – okresu, w którym miasto dość intensywnie się rozwijało pod okiem prezydentów Jabłońskiego, Słomińskiego i Starzyńskiego oraz przy wykorzystaniu koniunktury po I wojnie światowej i Bitwie Warszawskiej. W albumach książkowych, na stronach internetowych czy też na YouTube znajdziemy wiele zdjęć, a nawet filmów ukazujących piękno przedwojennej Warszawy. Oglądamy brukowane ulice, jeżdżące tramwaje i samochody, elegancko ubranych ludzi przechadzających się na tle ekskluzywnych witryn sklepowych. Mówimy wtedy: Ech, gdyby nie wojna, gdyby nie Niemcy, Warszawa byłaby dziś najpiękniejszym miastem Europy…

Zapominamy zazwyczaj jednak, że owe zdjęcia czy krótkie filmiki przedstawiają jedynie wycinek ówczesnego miasta. Nie dość, że zdjęcia te robione były przez osoby, które wiedziały, jak ustawić interesujący kadr, to na dodatek fotograf celowo wybierał miejsca, które były atrakcyjne wizualnie i gdzie mógł spotkać klientelę gotową zapłacić za jego usługi. Dziś każdy jest fotografem – wystarczy mieć telefon komórkowy z coraz bardziej zaawansowanym aparatem fotograficznym, a ewentualne braki podkoloryzują rozmaite filtry i aplikacje do obróbki zdjęć. Nawet w dobie aparatów na kliszę człowiek zastanawiał się siedemnaście razy, zanim ostatecznie pstryknął zdjęcie, a cóż dopiero mówić o początku XX wieku, kiedy aparat fotograficzny był rarytasem. Nie ma się więc co dziwić, że na zdjęciach sprzed lat uwieczniano głównie piękne miejsca. Legenda głosi, że bruk polewano wodą, aby na zdjęciach wyglądał, jakby lśnił – każda epoka ma, jak widać, swoje metody na podrasowanie zdjęć. Gdyby fotograf nieco przesunął kadr albo wybrał się gdzieś poza centrum do miejsc, które elektryfikację czy kanalizację miały dopiero w odległych planach, określenie Perła Północy w stosunku do Warszawy nabrałoby prawdopodobnie o wiele bardziej ironicznego i sarkastycznego tonu (o ile już wtedy za takowe nie uchodziło). Nie ma się co oszukiwać – ówczesna Warszawa to nie tylko pl. Napoleona z warszawskim niebotykiem, szesnastopiętrowym Prudentialem, tango na parkietach modnych i chętnie uczęszczanych lokali czy Skamandryci, ale przede wszystkim było to miasto architektonicznych, społecznych i kulturowych kontrastów, obarczone skutkami trzech rozbiorów. Miasto, w którym królowały drewniane baraki, gdzie ludzie żyli w niesamowitej ciasnocie nawet w schroniskach dla bezdomnych, bez wody i światła, ale za to z widokami na wtórny analfabetyzm.

Warszawa. Perła północy

Ale czy w ogóle chcemy o tym pamiętać? Czy taką Warszawę mamy na myśli, wskazując na początek XX wieku i dwudziestolecie międzywojenne? Czy przychodzi nam prędzej na myśl Rewolucja w 1905 roku, strajki i demonstracje, czy raczej inauguracje pięknych budynków, takich jak Zachęta, Teatr Polski albo gmachy Sądów Grodzkich na Lesznie czy Sejmu Rzeczypospolitej? Otóż to… Kłopoty z kanalizacją zostawiamy Prusowi i Lalce w XIX wieku, pielęgnując w wyobraźni mit pięknej, zadbanej, nowoczesnej Warszawy nowej ery.

Warszawa. Perła północy

Przyznaję się bez bicia, że i ja zgrzeszyłam – bez zastanowienia poddaję się czarowi epoki. Rzecz jasna nie da się grubą kreską odciąć XIX wieku i stwierdzić, że odtąd wszystko już będzie wyglądało inaczej. Wielu z nas przeżyło przełom XX i XXI wieku, wiemy więc, że zmiany następowały swoim torem i w swoim własnym tempie. Co prawda w przypadkach obydwu przełomów wieków mieliśmy do czynienia z ogromnym postępem technologicznym, jednak mentalności, przyzwyczajeń i przywar nie da się tak łatwo zmienić, zastąpić albo wykorzenić. Zdajemy więc sobie z Varsem sprawę, że na Warszawę początku XX wieku miał wpływ szereg wydarzeń z poprzedzającego ów wiek okresu, jednak na coś musieliśmy się zdecydować, dlatego też na styczeń wybraliśmy właśnie początek XX wieku, a od lutego przechodzimy przez kolejne dekady XX i początku XXI wieku. Wybór jest nieprzypadkowy – wiekami wcześniejszymi, w szczególności XVIII i XIX, chcemy się zająć w dalszej kolejności, poświęcając temu więcej uwagi. Na razie robimy rozgrzewkę. Dlaczego taka kolejność? Chodzi głównie o moje preferencje – okresom wcześniejszym chciałabym poświęcić więcej czasu, mam nadzieję, że przyjdzie jeszcze na to stosowna chwila. Wertuję literaturę z góry na dół i podsuwam mężowi co bardziej interesujące perełki. Żałuję, że poza mężem nie mam zbytnio z kim dzielić radości, gdy znajdę coś naprawdę interesującego, ale kogóż w sumie może zainteresować fakt, że oto mam przed oczyma Kroniki Tygodniowe z własnoręcznymi poprawkami Bolesława Prusa? Cóż z tego, że mnie na sam widok wzruszenie odbiera mowę i łza się w oku kręci? Zdaję sobie sprawę, że dziedzina zainteresowania, którą wybrałam, jest dość niszowa, chociaż zapewne nie aż tak bardzo, jak mi się wydaje. Przygotowując bibliografię do tegorocznej serii, poznałam wielu varsavianistów, których książki i albumy stanowią nie lada atrakcję i są źródłem rzetelnej wiedzy oraz wielu ciekawostek. Nieocenioną pomocą są bibliotekarze, którzy angażują się w poszukiwania i podsuwają nam co ciekawsze varsaviana. Mimo największych chęci nie jesteśmy w stanie kupić wszystkich książek, które byśmy chcieli, dlatego sporo wypożyczamy. Warto przejrzeć daną pozycję, zanim zdecydujemy się na jej zakup, tym bardziej że książki i albumy o Warszawie są przeważnie dość kosztowne. Gdy kupujemy w ciemno, zdarza się, że czasami musimy coś zwrócić, ponieważ zakup okazuje się nietrafiony. Ale bywają też cenne znaleziska. Taką właśnie jest Warszawa. Perła Północy Marii Barbasiewicz.

WARSZAWA. PERŁA PÓŁNOCY

Autorka książki, Maria Barbasiewicz, specjalizuje się w życiu codziennym międzywojnia. Uwielbiam wracać do innej jej znakomitej publikacji Dobre maniery w przedwojennej Polsce. Dostałam ją od Marchevki, blogerki i podróżniczki, z którą zajmowałyśmy się cyklem Marchevkowo na folkowo.

Na rynku wydawniczym znajdziemy wiele pozycji na temat miasta okresu przedwojennego. Warszawa. Perła Północy także przedstawia wizerunek stolicy od czasów odzyskania przez Polskę niepodległości aż po wybuch II wojny światowej, znalazłam więc w niej wszystko to, czego się spodziewałam: zmiany architektoniczne, kontrasty wyżyn i nizin społecznych, różnorodność kulturową, warszawskie indywidualności oraz opis planów rozwoju miasta. Warszawa. Perła północy podzielona jest na sześć rozdziałów.

Warszawa. Perła północyMIASTO NA SKRZYŻOWANIU DRÓG przybliży tematykę „niepodległości z problemami” – próby poradzenia sobie z gospodarką i urbanistyką po masowym napływie ludności, rewolucji, I wojnie światowej, a także zmianami politycznymi i społecznymi, które wpływały na decyzje inwestycyjne i codzienne życie mieszkańców. Rozdział PRZESTRZEŃ I ARCHITEKTURA uświadomić ma, że przed Wielką Wojną Warszawa nie miała możliwości swobodnego rozwoju przestrzennego, gdyż ograniczały ją decyzje podejmowane daleko poza granicami miasta, a konstrukcja Twierdzy Warszawa miała wpływ na dalszą jej rozbudowę. Czytelnik dowie się także o zadaniach konferencji prezydenta Starzyńskiego, zwołanej w 1935 roku. Naturalną koleją rzeczy są więc miejskie KONTRASTY oraz idące za nimi konflikty społeczne i wybuchające protesty. Dalej poznamy MIESZKAŃCÓW różnych sfer oraz fascynujące indywidualności, a wśród nich klany zawodowe, elity finansowe i intelektualne oraz „kolorowe ptaki” Warszawy, jak na przykład Józefa Michała Bazewicza, wąsacza do Atlasu geograficznego, o którym mieliśmy okazję już kiedyś wspomnieć podczas gdy Co by powiedzieli znani warszawiacy. W rozdziale ROZRYWKA dowiemy się, jak bawiło się przedwojenne towarzystwo na salonach i podwórkowa ferajna – tu znów dostrzec będzie można charakterystyczne kontrasty: podczas gdy jedni chadzali do teatrów i filharmonii, drugim zależało na przyjemnym spędzeniu czasu w dobrym towarzystwie, przy suto zastawionym stole, a przede wszystkim – na odpoczynku od ciężkiej pracy. Radio i kino przeradzały się z jarmarcznej rozrywki w dziedzinę sztuki. Co wieczór warszawskie sale kinowe zapełniało nawet 35 tysięcy widzów, a przy ładnej pogodzie ruszano szturmem na Bielany. Prezydent Starzyński wierzył, że WARSZAWA BĘDZIE WIELKA. Na wystawie „Warszawa wczoraj, dziś, jutro”, zorganizowanej w 1938 roku w Muzeum Narodowym, zaprezentowano projekty nowych dzielnic warszawskich. Wśród koncepcji znalazły się propozycje zagospodarowania placu Zamkowego czy skrzyżowanie Alej Jerozolimskich i alei Niepodległości.

Pomnik Syreny, miecz nie jest jeszcze zamontowany, kwiecień 1939 rok, zbiory NAC.

Zaplanowana na 1944 rok Powszechna Wystawa Krajowa miała zaimponować przybyłym z całego świata gościom nowoczesnymi pawilonami i Dworcem Centralnym. Historia potoczyła się jednak inaczej… Niesamowite wrażenie robi zdjęcie pomnika Syreny ustawionej na Wybrzeżu Kościuszkowskim – w kwietniu 1939 roku miecz nie był jeszcze zamontowany, co w obliczu wydarzeń z sierpnia 1944 roku nabiera bardzo symbolicznego znaczenia. 

Na końcu znajdziemy też przypisy, w których autorka umieściła dodatkowe informacje, a także bogatą bibliografię, za którą tym bardziej cenię ten album. Dzięki bibliografii czytelnik z łatwością odnajdzie kolejne pozycje, po które warto sięgnąć, aby zgłębić temat. Wstawiłabym co prawda kropkę po roku wydania, ale tu odzywa się już mój bibliograficzny freak. Całość wzbogacona jest o piękne zdjęcia, znane i mniej znane, do których jednak zawsze wraca się z ogromną przyjemnością.

Jest tylko jeden problem: chwiejność kompozycji. Jak na album – tekstu jest zbyt wiele, jak na książkę opisową – jest go zdecydowanie za mało. Z chęcią przeczytałabym drugie albo i trzecie tyle. Chciałabym tu znaleźć więcej opowieści o warszawskich rodach, mniej rozpowszechnione anegdoty na temat interesujących mieszkańców oraz więcej informacji o przedwojennym kinie, teatrze, kabarecie, skandalach miłosnych i politycznych. Dwie-trzy strony na dany temat, to naprawdę niewiele, zwłaszcza jeżeli chodzi o Franza Fiszera czy gwarę. Podejrzewam jednak, że mimo wszystko tematy nadal nie byłyby wyczerpane, a sama autorka zapewne musiała brać także pod uwagę rozmiary serii PWN, do której zalicza się Warszawa. Perła północy. Szkoda, gdyż byłoby to faktycznie kompendium wiedzy i zbiór zdjęć międzywojnia.

Sądzę, że nie ma aż tak bardzo na co narzekać – pozycja jest naprawdę interesująca i wciągająca. Odnoszę jednak wrażenie, że skierowana jest ona do czytelnika już co nieco obeznanego z tematem, a chwilami może to nieco deprymować.

Najbardziej doceniam bodaj to, w jaki sposób autorka starała się ukazać kontrasty społeczne, chociaż zauważyłam też, że właśnie ten aspekt poddawany jest najwyższej krytyce, jeśli chodzi o liczne opinie na temat tej publikacji. Sądzę, że nie było autorce łatwo zmierzyć się z tym tematem, chociażby ze względu na fakt, że gra się tu na naszych sentymentach i można przeciągnąć strunę. Perła północy to nostalgia – magia wyobrażenia miasta, które prawdopodobnie nigdy nie istniało, ale w które nadal usilnie chcemy wierzyć i karmić się jego legendą. W tę „pułapkę” wpadają kolejne pokolenia, ale nie widzę, aby odczuwały z tego powodu jakiś wielki dyskomfort. Rzecz jasna trafiają się historycy i varsavianiści, którzy próbują przemówić nam do rozsądku i uświadomić, że większość naszych wyobrażeń na temat przedwojennej Warszawy, to jedynie czcze mrzonki, ważnym jest jednak, aby nie wylewać na czytelnika kubła zimnej wody. Maria Barbasiewicz podchodzi do tematu niezwykle taktownie, odpowiednio dozując informacje o niedoskonałościach przedwojennej stolicy. Po zakończeniu lektury czytelnik bardziej orientuje się w sytuacji, jednak nie ma poczucia, iż zostały mu odebrane przekonania pielęgnowane może nawet przez całe życie. Za to właśnie chciałabym autorce serdecznie podziękować, a także za to, że zgodziła się, aby jej nazwisko skromnie wtopiło się w scenerię na oprawie, wysuwając na pierwszy plan temat, który prezentuje – Warszawę.

Warszawa. Perła północy

tytuł: Warszawa. Perła Północy
autor: Maria Barbasiewicz
wydawnictwo: Dom Wydawniczy PWN
miejsce wydania: Warszawa
rok wydania: 2014
strony: 255
format: 23,5 x 19,5
oprawa: twarda  

 

Więcej na temat tego, czy Warszawa była Paryżem Północy i perłą wśród europejskich miast posłuchać można w audycji Klubu Trójki.

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *